Szkoleniowiec USA Geno Auriemma po zaledwie pięciu dniach wspólnych treningów zagrał pierwszy sparing, a rywalem były Australijki. Amerykanki pokazały kawałek znakomitej koszykówki wygrywając spotkanie 89:56. Co najważniejsze, liderką reprezentacji USA nie była żadna gwiazda WNBA, a Maya Moore, która na co dzień gra w Uniwersytecie Connecticut. Młoda gwiazda amerykańskiej koszykówki wywalczyła 16 punktów. Oczko mniej uzbierała Kara Lawson.
- Trener każdego dnia przypomina nam, jak mamy grać przeciwko Australijkom. Starałyśmy się ustabilizować naszą grę i zdominować rywala - powiedziała po meczu Lawson, która zakończyła już sezon wspólnie z Connecticut Sun.
Na parkiecie próżno szukać było m.in. Tamiki Catchings, która spotkanie oglądała z perspektywy ławki rezerwowych. - Nie ma wątpliwości, że mamy wielu strzelców, ale musimy być w stanie zatrzymać liderki drużyn przeciwnych - mówiła po meczu "Catch", która od lat uważana jest za jedną z najlepszych defensorek na świecie. - Widać było, że mamy dużo energii w sobie, szczególnie w defensywie.
Defensywa USA wymusiła aż 24 straty Australijek, a walkę na tablicach Amerykanki wygrały aż 47:30. W tej drugiej statystyce z pewnością bardzo pomogłyby Lauren Jackson i Penny Taylor, ale i USA nie zagrało w optymalnym zestawieniu. Brakowało bowiem Sue Bird, Swin Cash, Angel McCoughtry, Candice Dupree oraz Cappie Pondexter.
- Dla nas jest to możliwość wypróbowania niektórych kombinacji. Głębia składu USA jest ogromna, a my musiałyśmy sobie radzić bez swoich dwóch liderek. Wynik zatem nie był tutaj najważniejszy - powiedziała opiekunka Australijek Carrie Graf.
Największym problemem teamu USA jest Sylvia Fowles i jej kolano. Środkowa Chicago Sky przeszła zabieg kolana i ma dołączyć do kadry niebawem. - Mamy wielką nadzieję, że ona będzie gotowa na mistrzostwa - skomentował tę sytuację Carol Callan, dyrektor reprezentacji USA. - Skład musimy podać do 21 września. Pewnie do końca będziemy się przyglądać Fowles. Ewentualny brak Fowles byłby wielkim osłabieniem USA. Kolejnym, po braku w składzie Candace Parker.
W meczu z Australijkami zaledwie 5 minuta na parkiecie spędziła Diana Taurasi, która dopiero na godzinę przed meczem przyleciała do Hartford. Na parkiecie pojawiła się dopiero w trzeciej kwarcie przy olbrzymim aplauzie publiczności. - Powiedziałam trenerowi, że ja chcę grać. Jestem tutaj, więc dlaczego nie miałabym wziąć udziały w tym meczu - powiedziała Taurasi, która zdołała wywalczyć 2 punkty.