Mecz na słynnym obiekcie w Kalifornii to duże wydarzenie dla fanów NBA. Koszykarze nie zawsze lubią grać pod gołym niebem, choć tym razem nie było większego narzekania na warunki panujące na Indian Wells. Ciepły wieczór i brak wiatru nie przeszkadzał przede wszystkim Phoenix Suns, którzy bardzo łatwo uporali się z Dallas Mavericks. W pewnym momencie przewaga Słońc wynosiła nawet 24 punktów, co było wynikiem świetnej trzeciej kwarty.
16 punktów dla zwycięzców zanotował weteran Grant Hill, wśród pokonanych 13 oczek zgromadził Jose Barea. Mavs nie mogli skorzystać z usług Dirka Nowitzkiego, któremu takie warunki gry nie odpowiadały i wolał śledzić spotkanie z innej perspektywy.
Bardzo ciekawie zapowiadał się pojedynek w San Antonio, gdzie miejscowe Ostrogi podejmowały Miami Heat. Gwiazdy z Florydy, czyli LeBrona James i Chris Bosh grały jednak tylko w premierowej odsłonie, zdobywając odpowiednio 12 i dwa punkty. Wówczas Żar, grający tego dnia bez kontuzjowanego Dwyane Wade'a, posiadał inicjatywę, lecz po przerwie do zdecydowanej ofensywy przystąpili gospodarze. Wygrali ostatnie dwie odsłony różnicą ponad 20 oczek i nie dali szans faworytowi do mistrzostwa ligi. Trener Gregg Popovich sprawdził w tym meczu aż 16 graczy. Najlepsze wrażenie sprawił DeJuan Blair, autor 13 punktów i siedmiu zbiórek.
Niesamowite rzeczy działy się w Prudential Center w Newark, gdzie New Jersey Nets nie mieli prawa wygrać meczu z Philadelphią 76ers, a tymczasem tego dokonali! Na 13 sekund przed końcem gospodarze przegrywali różnicą siedmiu punktów, a jednak potrafili odwrócić losy meczu! - Wierzycie w to? Widzieliście kiedykolwiek takie coś? - nie mógł uwierzyć Rod Thorn, prezydent Szóstek.
Faktycznie, końcówka pojedynku była wręcz szalona. Najpierw trójkę trafił Anthony Morrow, a chwilę potem jego wyczyn skopiował Jordan Farmar. W międzyczasie Philadelphia przestrzeliła trzy z czterech rzutów wolnych, wydatnie pomagając swojemu rywalowi. Bohaterem meczu okazał się Stephen Graham, który równo z końcową syreną zapewnił Nets wygraną. Ze stanu 81:88 zrobiło się 90:89 i to w niecałe 13 sekund - wyczyn godny zapamiętania!
New Jersey Nets - Philadelphia 76ers 90:89 (15:24, 30:14, 14:30, 31:21)
(B. Lopez 23, T. Outlaw 15 (9 zb), J. Farmar 15 - A. Iguodala 20, T. Young 16, L. Williams 15)
Houston Rockets - Indiana Pacers 126:92 (30:29, 27:25, 33:15, 36:23)
(L. Scola 23 (11 zb), A. Brooks 17, K. Martin 16 - R. Hibbert 17, D. Granger 16, A.J. Price 14)
New Orleans Hornets - Memphis Grizzlies 90:97 (31:19, 15:22, 28:30, 16:26)
(T. Ariza 17, M. Belinelli 13, C. Paul 12, D. West 12 - Z. Randolph 21, S. Young 12, O.J. Mayo 11)
Milwaukee Bucks - Charlotte Bobcats 86:78 (25:24, 19:21, 23:12, 19:21)
(B. Jennings 18, D. Gooden 15, E. Ilyasova 15 - G. Wallace 15, D.J. Augustin 11, D. Brown 11)
San Antonio Spurs - Miami Heat 90:73 (26:26, 16:20, 28:17, 20:10)
(D. Blair 13, R. Jefferson 11, C. Jerrells 11 - L. James 12, J. Jones 12, B. Beverley 11)
Phoenix Suns - Dallas Mavericks 98:90 (20:25, 30:17, 36:22, 12:26)
(G. Hill 16, J. Richardson 15, C. Frye 12 - J. Barea 13, C. Butler 12, D. Stevenson 9)