Celtowie po raz pierwszy w tym sezonie znaleźli się w sytuacji kiedy po dwóch meczach nie prowadzą 2:0. Wielu komentatorów zarzucało graczom w zielonych koszulkach, że nie potrafią zagrać dobrego meczu na wyjeździe, w związku z czym zdobycie mistrzowskiego pierścienia będzie graniczyło z cudem. Teraz nastąpiła taka sytuacja, więc za kilka dni przekonamy się o prawdziwej sile koszykarzy z Massachusetts. W czwartkową noc Bostońskie Trio zagrało jak z nut - Garnett, Pierce i Allen zdobyli w sumie 75 z 97 punktów zespołu a Rajon Rondo otarł się o triple-double - 10 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst. Wszystko to jednak okazało się niewystarczające na powracających do wybornej dyspozycji Tłoków.
- Jest remis. Nie mówiliśmy sobie: oni są niepokonani u siebie, oni nie wygrali żadnego meczu na wyjeździe. Wiele drużyn z którymi oni grali w sezonie zasadniczym jak i w play off były po prostu przestraszone, szczególnie tercetem Garnett, Pierce, Allen. Oni są dobrymi zawodnikami, ale nam również niczego nie brakuje - przyznał Rasheed Wallace, zdobywca 13 punktów i 10 zbiórek dla zwycięzców. Pierwsze oznaki wybornej gry Tłoki zaprezentowały już w drugiej kwarcie, kiedy to po trafieniach Antonio McDyessa i najlepszego na parkiecie Richarda Hamiltona (25 punktów) wyszli na 7-punktowe prowadzenie.
Wszystko jak zwykle miało rozstrzygnąć się w trzeciej kwarcie. Tym razem dużo lepiej rozpoczęli ją gospodarze a sprawy w swoje ręce wziął Ray Allen, zdobywca 25 punktów, dla którego był to najlepszy mecz od 3 miesięcy! Szybko zrobiło się 58:54 dla miejscowych, lecz Detroit chwilę później odpowiedziało trzema trójkami pod rząd a na dodatek Allen złapał swój 5 faul. Przy stanie 86:75 dla gości Rivers zmuszony był wpuścić Allena, który znów okazał się graczem nie do zatrzymania. Jego wsad i celna trójka pozwoliły po raz kolejny zbliżyć się do Pistons na 2 punkty - 86:88. Celtowie nie potrafili jednak postawić kropki nad i, co skrzętnie wykorzystali przyjezdni dobijając rywala. Kluczowe rzuty w końcówce oddali Hamilton oraz Chauncey Billups. Ten drugi nie powrócił jeszcze do 100 procentowej dyspozycji po kontuzji, lecz mimo to zapisał na swoim koncie 19 punktów i 7 asyst.
- Wierzę w to, o czym mówiłem już wiele razy. Od pewnego momentu będziemy musieli zacząć wygrywać na wyjeździe. Dotychczas nie musieliśmy tego robić, ale jeśli chcemy osiągnąć to co sobie założyliśmy, musimy zacząć zwyciężać w hali rywala - powiedział szkoleniowiec Celtów Doc Rivers. Przypomnijmy, że Boston w tegorocznych play off przegrał wszystkie mecze wyjazdowe - po 3 z Atlantą Hawks i Cleveland Cavaliers. - Atmosfera będzie szalona. Jesteśmy podekscytowani faktem, że wracamy do swojej hali. Teraz w naszym interesie leży to, abyśmy dobrze wykorzystali tą szansę - przyznał z kolei Richard Hamilton. Mecze numer 3 i 4 rozegrane zostaną w Palace of Auburn Hills, odpowiednio w sobotę i poniedziałek.
Boston Celtics – Detroit Pistons 97:103 (20:18, 23:32, 26:28, 28:25)
Boston: P. Pierce 26, R. Allen 25, K. Garnett 24 (13 zb), R. Rondo 10, K. Perkins 4, P.J. Brown 4, J. Posey 3, G. Davis 1, E. House 0, T. Allen 0, L. Powe 0.
Detroit: R. Hamilton 25, C. Billups 19, A. McDyess 15, T. Prince 14, R. Wallace 13 (10 zb), R. Stuckey 13, L. Hunter 4, T. Ratliff 0, J. Maxiell 0, A. Afflalo 0.
Stan rywalizacji: 1:1