Przed spotkaniem więcej szans na zwycięstwo dawało się gorzowiankom, które na własnym parkiecie potrafią dokonywać cudów i wygrywać z najlepszymi. W zespole Dariusza Maciejewskiego panowały bojowe nastroje i wielka wola zwycięstwa. Ta atmosfera udzielała się także kibicom, którzy przywitali obie drużyny ogromnymi transparentami, w tym powitaniem: Welcome to hell. Doping był tak gorący, jak temperatura w piekle.
Gorzowianki dobrze rozpoczęły spotkanie grając skutecznie w obronie i ataku. Gra akademiczek mogła się podobać nie tylko w pierwszej i drugiej kwarcie. Podopieczne Dariusza Maciejewskiego zademonstrowały ogromną desperację w grze, a Justyna Żurowska pokazała jak dobrą jest zawodniczką. W dużej mierze to właśnie jej gra sprawiała, że AZS PWSZ do przerwy zszedł z prowadzeniem w meczu.
Kapitan akademiczek grała na bardzo wysokim, europejskim poziomie, z zaangażowaniem godnym pochwały. Jej koleżanki starały się pomóc jak tylko mogły, ale gorzowskiej ekipie brakowało odrobiny szczęścia. Po przerwie pierwsze minuty były najtrudniejszym i najsłabszym momentem w grze KSSSE AZS PWSZ. Przed końcem tej kwarty gorzowianki zdołały jednak odrobić część punktów i nadal pozostawać w grze.
W ostatniej odsłonie, wygranej przez gorzowianki, pierwsze pięć minut było koncertową grą w ich wykonaniu i gdyby udało im się wytrzymać z taką efektywnością do końca - odprawiłyby Włoszki z kwitkiem. Niestety w decydujących momentach, gdy przewaga gości malała do jednego, dwóch, trzech punktów zabrakło odrobiny szczęścia. Ale przełomowym i być może decydującym momentem w meczu było niezaliczenie dwóch punktów zdobytych przez Jelenę Leuczankę uznając, że dopuściła się ona sfaulowania rywalki. Sytuacja wprawiła we frustrację i kibiców, i trenera jako przynajmniej sporna i niewiarygodna.
Gorzowianki ostatecznie przegrały czterema punktami, choć ich gra mogła się podobać. Zwłaszcza to zaangażowanie, które prezentowały Justyna Żurowska czy Katarzyna Dźwigalska. W całym meczu doskonale zaprezentowała się Agnieszka Skobel, której szybkość, intuicja i "czytanie gry" jest bardzo dobrym prognostykiem na dalszą część sezonu i jej przyszłość reprezentacyjną. Ta młoda poznanianka jest diamentem w drużynie Dariusza Maciejewskiego. Podobnie jak "hit transferowy" - Jo Leedham.
Pojedynek euroligowy pomiędzy AZS PWSZ i Berettą Famila miał być pięknym starciem dwóch genialnych centrów Janel McCarville i Jeleny Leuczanki. Tak się jednak nie stało, bo Włoszki skutecznie blokowały Białorusinkę, a gorzowianki całkowicie wyeliminowały z gry Amerykankę, która nie trafiła żadnego z sześciu rzutów do kosza! Tymczasem jej zmienniczka - francuska reprezentantka Isabelle Yacoubou-Dehoui dokonała rzeczy niemożliwej - właściwie samodzielnie wygrywając z rywalkami z Gorzowa. Zaliczyła double-double notując 10 zbiórek, z czego 7 w obronie i aż 31 punktów. Akademiczki nie mogły znaleźć na nią sposobu, bo to był jej dzień. Chwile, które dały zwycięstwo Schio.
KSSSE AZS PWSZ Gorzów - Beretta Famila Schio 70:74 (21:15, 20:25, 14:21, 15:13)
KSSSE AZS PWSZ: Kalana Greene 14, Justyna Żurowska 12, Jelena Leuczanka 11, Samantha Jane Richards 10, Katarzyna Dźwigalska 6, Johanna Leedham 5, Agnieszka Skobel 4, Agnieszka Kaczmarczyk 4, Izabela Piekarska 4
Beretta Famila: Isabelle Yacoubou-Dehoui 31 (10 zb), Rafaella Masciadri 14, Liron Cohen 9, Chiara Pastore 7, Laura Macchi 6, Jenifer Nadalin 5, Maja Erkic 2, Elisabetta Moro 0, Janel McCarville 0