- Dla nas to niczym wspinaczka na bardzo wysoką górę. Nie mamy jeszcze psychologicznej przewagi nad przeciwnikiem, ale śmiało mogę powiedzieć, że gramy zdecydowanie lepiej niż w pierwszych meczach - stwierdził coach Van Gundy.
Magic wreszcie prezentują się dobrze na parkiecie. Grają z werwą i zaangażowaniem, co ma przełożenie na wynik. - Jeśli dalej będziemy wierzyć w siebie, to wszystko jest możliwe - prorokuje Dwight Howard. Środkowy Orlando rozegrał bardzo dobre spotkanie. Trochę pomogły mu w tym okoliczności. Najpierw Kendrick Perkins musiał opuścić parkiet z powodu dwóch przewinień technicznych (jedno po starciu z Marcinem Gortatem - przyp. aut.), a później Glen Davis, który po ciosie łokciem od Howarda był tak zamroczony, że nie mógł nawet dojść do swojej ławki rezerwowych.
Gospodarze w drugiej kwarcie wyraźnie odskoczyli koszykarzom z Bostonu. Wszystko za sprawą runu 20:8, po którym miejscowi zawodnicy odskoczyli na 51:37. Celtics zupełnie oddali inicjatywę swoim rywalom, przez co znaleźli się w trudnym położeniu. Podopieczni Doca Riversa próbowali wrócić do gry, ale każdym razem trafiali na ripostę ze strony Magic, którzy rozkręcali się z każdą kolejną minutą, a drużyna z Beantown poza kilkoma wyjątkami nie potrafiła dotrzymać im kroku. W ostatniej odsłonie zawodnicy z Florydy potwierdzili swoją dominację i do samego końca powiększali swoją przewagę, która sięgnęła 21 punktów.
- Cały czas wierzymy w sukces. Jesteśmy w stanie to zrobić - powiedział najskuteczniejszy w szeregach Orlando Jameer Nelson (24 pkt). Przed nim i jego kolegami kolejne spotkanie "o wszystko". Patrząc na grę Magic można odnieść wrażenie, że dobrze czują się w sytuacji, kiedy nie mają żadnego marginesu błędu.
Sporo minut od trenera otrzymał Marcin Gortat. Łodzianin na parkiecie spędził ich dwadzieścia. W tym czasie zdobył 2 punkty (2/2 z osobistych), zebrał 4 piłki, miał asystę oraz trzykrotnie faulował rywali. Polaka za przepychanki z Perkinsem ukarano przewinieniem technicznym. Jeśli władze ligi uznają obydwa faule koszykarza z Bostonu, wówczas przekroczy limit i będzie musiał "odsiedzieć" karę jednomeczowego zawieszenia.
Dla C's, którzy nie chcą stać się pierwszą drużyną w historii NBA, która pozwoliła rywalom wygrać serii po tym jak prowadził 3:0 najwięcej punktów zanotował Rasheed Wallace. Na swoim koncie zgromadził 21 oczek.
Orlando Magic - Boston Celtics 113:92 (31:27, 26:22, 27:26, 29:17)
Orlando: Jameer Nelson 24, Dwight Howard 21 (10 zb), Rashard Lewis 14 (7 zb), J.J. Redick 14, Matt Barnes 9 (7 zb), Vince Carter 8, Mickael Pietrus 8, Brandon Bass 8, Marcin Gortat 2.
Boston: Rasheed Wallace 21, Rajon Rondo 19 (6 as), Paul Pierce 18, Kevin Garnett 10, Ray Allen 9 (7 as), Nate Robinson 5, Glen Davis 4, Shelden Williams 2, Tony Allen 2, Kendrick Perkins 2, Marquis Daniels 0, Michael Finley 0.
Stan rywalizacji: 3:2 dla Bostonu