Liczy się tylko medal - wywiad z Mantasem Cesnauskisem, kapitanem Energi Czarnych Słupsk

- Zawsze jest tak, że przed sezonem, w meczach towarzyskich, nie jesteśmy taką drużyną jak teraz, podczas sezonu - przyznał Mantas Cesnauskis, którego drużyna przed sezonem skazywana była na porażkę w lidze. Obecnie Energa Czarni Słupsk, z kompletem punktów, są liderem polskiej Tauron Basket Ligi.

Dominik Wronka: Pięć meczów - pięć zwycięstw, rewelacja. Spodziewaliście się takiego przebiegu sytuacji?

Mantas Cesnauskis: Zawsze jest tak, że przed sezonem, w meczach towarzyskich, nie jesteśmy taką drużyną jak teraz, podczas sezonu. Nigdy nie przygotowujemy się na to co będzie za trzy, cztery czy nawet pięć meczów. Zawsze przygotowujemy się na jeden mecz i oczywiście chcemy go wygrać, ale jak na razie kolejkę w kolejkę jesteśmy dobrze przygotowani. Dzisiaj dopisało nam jeszcze szczęście dlatego taki wynik.

Co składa się na waszą świetną grę?

- Wszystko się na to składa. Jesteśmy drużyną składającą się z dobrych zawodników. W każdym meczu inny zawodnik może być liderem drużyny i w tym upatruje naszego sukcesu. Mamy bardzo dobrego trenera, który nas bardzo dobrze ustawia, rotuje. Mamy dobrych zarówno obcokrajowców, jak i Polaków w składzie. Jak na razie jesteśmy na dobrej drodze…

Po dwóch stosunkowo łatwych meczach z Turowem i AZSem przyszło Wam zagrać dwa, które były już trudniejsze - z Kotwicą i Polpharmą. Wasza gra w tych spotkaniach nie wyglądała już tak samo jak w poprzednich.

- Zawsze tak będzie. Nie jesteśmy jeszcze aż tak świetną drużyną, która będzie każdy mecz wygrywać dwudziestoma punktami po pierwszej połowie. Po prostu są mecze, w których możemy wygrać taką różnicą, a są i te cięższe, jak dziś, które rozstrzygają się w końcówce.

Kto w Twoich oczach zasługuje na wyróżnienie, za wkład włożony zarówno w treningi, postępy, jak i poświęcenie w trakcie meczów?

- Ja nigdy nikogo nie wyróżniam. Po prostu to nie ma sensu. Na parkiecie jest pięciu zawodników i ewentualnie ich można chwalić, bo spisuje się naprawdę dobrze. Na boisku i poza nim wszyscy trzymamy się razem, możemy na siebie liczyć i to też pomaga nam w późniejszej grze.

Obecny sezon jest bardzo ważny dla Dainiusa Adomaitisa w roli trenera. Uważasz, że jest to dobry człowiek na dobrym miejscu?

- Dotychczas widać, że to dobry trener, który jeszcze nie przegrał meczu. Dainius był bardzo dobrym graczem na ligowym poziomie i przekazuje po prostu nam takie malutkie rzeczy, które okazują się później bardzo ważne na polskich parkietach. Mam z nim dobry kontakt, z resztą jak każdy z nas, w końcu niedawno sam był jeszcze koszykarzem i wie jak podejść do każdego zawodnika indywidualnie.

Jaki zespół udało się złożyć Dainiusowi Adomaitisowi?

- Jak widać! Super! (śmiech) Zebrał zawodników, którzy do siebie pasują. Treningi odbywają się w dobrej atmosferze. Nie przegraliśmy dotychczas meczu w lidze. Jest dobrze…

Już niemalże standardowo na boisku prezentujesz się bardzo dobrze. Jesteś zadowolony ze swojej formy?

- Jestem zadowolony, że wygrywamy wszystko. Jeśli chodzi o formę - ja mogę grać w każdym meczu i nie zdobywać punktów, ale pod warunkiem, że moja drużyna będzie wygrywać.

Z obecną dyspozycją możecie zdziałać naprawdę wiele. Czy po pierwszych pięciu meczach zmieniły się Twoje cele na ten sezon?

- Nie, nie zmieniałem celów. Nadal liczy się tylko medal.

Jak czujesz się po otrzymaniu polskiego paszportu?

- Na razie jeszcze ciężko mi się przyzwyczaić. Całe życie posługiwałem się zielonym paszportem, a teraz, gdy mam 29 lat, muszę korzystać z czerwonego! (śmiech) Na pewno bardzo się cieszę i wydaje mi się, że jest to dobra wiadomość dla Dainiusa Adomaitisa, który będzie mógł dokonywać lepszych roszad zawodników podczas meczów. Jak pokazał sobotni mecz - gram już jako Polak. Drugą sprawą jest to, że cieszy się z tego moja rodzina, która właśnie mieszka w Polsce i ja chcę być ciągle z nimi.

Czyli do Polski przyciągnęła cię rodzina?

- Tak, oczywiście rodzina i koszykówka.

Co najbardziej podoba Ci się w Polsce?

- Wszystko, bo ja czuje się tutaj jak w domu. Mam dużo przyjaciół, jest tutaj moja rodzina.

Chciałbym jeszcze porozmawiać o słupskich kibiców. Rewelacja to chyba mało powiedziane.

- Naprawdę w tym sezonie jestem po prostu w szoku. Takiego dopingu jeszcze nie było. Dzisiaj, kiedy siedziałem na ławce, słysząc ten krzyk czułem jakby serce ze mnie wychodziło, ale to pomaga. Szczególnie po sobotnim meczu chciałbym podziękować kibicom, bo to oni wygrali ten mecz. Oni byli jak szósty gracz w meczu z Zastalem.

Komentarze (0)