Jeden punkt zadecydował - relacja z meczu KPSW Astoria Bydgoszcz - Olimp MKS Start Lublin

Duża ilość rzutów za trzy punkty i skuteczna obrona w ostatniej kwarcie dały koszykarzom Startu Lublin minimalne zwycięstwo 67:66 w niedzielnym pojedynku w Bydgoszczy. Tym samym, niemoc Astorii trwa dalej.

Sebastian Nowak
Sebastian Nowak

Przed pojedynkiem KPSW Astorii Bydgoszcz z Olimpem MKS Start Lublin oba zespoły nie mogły się pochwalić dobrym bilansem po pierwszych trzech rundach I ligi. Przyjezdni wygrali tylko jeden mecz, a gospodarze - wszystkie swoje spotkania przegrali. Taka sytuacja zapowiadała wyrównaną i twardą walkę.

Bydgoszczanie rozpoczęli od prowadzenia 4:0, ale arbiter szybko ostudził ich nerwową grę i to goście wygrywali po pierwszej kwarcie 18:13. Brak skuteczności w zespole beniaminka I ligi pozwolił lublinianom na powiększenie tej przewagi, która po rzucie za trzy punkty Łukasza Jagody wzrosła do stanu 25:13. Koszykarze Astorii próbowali nadrabiać straty rzutami zza linii 6,75 m, ale w pierwszej połowie ta sztuka udało się im się tylko jeden raz. W końcówce drugiej kwarty bydgoszczanie zaliczyli jednak kilka udanych zbiórek i do szatni schodzili przegrywając tylko 32:36.

- Sami spowodowaliśmy, że ta różnica punktowa została zniwelowana, bo w pięciu ostatnich minutach drugiej kwarty mieliśmy pięć fauli, a prokurowaliśmy faule, kiedy nie było zagrożenia koszowego w danym momencie, tylko faul był gdzieś przy połowie, nie po kontrze - tłumaczył utratę tej przewagi trener Startu, Dominik Derwisz.

Początek drugiej kwarty to dalsza pogoń Astorii, która po punktach zdobytych przez Łukasza Paula doprowadziła do remisu 36:36. Bydgoszczanie zdołali nawet wysforować się na trzypunktowe prowadzenie 43:40, ale po "trójce" Pawła Kowalskiego, przyjezdni znowu mieli dwa punkty więcej. Kolejne minuty to wymiana ciosów i po trzeciej kwarcie na tablicy wyników wyświetlał się remis 51:51. W ostatniej części gry przebudził się Mateusz Bierwagen, po którego celnej "trójce" Asta prowadziła nawet 66:58. Do końca spotkania pozostały cztery minuty i wydawało się, że Start nie zatrzyma rozpędzonych bydgoszczan, ale goście te straty zniwelowali w zaledwie półtorej minuty. (66:66). Ostatnie akcje wszyscy kibice w hali przy ul. Waryńskiego oglądali już na stojąco. Start mógł szybko zapewnić sobie wygraną, ale nie potrafił wykorzystać rzutów wolnych. Na dziesięć sekund przed końcem spotkania, przy stanie 66:67 piłka znalazła się po stronie Asty, ale arbiter odgwizdał faul w ataku i stało się jasne, że lublinianie wyjadą z Bydgoszczy z dwoma punktami.

- Mniej niż jeden już przegrać nie można i najwyższy czas wygrać. Myślę, że nastąpi już to w Siedlcach - powiedział po meczu przybity trener Astorii, Jarosław Zawadka. - Zawodnicy chcą, ale często blokuje ich psychika. Mieliśmy dziś trzy celne rzuty za trzy przy dwudziestu czterech oddanych i to jest koszmar.

Start po tej szczęśliwej wygranej awansował na dziewiątą lokatę w tabeli I ligi. Astoria spadła na 14. miejsce i wyprzedza już tylko zespoły Spójni i SKK.

KPSW Astoria Bydgoszcz - Olimp MKS Start Lublin 66:67 (13:18, 19:18, 19:15, 15:16)

Astoria:
Gliszczyński 18 (1x3), Bierwagen 17 (2x3), Szyttenholm 13, Paul 10, Plebanek 4, Laydych 2, Baliński 2, Trela 0, Czyżnielewski 0, Szopiński 0, Robak 0,

Olimp: Kowalski 12 (2x3), Jagoda P. 11 (2x3), Myśliwiec 10, Łuszczewski 8 (2x3), Jagoda Ł. 8 (2x3), Prażmo 6 (1x3), Aleksandrowicz 2, Szadura 0,

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×