MŚ grupa A: Pogromy Serbów i Argentyńczyków, Argentyna nadal niepokonana

Serbowie i Australijczycy nie pozaostawili żadnych złudzeń swoim poniedziałkowym rywalom, czyli odpowiednio reprezentantom Jordanii i Niemiec. W ostatnim meczu dnia Argentyna pokonała ambinie grających zawodników z Angoli. Zdecydowany faworyt z Ameryki Południowej dopiero w czwartej kwarcie pokazał swoją klasę i wygrał ostatecznie dość pewnie.

W tym artykule dowiesz się o:

Po niedzielnej porażce po dwóch dogrywkach w meczu przeciwko Niemcom, reprezentanci Serbii nie wyobrażali sobie innego rozwiązania, jak pokonanie w poniedziałek rywali z Jordanii. Dodatkowym handicapem dla teamu z Bałkanów był powrót do gry Milosa Teodosicia, któremu zakończyła się kara zawieszenia po bójce w towarzyskim meczu przeciwko Grecji.

Ci, którzy bali się, że Serbowie mogą odczuwać skutki zmęczenia po długim meczu z Niemcami, już w pierwszej kwarcie mogli odetchnąć z ulgą. Królem parkietu był Teodosic. Rozgrywający Olimpiakosu Pireus nakręcał niesamowicie tempo gry swojej reprezentacji. Sam zdobywał punkty, znakomicie dogrywał piłki do kolegów i po pierwszej kwarcie miał na swoim koncie 5 punktów i 4 asysty, a Serbowie prowadzili już 33:20.

W drugiej kwarcie podopieczni Dusana Ivkovicia jeszcze bardziej podkręcili tempo gry. Skutecznie grali Marko Keselj oraz Novica Velickovic, a na przerwę Serbowie schodzili przy korzystnym dla siebie rezultacie 57:37.

Po zmianie stron wydawało się, że Serbowie spuszczą z tonu, będą kontrolować wynik na tablicy i spokojnie kontynuować grę. Nic jednak takiego nie miało miejsca! Podopieczni trenera Ivkovicia nie tylko nadal znakomicie grali w ofensywie, ale i walczyli ambitnie w defensywie kryjąc na całym parkiecie. Już w połowie trzeciej kwarty przewaga Serbów osiągnęła 30 punktów po skutecznych akcjach Dusko Savanovicia. Z każdą kolejną minutą mecz bardziej przypominał treningowe gry Serbów, a nie pojedynek o punkty na mistrzostwach świata. Powolne dobijanie rywala trwało do ostatniego gwizdka, a koszykarze z Bałkanów ostatecznie wygrali aż 112:69.

Ze statystycznej ciekawostki warto dodać, że setny punkt dla Serbów ustrzelił Aleksandar Rasic na cztery minuty przed końcową syreną celnym rzutem zza linii 6,25.

Serbowie dali popis radosnej koszykówki, w którym zawodnicy z Jordanii nie za bardzo przeszkadzali. Aż trzech koszykarzy teamu z Bałkanów zapisało na swoim koncie 20 i więcej punktów.

Jordania - Serbia

69:112

(20:33, 17:24, 11:26, 21:29)

Jordania: Osama Daghles 19, Zaid Abbas 15, Enver Soobzokov 9, Mousa Alawadi 8, Ayman Idais 6, Zaid Alkhas 5, Rasheim Wright 5, Ali Zaghab 2, Fadel Alnajjar 0

Serbia: Dusko Savanovic 21, Marko Keselj 21, Kosta Perovic 20, Nemanja Bjelica 12, Novica Velickovic 8, Milos Teodosic 7, Milenko Tepic 7, Aleksandar Rasic 6, Ivan Paunic 5, Milan Macvan 4, Stefan Markovic 1

Konfrontacja australijsko-niemiecka zapowiadała się naprawdę interesująco zwłaszcza po tym, jak nasi zachodni sąsiedzi pokonali dzień wcześniej Serbów. Kibice, którzy liczyli jednak na wielkie emocje, srogo się zawiedli, bo na parkiecie królowali koszykarze z Antypodów.

Pierwsze punkty w meczu zdobył w 2 minucie Robin Benzing, ale był to zdecydowanie tylko miłe złego początek. Po chwili bowiem podopieczni Bretta Browna prowadzili już 12:2, gdy zza linii 6,25 trafił David Andersen. Po pierwszej kwarcie Australijczycy mieli już 12 punktów przewagi nad ekipą z Europy i spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie.

W drugiej kwarcie przewaga "Kangurów" wzrosła już nawet do dwudziestu oczek, gdy zza łuku celnie przymierzył Patrick Mills, wynik brzmiał 34:14. Podopiecznym Dirka Bauermanna udało się jednak zejść poniżej tej bariery, gdy w ostatniej akcji pierwszej połowy meczu "trójkę" ustrzelił Heiko Schaffartzik.

Po przerwie ekipa z Antypodów nie pozostawiła złudzeń swoim rywalom, a gwoździem do niemieckiej trumny okazała się seria czterech kolejnych rzutów zza linii 6,25 w połowie trzeciej kwarty, po które dały Australijczykom prowadzenie 62:31.

Ostatnie dziesięć minut meczu nic już nie mogły zmienić i z drugiej wygranej podczas tureckich mistrzostw świata mogli cieszyć się Australijczycy. Najskuteczniejszym koszykarzem w wygranej ekipie był Mills, który zapisał na swoim koncie 16 punktów. Po dramatycznym występie przeciwko Argentynie dzień wcześniej zrehabilitował się natomiast Aleksander Maric, który uzbierał o oczko mniej od Millsa.

W ekipie niemieckiej tym razem zdecydowanie poniżej oczekiwań zagrał Jan-Hendrik Jagla, który konto swojej reprezentacji wzbogacił jedynie o 2 punkty.

Australia - Niemcy

78:43

(19:7, 19:13, 24:11, 16:12)

Australia: Patrick Mills 16, Aleksander Maric 15, Joe Ingles 10, David Andersen 8, David Barlow 8, Matthew Nielsen 6, Brad Newley 6, Damian Martin 3, Adam Gibson 3, Mark Worthington 3, Aron Baynes 0

Niemcy: Robin Benzing 11, Tim Ohlbrecht 10, Heiko Schaffartzik 7, Lucca Staiger 5, CChristopher McNaughton 3, Philipp Schwethelm 3, Tibor Pleiss 2, Jan-Hendrik Jagla 2, Per Gunther 0, Steffan Hamann 0, Demond Greene 0, Elias Harris 0

Na zakończenie trzeciej serii gier w grupie A Argentyńczycy podejmowali rywali z Angoli. Ekipa z Ameryki Południowej była zdecydowanym faworytem tego spotkania i każde inne rozwiązanie byłoby niespodzianką sporego kalibru. Rywal z Afryki zagrał bardzo ambitnie, ale to Albicelestes mieli w swoim składzie Luisa Scolę.

Reprezentanci Argentyny zaczęli bardzo dobrze i szybko objęli prowadzenie 6:0. Rywale z Afryki nie zamierzali się jednak tylko patrzeć na poczynania faworytów. Efektem tego było prowadzenie Angoli 11:8. Po stronie faworytów grał jednak wspomniany już Scola. Na powstrzymanie tego koszykarza nie było żadnej recepty w obozie Angoli. Zawodnik Houston Rockers już po pierwszej kwarcie miał na koncie 17 punktów, a Albicelestes prowadzili 23:20.

Do połowy drugiej kwarty trwała wyrównana walka, a wynik w tym momencie brzmiał 33:30 na korzyść faworyzowanej Argentyny. Końcówka pierwszej połowy meczu to jednak seria 12:2 dla podopiecznych Sergio Hernandeza, którzy mogli spokojnie udać się na przerwę do szatni.

Po zmianie stron do ataku ruszyła Angola. Efekt? Na minutę przed zakończeniem trzeciej ćwiartki było tylko 62:59. To jednak chyba tylko rozwścieczyło faworytów. Scoli z odsieczą przyszedł Carlos Delfino, a Argentyńczycy zanotowali run 20:0 (!), obejmując prowadzenie 82:59 na 4 minuty przed końcem meczu. Ten fragment meczu okazał się kluczowy dla losów meczu, który ostatecznie Albicelestes wygrali 91:70 pozostając jedyną niepokonaną drużyną w swojej grupie.

Scola ostatecznie zakończył spotkanie z dorobkiem 32 punktów, z czego 21 wywalczył w pierwszej połowie meczu. Trafił 13 z 20 oddanych rzutów i zebrał z tablic 8 piłek będąc bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem meczu. Delfino dodał 22 oczek i właśnie ten duet zrobił dużą różnicę w starciu z reprezentantami Afryki.

Angola - Argentyna

70:91

(20:23, 12:22, 27:19, 11:27)

Angola: Joaquim Gomes 16, Olimpio Cipriano 15, Carlos Morais 11, Miguel Lutonda 9, Felizardo Ambrosio 5, Hermenegildo Mbunga 4, Eduardo Mingas 4, Carlos Almeida 3, Vladimir Jeronimo 2, Domingos Bonifacio 1, Roberto Fortes 0, Leonel Paulo 0

Argentyna: Luis Scola 32, Carlos Delfino 22, Juan Gutierrez 9, Alfredo Quinteros 7, Luis Cequeira 6, Leonardo Gutierrez 6, Hernan Jasen 5, Roman Gonzalez 3, Pablo Prigioni 0, Marcos Mata 0

Tabela

MscDrużynaMPKTZPBilans
1 Argentyna 3 6 3 0 243:216
2 Serbia 3 5 2 1 287:195
3 Australia 3 5 2 1 226:192
4 Niemcy 3 4 1 2 199:237
5 Angola 3 4 1 2 193:250
6 Jordania 3 3 0 3 209:267

Harmonogram gry 4 dnia grupy A:

Serbia - Australia (godz. 15:30)

Niemcy - Angola (godz. 18:00)

Argentyna - Jordan (godz. 20:30)

Komentarze (0)