Tomasz Herkt: Defensywa nie z przypadku

Beniaminek Zastal Zielona Góra objawieniem rozgrywek Tauron Basket Ligi. Lubuska drużyna zanotowała w sobotę czwarte ligowe zwycięstwo, tym razem odprawiając z kwitkiem faworyzowany Trefl Sopot 72:71. Podopieczni Tomasza Herkta zwycięstwo zawdzięczają kapitalnej defensywie w drugiej połowie spotkania.

- 31 punktów zdobytych przez rywala w trzeciej i czwartej kwarcie to jest to, o co nam przede wszystkim chodzi. Żelazna defensywa to klucz do sukcesu i ważne by nie wynikała z przypadku, ale z zamierzonego działania. W naszym przypadku tak właśnie jest - mówił po meczu Zastal Zielona Góra - Trefl Sopot trener tych pierwszych, Tomasz Herkt. Jego podopieczni pokonali nadmorską ekipę 72:71 i tym samym zanotowali czwarte ligowe zwycięstwo z rzędu. Prawdopodobnie żaden z fanów Zastalu nie liczył na aż tak skuteczny początek sezonu.

Zielonogórzanie tymczasem grają koszykówkę naprawdę skuteczną zarówno w ofensywie, jak i defensywie i dzięki temu wygrywają. - Jeśli zwyciężamy w czwartym meczu i w czwartym meczu zatrzymujemy naszych przeciwników na granicy mniej więcej 70 punktów, to nie ma w tym przypadku. Gdyby nie nasza solidna obrona, wcześniejsze spotkania oraz to przeciwko Treflowi z pewnością potoczyłyby się zupełnie inaczej - tłumaczy szkoleniowiec beniaminka ligi, któremu rywale aplikowali kolejno 61, 58, 79 i 71 oczek, co daje średnią jedynie 67,5 punktu traconych na mecz.

Kluczowa dla losów spotkania z Treflem okazała się trzecia kwarta. Do przerwy bowiem sopocianie prowadzili jeszcze 40:33, lecz po zmianie stron zdecydowanie lepiej w szeregach gospodarzy zaprezentowali się ci, na których fani liczyli najbardziej, czyli Chris Burgess i Żarko Comagić, jak i również gracze drugiego planu: Maciej Raczyński oraz Jakub Dłoniak. Dobra gra zaraz po zmianie stron pozwoliła gospodarzom wyjść na dziesięciopunktowe prowadzenie po trzech kwartach (59:49), lecz nie przesłoniła wcześniejszych problemów w głowie trenera Herkta.

Szkoleniowiec Zastalu miał pretensję do swoich podopiecznych zwłaszcza o grę w ataku. - W pierwszej i drugiej kwarcie graliśmy, jakby to powiedzieć, bardzo bojaźliwie. Miałem wrażenie, że chłopaki nie wierzą, że mogą wygrać ten mecz. A przecież nie musimy oglądać się za zwycięstwami grając tylko przeciwko Polonii czy Siarce, przy całym szacunku dla tych zespołów, ale możemy walczyć z każdym - wyjaśniał trenera zielonogórzan, konkretyzując po chwili swoje stanowisko - Wydawało mi się, że na początku pojedynku moi koszykarze mieli spore problemy z podejmowaniem decyzji. Nie wiedzieli czy lepiej będzie podawać, czy rzucać i stąd nasze problemy.

Opiekun rewelacji sezonu dostrzegł również błędy swoich zawodników w samej końcówce meczu. Na dwie minuty przed końcem Zastal prowadził bowiem różnicą jeszcze 10 oczek i wydawało się, że utrzyma bezpieczną przewagę do ostatniej syreny. Wówczas jednak u młodych, niedoświadczonych graczy zielonogórskiej ekipy górę wzięły emocje. - Dziesięć punktów przewagi to żadna przewaga i nie może być tak, że popełniamy błędy, które mogą kosztować nas dwa oczka. Musimy brać odpowiedzialność za takie rzeczy jak dziś. Alley-oopy są piękne i publiczność uwielbia, ale musimy wiedzieć na co kiedy możemy sobie pozwolić. A tymczasem w sobotę zagraliśmy w końcówce tak, jakbyśmy chcieli zrobić wszystko by to rywal wrócił do gry - denerwował się Herkt.

Ogółem jednak szkoleniowiec Zastalu nie miał powodów do zmartwień, wszak jego team wygrał po raz czwarty w lidzie i jest jedyną, obok Energi Czarnych Słupsk, ekipą, która nie zaznała jeszcze goryczy porażki. Teraz jednak zielonogórzan czeka seria ciężkich spotkań - właśnie z Czarnymi, a ponadto z Anwilem i PGE Turowem. Spotkania te pokażą prawdziwą jakość zespołu. - Cieszę się, że do tak trudnych spotkań podchodzimy z bilansem 4-0. To dla nas bardzo ważny element psychologiczny - kończy swoją wypowiedź trener beniaminka.

Źródło artykułu: