NBA: Zła passa Hawks odchodzi w niepamięć

Po świetnym początku drużyny z Atlanty nastąpiła prawdziwa zapaść. Jastrzębie przegrały cztery mecze z rzędu. Podopieczni Larry'ego Drew przerwali czarną serię w starciu z Minnesota Timberwolves.

Początek spotkania nie zapowiadał sukcesu gospodarzy. Leśne Wilki dobrze zaczęły. W krótkim odstępie czasu przyjezdni zdobyli 11 punktów z rzędu i nie stracili żadnego. Za sprawą tego przestoju Atlanta przegrywała 7:17. Zawodnicy trenera Drew zdołali odrobić straty i jeszcze przed końcem pierwszej kwarty znaleźli się na czele. Jastrzębie pomimo zakusów swoich rywali prowadzenia nie oddały do ostatniej syreny.

Gorąco w Philips Arena zrobiło się w czwartej kwarcie. Hawks uśpieni bezpieczną przewagą (93:78) pozwolili przeciwnikom zbliżyć się na zaledwie pięć oczek. Stało się to możliwe dzięki rzutom z dystansu. Właśnie po jednym z nich w wykonaniu Corey Brewera było 97:92 dla gospodarzy. Larry Drew aby uspokoić swój zespół poprosił o czas. Przerwa dobrze podziałała na Atlantę. Punkty Josha Smitha i Joe Johnsona pozwoliły zwiększyć przewagę do jedenastu punktów (103:92) na niespełna dwie i pół minuty przed końcem.

Minnesota wytoczyła swoje dwa najcięższe działa w postaci Michela Beasley (25pkt) i Kevina Love (22pkt i 17zb), ale było to zbyt mało, aby pokonać Jastrzębie.

W ekipie gospodarzy dobrze spisał się duet Al Horford - Smith, który zdobył w sumie 51 oczek. Dzięki wygranej nie powtórzyła się sytuacja z 2008 roku, kiedy to Atlanta przegrała pięć spotkań z rzędu.

Atlanta Hawks - Minnesota Timberwolves 111:105 (30:27, 30:25, 23:20, 28:33)

Atlanta: Horford 28 (10zb), Smith 23 (10zb), Johnson 17 (5as).

Minnesota: Beasley 25, Love 22 (17zb), Telfair 18 (8as).

Źródło artykułu: