Monika Sibora: Lechici na Bułgarskiej mieli gorzej!

Ani rywal, ani zimno, ani nic innego nie przeszkodziło koszykarkom Artego Bydgoszcz w odniesieniu pierwszej historycznej wygranej w Ford Germaz Ekstraklasie nad lokalnym rywalem, czyli toruńską Energą. W hali Chemik w Bydgoszczy emocji było co nie miara. Świadczyć o tym może fakt, że do rozstrzygnięcia tego pojedynku potrzebna była dogrywka, a w niej losy meczu rozstrzygnęły się dopiero na 5 sekund przed końcową syreną.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

Nim jednak doszło do derbowego pojedynku, zawodniczki obu ekip, jak i fani obu drużyn, musieli się zmierzyć ze swoim wspólnym rywalem, jakim było zimno. Jak przekonuje jednak Monika Sibora, niska temperatura nie miała wpływu na wynik meczu. - No cóż, przyzwyczaiłyśmy się do tego, bo warunki na hali są takie, a nie inne. Ale temperatura nie miała żadnego wpływu na wynik meczu - mówi kapitan Artego, która jednak uważa, że inni mieli jeszcze gorzej. - Myślę, że i tak Lechici na Bułgarskiej w meczu z Juventusem Turyn dzień wcześniej mięli gorzej! (śmiech)

Sam mecz dostarczył kibicom ogromnych emocji i chyba dzięki nim udało im się nie zamarznąć pomimo tego, że mecz nie trwał 40 minut, a 45. Do jego rozstrzygnięcia potrzebna była bowiem dogrywka, w której emocje też towarzyszyły rywalizacji do ostatniej syreny. Po niej jednak z wygranej cieszyć mogły się gospodynie, które to po raz pierwszy wygrały z Energą Toruń w Ford Germaz Ekstraklasie. Można zatem śmiało powiedzieć, że zawodniczki Artego, które wystąpiły w tym meczu, przeszły do historii swojego klubu.

- Aż tak? W sumie to lubię przechodzić do historii (śmiech) - oceniła z uśmiechem na twarzy popularna "Siba". - Rywalizacja derbowa nie jest mi obca, bo kiedy grałyśmy z Mrozikiem (Natalią Mrozińską - przyp. red.) w Poznaniu, to przez kilka lat dochodziło do derbowych meczów pomiędzy AZS-em i MUKS-em. Zdawałyśmy więc sobie sprawę z wagi tych zawodów. Jak dotąd trzy razy Artego ścierało się z Energą i wszystkie pojedynki przegrywało. Już miesiąc temu - w pierwszym meczu z Toruniem - mogłyśmy pokusić się o zwycięstwo... nie udało się wtedy, udało się teraz. Wierzyłam w to zwycięstwo już po obejrzeniu meczu Torunia z Gorzowem, które wygrały Torunianki. Pomyślałam, że to jest dla nas szansa! Rywal wygrał z mocnym zespołem i przyjedzie do nas rozluźniony i pewny siebie. I tak się też stało.

Dramaturgia spotkania była ogromna, a sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Zaczęło się od dominacji gospodyń, ale z każdą minutą rozkręcały się przyjezdne, które w pewnym momencie prowadziły już dość znacznie. W czwartej kwarcie kolejny atak przypuściły jednak gospodynie, a na 30 sekund przed końcem wynik brzmiał 76:72 na ich korzyść. Niestety dla nich Lizanne Murphy najpierw wykorzystała jeden rzut wolny, a po chwili trafiła zza linii 6,75 po stracie bydgoszczanek przy wprowadzaniu piłki do gry. Dogrywki zatem wcale nie musiało być...

- Dokładnie tak. W całym meczu popełniałyśmy bardzo głupie błędy, które torunianki skrupulatnie wykorzystywały. Straty, niepotrzebne przekazy w obronie, brak pomocy... spokojnie mogłyśmy prowadzić, tak jak na początku spotkania, kiedy wygrywałyśmy nawet 7:0 - ocenia Sibora. - Piękne akcje przeplatałyśmy słabszymi momentami. W końcu - kobieta zmienną jest, stąd też tyle emocji. Fajnie, że kibice w całej Polsce mogli zobaczyć tak świetne widowisko.

Sibora w całym meczu uzbierała na swoim koncie 7 punktów (75 procent skuteczności w rzutach z gry), 4 zbiórki, 2 asysty i przechwyt mając swój duży udział w wygranej. Swoje dodały też Kristen Morris oraz Agnieszka Szott. W decydujących momentach meczu, czyli dogrywce, sprawy w swoje ręce wzięła jednak Stephanie Raymond, której to m.in. "trójka" na 5 sekund przed końcem dogrywki dała jednopunktową wygraną Artego. - Co do naszej bohaterki, to Stephanie jest po prostu niesamowita! Po raz kolejny podjęła ryzyko, podobnie jak w meczu z Lotosem, i brawa dla niej.

Rywalizacja z Energą Toruń była również szczególna dla Angeli Tisdale, która debiutowała tym meczem w ekipie Artego. - Trudno coś konkretnego powiedzieć o naszej "małej", bo nie dość, że to był jej pierwszy mecz, to w sumie pierwszy raz się zobaczyłyśmy w szatni przed meczem. Miała więc ciężkie zadanie - oceniła występ nowego nabytku Artego kapitan zespołu. Tisdale na parkiecie spędziła 19 minut, a w tym czasie wywalczyła 7 punktów, 5 zbiórek, 2 asysty i 2 przechwyty. Amerykanka miała jedynie poważne problemy ze skutecznością, gdyż wykorzystała tylko jeden rzut z dziewięciu prób.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×