Myśleli o kontuzji kolegi - relacja z meczu Znicz Basket Pruszków - Sportino Inowrocław

Trener Paweł Czosnowski w Zniczu Basket pracuje od połowy drugiej rundy poprzedniego sezonu. Od tego czasu trzy razy wygrywał cztery spotkania z rzędu, piątego już nigdy. Jego podopieczni ulegli na własnym parkiecie Sportino Inowrocław, przegrywając wyraźnie ostatnią kwartę. Przed ostatnią częścią meczu kontuzji kolana nabawił się Daniel Wilkusz,

Wychowanek Asseco Prokomu Sopot urazu nabawił się pod koniec trzeciej kwarty przy próbie zbiórki w ataku. Koszykarz spadł na parkiet na jedną nogę, w tym momencie jego kolano wygięło się w nienaturalny sposób, a but uległ zniszczeniu. Skrzydłowy przez kilka chwil leżał na boisku, którego zniósł go Wojciech Żurawski. Pierwsza diagnoza mówi o zerwaniu więzadeł krzyżowych bądź skręceniu kolana, gdyż badanie RTG nie wykazało zmian w kośćcu. Do momentu odniesienia kontuzji koszykarz rzucił 11 punktów i miał 5 zbiórek.

Po zejściu Wilkusza pruszkowianie zaczęli grać z mniejszym zaangażowaniem w obronie, słabiej prezentowali się też w ataku. - Ta kontuzja siedziała w naszych głowach - przyznał Adrian Suliński. - Nasz młody rozgrywający Marek Szumełda-Krzycki powiedział mi nawet po meczu, że zrobiło mu się niedobrze - mówił szkoleniowiec Znicza Basket Paweł Czosnowski. - Profesjonalny sportowiec mimo wszystko powinien zapomnieć i skupić się na grze, ale jako były zawodnik sam wiem, że to trudne - dodał trener.

Na początku czwartej kwarty Sportino przegrywało różnicą dziewięciu punktów (53:62), ale mimo to grało konsekwentnie. Akcje gości nie były może piękne, lecz skuteczne. Inowrocławianie dobrze prezentowali się też w defensywnie skutecznie odcinając od podań strzelców. - Wróciliśmy do gry pod koniec trzeciej kwarty, kiedy poprawiła się nasza defensywa - wyjaśniał trener Sportino, Aleksander Krutikow. - Nie mogliśmy sobie poradzić z nietypowo grającym rywalem. Praktycznie wszyscy koszykarze gospodarzy grali przodem do kosza, w szerokim ustawieniu, a do tego dobrze penetrowali - uzupełnił szkoleniowiec gości.

- Graliśmy pod koniec bardzo mądrze, zmuszając słabiej grających graczy do podjęcia decyzji. Na nasze szczęście rywale wtedy pudłowali. Lepiej dysponowanych rzutowo zawodników, takich jak Dominik Czubek odcinaliśmy od podań, to nam się udało - dodał Krutikow.

Przyjezdni w drugiej kwarcie prowadzili już ośmioma punktami (31:23), ale po roszadach w składzie dokonanych przez szkoleniowca ją utracili. - Ta nierówna gra jest naszym problemem, głównie gdy grają zawodnicy rezerwowi. Szczęśliwie mimo tych problemów wygrywaliśmy mecze. Wiemy jednak, że to jest nasz problem - wyjaśnił trener czwartego zespołu pierwszej ligi.

- Mimo mniejszego doświadczenia, mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Przez ponad pięć minut nie potrafiliśmy jednak trafić do kosza. To był kluczowy moment - zakończył Czosnowski.

Znicz Basket Pruszków - Sportino Inowrocław 69:76 (21:25, 19:15, 20:13, 9:23)

Znicz Basket Pruszków: G. Malewski 18 (2), A. Misiewicz 14 (1), D. Wilkusz 11 (1), M. Szumełda-Krzycki 10, D. Czubek 6 (1), A. Suliński 5, P. Machynia 3 (1), P. Szymański 2, W. Fraś 0

Sportino Inowrocław: W. Rosnowski 18 (2), Ł. Żytko 14 (1), W. Żurawski 14, J. Sulowski 13 (2), W. Kus 9 (1), A. Lichodziejewski 6, M. Strzelecki 2, P. Mowlik 0, T. Piotrkiewicz 0, H. Wierzbicki 0

Źródło artykułu: