MŚ Kobiet - Miejsca 9-12: Triumfy Japonek i Brazylijek

Reprezentantki Kraju Kwitnącej Wiśni pokonały Greczynki 63:59 i to one zagrają w sobotę o 9. miejsce na mistrzostwach świata w Czechach. W drugi spotkaniu Brazylijki w niemal identycznym stosunku ograły Kanadyjki.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski
Niemal od pierwszej minuty Greczynki musiały gonić wynik, wszak japońskie koszykarki próbowały za wszelką cenę wywalczyć już na tak wczesnym etapie kilkupunktową przewagę. W tym celu dwoiła się, a nawet troiła Sachiko Ishikawa, która w ekspresowym tempie zapisała na swoje konto sześć punktów. Nie zdołała jednak pomóc swojej drużynie - znakomita Evantha Maltsi, nieco mniej aktywna w poprzednich meczach miała swój dzień, toteż zadzieranie z nią nie było dobrym pomysłem. Choć po pierwszej kwarcie na prowadzeniu były podopieczne Fumikazu Nakagawa. Scenariusz się powtrzył w kolejnej partii - w niej także reprezentantki Kraju Kwitnącej Wiśni próbowały wyrwać się spod kontroli rywalek, w pewnym momencie miały już nawet sześć oczek przewagi i zdawało się, że zawodniczki z Bałkanów dopadł kryzys. Koszykarki Kostasa Missasa raziły nieskutecznością, były bezradne wobec swej nieokiełznanej indolencji, ale przeciwniczki nie były nic lepsze. Po tym, jak odskoczyły na kilka punktów również stanęły w miejscu, nawet liderka Yuki Oga nie była w stanie trafić do kosza. W końcówce rzuty zaczęły wpadać, mimo wszystko popis słabej gry wciąż trwał. Za sprawą Maltsi Greczynki wciąż traciły do Japonek tylko dwa oczka, sprawa zwycięstwa pozostawała więc otwarta. Po przerwie do ofensywy przystąpiły dotąd raczej słabo spisujące się zawodniczki Missasa. Niesamowita Maltsi zaczęła zdobywać oczka seryjnie, niemal w pojedynkę toczyła bój z oponentkami, choć później na brak wsparcia ze strony partnerek narzekać nie mogła. Nie minęły nawet dwie minuty, a Greczynki wygrywały...36:28! W pościg ruszyły więc Azjatki, które na swym pokładzie miały genialną Yoshie Sakuradę. Gonitwa zakończyła się sukcesem, udało się Japonkom dopaść przeciwniczki, a nawet wyjść ponownie na prowadzenie w tej konfrontacji. W ostatniej odsłonie zapowiadały się więc wielkie emocje. Wyrównana walka trwała bowiem od pierwszej minuty, zrywy kończyły się prędzej czy później fiaskiem, teraz jednak takiej możliwości nie było. Ktoś musiał wygrać tę batalię, o czym doskonale wiedziały i zawodniczki, i kibice. Wyraźnie lepiej prezentowały się koszykarki z dalekiego wschodu, świetnie szafowały siłami, wciąż brylowała Oga, która wybudziła się pod koniec poprzedniej partii a w tej kontynuowała swój koncert. Trafiła jednak na godną siebie, a być może nawet lepszą, rywalkę. Mowa rzecz jasne o Maltsi, która próbowała uratować swój zespół przed klęską. Japonki znów odskakiwały, by następnie tracić przewagę - schemat był powielany wielokrotnie. W newralgicznym momencie Oga wzięła ciężar zdobywania punktów, a że potrafi już przesądzać o zwycięstwach, toteż partnerki miały do niej spore zaufanie. Liderka drużyny Kwitnącej Wiśni nie zawiodła, wprawdzie zdobyła mniej oczek niż Maltsi, lecz znacznie cenniejsze. Te, które przesądziły o zwycięstwie Japonek. Na nic zdała się więc wybitnie dobra gra Maltsi, skoro nikt nie poszedł jej w sukurs. Nawet nienaganna zespołowa postawa nie przełożyła się na końcowy sukces. Wspomniana nie raz, nie dwa liderka Hellady uzbierała aż 27 oczek, druga Zoi Dimitrakou ledwie 11. Do kosza trafiały jeszcze tylko pięć zawodniczek z Bałkanów. Ekipie dowodzonej przez Nakagawę udało się wygrać, choć miała mniej asyst, gorszą skuteczność rzutów za dwa i za trzy. To sytuacja bezprecendensowa, wyjątkowa, bo można powiedzieć, że o triumfie zadecydowały..rzuty osobiste. Japonki zdobyły 16 punktów z wolnych, Greczynki zaledwie 9.
Grecja - Japonia 59:63 (11:13, 15:15, 20:19, 13:16)
Grecja: Evanthia Maltsi 27, Zoi Dimitrakou 11, Pelagia Papamichail 6, Olga Chatzinikolau 4, Loulita Lynomura 4, Styliani Kaltsidou 3, Dimitra Kalentzou 3, Nikole Soulis 0, Kateria Sotiriou 0. Japonia: Yuko Oga 19, Yoshie Sakurada 10, Yoko Nagi 10, Maki Takada 6, Ayumi Suzuki 6, Sachiko Ishikawa 6, Asami Yoshida 4, Hiromi Suwa 2. Bardziej skoncentrowane na parkiet wybiegły Brazylijki, to one od pierwszej akcji dyktowały warunki, rozdawały w tej potyczce karty. Fantastycznie dysponowana Iziane Marques wyprowadziła Canarinhos na prowadzenie i to nie byle jakie. Po niespełna pięciu minutach gry Kanadyjki przegrywały już...4:12. Długo jednak trzeba było czekać na kolejne trafienie - oba zespoły grały fatalnie, dowiodły dlaczego na tych mistrzostwach nie zaszły zbyt daleko. Dopiero po blisko 3 minutach do kosza trafiła Tamara Tatham, jednocześnie dając swoim koleżankom sygnał do ataku. Jednorazowo podchwyciła go Kimberley Smith, która zmniejszyła straty do 3 oczek. W końcówce jednak nie do zatrzymania były Erika Machado i Franciele Nascimento, dzięki którym ekipa z Ameryki Południowej znów mogła się cieszyć z wcale nie tak skromnego zapasu. Koszykarki Carlosa Colinasa w drugiej kwarcie wciąż miały inicjatywę, królowały niepodzielnie, rewelacyjna Nascimento raz po raz trafiająca spod kosza sprawiła, że w pewnym momencie Brazylijki wygrywały 27:14! Wówczas to zanosiło się ogromny pogrom, żeby nie powiedzieć nokaut zawodniczek spod znaku Klonowego Liścia. Natalie Achonwa i Smith zażegnały jednak kryzys w swojej drużynie, przystąpiły nawet do kontrofensywy. Odrabiały straty systematycznie, choć tempo nie było powalające. Canarinhos były jednak już zmęczone, popełniały sporo błędów i pudłowały nawet na linii rzutów osobistych. Nic więc dziwnego, że z dużego prowadzenia pozostały tylko resztki. Kanadyjki w pierwszej połowie niemal dogorywały, spisywały się bardzo słabo, tylko chwilami potrafiły zaskoczyć dobrą i skuteczną grą. Po przerwie to się jednak całkowicie zmieniło, bo Courtnay Pilypaitis i spółka tym razem grały niczym natchnione, każdy rzut stanowił już ogromne zagrożenie dla Brazylijek, które szybko utraciły przewagę. Tym samym na boisku rozpoczęła się prawdziwa walka, emocji było coraz więcej, bo obie ekipy sprzedać tanio skóry nie zamierzały, motywacji nie brakowało. Kanadyjki próbowały pójść za ciosem, nie tylko więc uzyskać prowadzenie, ale także odskoczyć. Niespełna cztery minuty przed końcem trzeciej partii koszykarki z Ameryki Północnej wygrywały 45:38, ale na więcej już ich stać nie było. Fragment gry, który pozostał zdominowały Canarinhos, narzuciły znów swój stylu, despotycznie sprawowały władzę na parkiecie. A jeśli dodamy do tego, że znów przypomniała o sobie Nascimento a dobrze prezentowała się Helena Luz, to otrzymujemy pełny obraz gigantycznej przewagi Brazylijek, udokumentowany doprowadzeniem do remisu. Podobnie jak w pierwszej konfrontacji w meczach o miejsca 9-12 rozstrzygnąć więc miała ostatnia kwarta. W lepszych nastrojach po kilku minutach były Kanadyjki, bo spore zagrożenie znów stanowiły najskuteczniejsze Smith i Pilypaitis. Ale reprezentantki Klonowego Liścia powoli traciły siły. Wprawdzie jeszcze kilkakrotnie zdobywał się na małe zrywy, ale Andrianinha Pinto a zwłaszcza Marques nie pozwoliły przeciwniczkom uwierzyć, że zwycięstwo jej w ich zasięgu. W końcówce podopieczne Colinasa były nie do zatrzymania, w efekcie pokonały koszykarki Allisona McNeilla 64:58 i w sobotę zagrają o dziewiąte miejsce z Japonkami. Kanadyjki miały doskonałą okazję do triumfu, lecz same ją zaprzepaściły - pudłowały bowiem zbyt często, notowały przestoje, które wykorzystywały oponentki, a co najistotniejsze opadły z sił w najważniejsznym momencie. Canarinhos były skutecznie, rzadziej rzucały, ale za to częściej meldowały się na linii rzutów osobistych, łatwe oczka z wolnych nie były bez wpływu na końcowy rezultat. W drużynie zwycięskiej błyszczały Marques, Nascimento oraz Machado. Ta pierwsza rzuciła 16 punktów, druga uzbierała o trzy oczka mniej, zaś trzecia notując 12 punktów i 13 zbiórek zaliczyła kolejne double-double w Czechach. W zespole przegranym prym wiodła - choć raziła nieskutecznością - Smith, która zapisała na swoje konto 17 oczek i 8 zbiórek, tym samym niewiele jej zabrakło do double-double.
Kanada - Brazylia 58:64 (11:18, 17:14, 17:13, 13:19)
Kanada: Kimberley Smith 17, Courtnay Pilypaitis 11, Natalie Achonwa 9, Krista Philips 7, Tamara Tatham 5, Teresa Gabriele 5, Chelsea Aubrey 2, Lizanne Murphy 2, Alisha Tatham 0, Jordan Adams 0, Kaela Chapdelaine 0. Brazylia: Iziane Castro Marques 16, Franciele Nascimento 13, Erika de Souza Machado 12, Helen Santos Luz 9, Adrianinha Pinto 8, Palmira Marcal 3, Kelly Santos Muller 0, Damiris Dantas Do Amaral 0, Karen Gustavo Rocha 0.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×