Debiut marzenie - relacja z meczu Rosa Radom - Znicz Basket Pruszków

Zmotywowani w przerwie przez Piotra Ignatowicza koszykarze Rosy Radom w swoim debiucie w pierwszej lidze pokonali drużynę Znicza Basket. Radomianie początek trzeciej kwarty wygrali aż 21:0 i skutecznie odebrali rywalom ochotę do gry.

W tym artykule dowiesz się o:

O takiej postawie swojego zespołu w ligowym debiucie mógł jednak marzyć. Jego koszykarze do przerwy remisowali ze Zniczem Basket 39:39, ale na drugą część meczu wyszli niezwykle zmotywowani, wygrywając pierwsze pięć minut aż 21:0. W odniesieniu tak wysokiej przewagi wydatnie pomogli też goście. Po faulu Andrzeja Misiewicza na Piotrze Kardasiu przy rzucie za trzy punkty, asystent Pawła Czosnowskiego Wojciech Rogowski protestował tak głośno, że jeden z sędziów ukarał go przewinieniem technicznym. Kardaś niezrażony tym faktem trafił wszystkie pięć rzutów wolnych, a po wznowieniu gry z boku boiska efektownie podał do Michała Nikiela. - Nie musiałem specjalnie mobilizować chłopaków, nie mówiłem im też nic szczególnego. Uczulałem głównie na poprawę gry w obronie i to nam się udało - mówił po meczu uradowany Ignatowicz. - Dodatkowo w drugiej połowie zeszła z nas presja związana z debiutem w pierwszej lidze, bo nie da się ukryć, że w pierwszych minutach lekko nas ona zblokowała - dodał.

Mimo wysokiego prowadzenia koszykarze Rosy w kolejnych minutach gry skutecznie powiększali swoją przewagę, momentami prowadząc nawet różnicą czterdziestu pięciu punktów. Głównie za sprawą Pawła Wiekiery, który skutecznie wykorzystywał swoje doświadczenie pod obiema tablicami. Dobrze na rozegraniu wypadł debiutujący na tym szczeblu rozgrywek Tomasz Wróbel, nominalnie zmiennik doświadczonego Piotra Kardasia. - Naszym celem było dobicie przeciwnika. Znaliśmy komplet sobotnich i niedzielnych wyników i zdawaliśmy sobie sprawę, że stoi przed nami niepowtarzalna szansa awansu na pierwsze miejsce. Chcieliśmy ją wykorzystać i mimo rotacji w składzie udało nam się tego dokonać - przyznał Ignatowicz.

Dla Znicza Basket była to najwyższa ligowa porażka w historii istnienia klubu, a więc od 2003 roku. Załamany takim obrotem sprawy trener Paweł Czosnowski otwarcie przyznał. - Nikt nie zagrał na swoim poziomie. Nie wiem z czego wynikało nasze rozluźnienie po przerwie, bo w szatni nic na to nie wskazywało. W drugiej połowie broniliśmy fatalnie, do tego łamaliśmy ataki. Obyśmy z tej klęski, potrafili wyciągnąć wnioski - powiedział opiekun Znicza Basket.

Rosa Radom - Znicz Basket Pruszków 98:55 (22:20, 17:19, 37:6, 22:10)

Rosas: P. Wiekiera 24 (1), P. Kardaś 16 (3), T. Wróbel 15 (1), J. Zalewski 12 (3), A. Donigiewicz 8, M. Przybylski 8, M. Nikiel 7, M. Maj 4, E. Podkowiński 2, T. Sosnowik 2, K. Kapturski 0, R. Cetnar 0.

Znicz Basket: G. Malewski 12 (3), D. Czubek 10 (1), A. Misiewicz 10, D. Wilkusz 7 (1), P. Machynia 5 (1), W. Fraś 4, A. Suliński 3 (1), P. Szymański 2, K. Zarankiewicz 2, M. Piotrowski 0, D. Jastrzębski 0

Źródło artykułu: