- Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej wygranej, bo każdy wie, że obawialiśmy się bardzo tego pojedynku - mówił po meczu Sergio Hernandez, szkoleniowiec Albicelestes. - Spotkanie było naprawdę bardzo trudne. To jest jednak normalne, gdy rywalizują ze sobą tak doskonałe drużyny.
Spotkanie było niesamowite i niezwykle wyrównane. Żadnej z drużyn nie udało się objąć wyższego prowadzenia, niż 7 oczek. Argentyna prowadzenie straciła w końcówce pierwszej połowy meczu. W drugiej goniła wynik, a rywali dogoniła na 6 minut przed końcem meczu. Wtedy za 3 punkty trafił Leonardo Gutierrez. Prowadzenia tego Albicelestes nie oddali już do końca meczu, a wszystko to za sprawą nieziemsko skutecznego Luisa Scoli.
- W drugiej połowie Brazylijczycy starali się często dogrywać piłkę do Splittera pod kosz i robili to bardzo skutecznie. Cały zespół zagrał bardzo dobrze. Jestem pewien, że Brazylia pod wodzą trenera Rubena Magnano za cztery lata będzie jednym z najlepszych zespołów na świecie - zakończył swoje przemówienie Hernandez.
Trener Canarinhos przyjął gratulację, ale humoru mu one nie poprawiły, gdyż celem było wygranie tego meczu, chociaż jak sam przyznał jeszcze przed meczem, nikt od niego ani od jego zawodników tego nie wymagał. - Gratulacje dla Argentyny za to zwycięstwo. Bardzo mocno na nie pracowali - powiedział szkoleniwoiec Brazylii Rubena Magnano. Ten nie chciał za dużo mówić o całym meczu i rywalizacji z Albicelestes.
- Nie chcę tutaj mówić za dużo. To było prawdziwe nieszczęście, że spotkaliśmy się z tak dobrym zespołem jak Argentyna na tym etapie turnieju - komentował opiekun Canarinhos. - Jesteśmy smutni z powodu porażki, ale jednocześnie jesteśmy też zadowoleni. Zadowoleni, bo nasz zespół pracował naprawdę ciężko i starał się zrobić wszystko co najlepsze.
W czwartkowym ćwierćfinale Argentyńczycy zmierzą się z Litwinami, którzy we wtorek odprawili do domu Chińczyków.