Szalony Scott - relacja z meczu Kotwica Kołobrzeg - PGE Turów Zgorzelec

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

PGE Turów Zgorzelec w trzeciej kwarcie prowadził w Kołobrzegu z Kotwicą różnicą 18 punktów, a mimo tego przegrał po dogrywce 87:90. W zespole trenera Jacka Winnickiego zabrakło lidera, który w kluczowym momencie meczu wziąłby na siebie ciężar zdobywania punktów. Tego miała Kotwica - Amerykanina Teda Scotta.

Zgorzelczanom w Kołobrzegu bardzo ciężko grało się w poprzednich rozgrywkach. W sezonie zasadniczym PGE Turów uległ 63:73 a w fazie pre play-pff wygrał tylko 80:78. Mimo że Kotwica źle rozpoczęła bieżący sezon to PGE Turów nie spodziewał się łatwej przeprawy.

Goście od początku kontrolowali przebieg meczu i nic nie zwiastowało by z Kołobrzegu mieliby wracać do domu na tarczy. Pod koszem radził sobie Ivan Zigeranović i w pierwszej kwarcie zdobył 6 punktów. Wtórował mu Bartosz Bochno, po punktach którego przyjezdni po pierwszej kwarcie wygrywali 20:16. W drugich 10 min kołobrzeżan do walki podrywał jeden z najlepszych strzelców rozgrywek Ted Scott. Amerykanin rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, ale w ciągu 10 min gry miał na swoim koncie 18 pkt. Za jego sprawą po kwadransie gry Kotwica przegrywała tylko 28:29. Dzięki poprawionej obronie i pięciu punktach z rzędu Marco Brkicia do szatni na prowadzeniu schodzili jednak zgorzelczanie 43:35.

Drużyna trenera Jacka Winnickiego jeszcze lepiej grała przez większą część trzeciej kwarty. Przyjezdni co chwilę dziurawili kosz rywali i m.in. za sprawą serii punktów Gabińskiego prowadzili nawet różnicą 18 pkt. Od tego momentu goście chyba uwierzyli, że jest już po meczu. W tym czasie przebudził się Darell Harris, a po świetnej pierwszej połowie ponownie zaczął punktować Scott. Przewaga PGE Turowa topniała z każdą kolejną akcją Kotwicy. Na kilku punktowym prowadzeniu cały czas utrzymywali się jednak goście i kiedy w 34. min za 5 przewinień parkiet musiał opuścić Harris wydawało się, że nic złego przyjezdnym się nie stanie. Nic bardziej mylnego. Zmobilizowani gospodarze pod dowództwem swojego lidera Scotta 2 min później doprowadzili do remisu (67:67). Jeszcze na mniej niż minutę przed końcem po punktach Jacksona PGE Turów wygrywał 79:76, ale po rzucie z dystansu Scotta był remis i o losach meczu decydowała dogrywka. Dodatkowy czas gry Kotwica rozpoczęła od prowadzenia 7:0. Goście zdołali jeszcze poderwać się do walki i na minutę przed końcem po punktach Toreya Thomasa odzyskali prowadzenie (87:86).

Emocje sięgnęły szczytu kiedy Kotwica nie złożyła broni i odzyskała prowadzenie za sprawą szalejącego Scotta, który w całym meczu zdobył 37 pkt. Ostatnie słowo w meczu mogło należeć do Brkicia, ale ten przestrzelił z dystansu i PGE Turów przegrał 87:90. W trakcie całego meczu z ławki rezerwowych nie podniósł się Robert Tomaszek, który był liderem swojej drużyny w poprzednim meczu z AZS Koszalin. Efekt? W kluczowych momentach meczu dla PGE Turowa nie miał kto zdobywać punktów spod kosza. - Nie chciałbym wypowiadać się na temat meczu z Kotwicą - uciął Tomaszek. Zmiennikiem Zigeranovicia był Mateusz Jarmakowicz, który w ciągu 10 min zdobył punkt i miał jedną zbiórkę. Z nieoficjalnego ale sprawdzonego źródła dowiedzieliśmy się, że pomiędzy byłym kapitanem PGE Turowa a trenerem Jackiem Winnickim stosunki, delikatnie mówiąc, nie są najlepsze. Dla klubu ze Zgorzelca szkoda tylko, że w Kołobrzegu ucierpiał na tym cały zespół.

Kotwica Kołobrzeg - PGE Turów Zgorzelec 90:87 (16:20, 19:23, 17:19, 27:17, d. 11:8)

Kotwica: Scott 37 (3), Fischer 17 (3), Harris 15, Sikora 6 (1), Zabłocki 5 (1), Djurić 4 (1), Sarzało 3 (1), Henderson 2, Diduszko 1, Bręk 0.

PGE Turów: Thomas 15 (2), Brkić 14 (2), Jackson 12, Kuebler 11 (3), Wysocki 11, Gabiński 10 (1), Zigeranović 7, Bochno 6, Jarmakowicz 1, Koljević 0.

Źródło artykułu: