Hiszpanki po dramatycznym i zwycięskim boju w ćwierćfinale przeciwko Francuzkom, przystępowały do półfinału z Amerykankami na przegranej pozycji. - Ważne dla nas było to, żeby toczyć wyrównaną walkę w pierwszych minutach meczu. Niestety dla nas, USA szybko objęło duże prowadzenie - mówił po meczu Jose Ignacio Hernandez.
Amerykanki grają niesamowicie. Są zabójczo skuteczne w ataku, a w defensywie tworzą zaporę nie do przejścia. W meczu półfinałowym już po dwóch minutach gry prowadziły z Hiszpankami 11:1 i w zasadzie było po emocjach. - Mój zespół starał się rywalizować i walczyć przeciwko najlepszej drużynie świata - ocenił Hernandez.
Trener aktualnych brązowych medalistek mistrzostw Europy przed niedzielnym pojedynkiem ma nie lada problem. Przed najważniejszym meczem na turnieju jego zespół dotknęła jednak plaga kontuzji. W starciu z Francją urazu nabawiła się Sancho Lyttle, a w starciu z USA Amaya Valdemoro oraz Alba Torrens. - Mamy kilka kontuzji. Problemy ma Lyttle, Torrens i Valdemoro. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować ich zdrowiem - komentuje Hernandez.
Lyttle w meczu z Amerykankami w ogóle nie zagrała. Valdemoro urazu doznała natomiast w drugiej kwarcie meczu, w której to po starciu z Dianą Taurasi doznała kontuzji stawu skokowego. Obie to zdecydowanie najlepsze koszykarki w swojej reprezentacji, dlatego ich nieobecność również ma duże znaczenie w rozmiarach porażki w półfinale.
Hernandeza jednak bardzo ani porażka, ani jej rozmiary nie martwią. Bowiem najważniejszy mecz dopiero przed nimi. - Niedziela jest dla nas najważniejszym dniem na tym turnieju - kończy szkoleniowiec Wisły Can Pack Kraków.
W niedzielę, w swoim ostatnim meczu na tegorocznych mistrzostwach świata Hiszpanki zagrają o brązowy medal, a rywalem będą Białorusinki, które w sobotę po dogrywce przegrały awans do wielkiego finału w starciu z Czeszkami.