Problemy ze zdrowiem poznanianek były tak duże, że klub wystąpił nawet do władz ligi z prośbą o przełożenie meczu z UTEX ROW Rybnik. Ostatecznie do tego nie doszło, Akademiczki wygrały, ale jeszcze w piątek pod znakiem zapytania stał występ Elżbiety Mowlik i Agnieszki Makowskiej. - Rzeczywiście zdrowie nam się trochę posypało w tym tygodniu - przyznała ta druga. - Ja nie trenowałam kilka dni, kilka innych dziewczyn również.
- Przez to skład na treningach był mocno niekompletny, bo trzy zawodniczki były chore, a dodatkowo czekałyśmy na przylot Amerykanki. Nawet jeszcze w piątek miałyśmy na treningu problem z zagraniem 5 na 5 - powiedziała Makowska.
Problemy te nie pozostały bez wpływu na obraz gry poznańskiej drużyny. - Na początku grałyśmy bardzo chaotycznie, znowu były problemy ze skutecznością. Znowu na własnej hali, trzeba być mistrzem, żeby na tak pudłować. Nie mogłyśmy normalnie trenować i to odbiło się na grze - wyjaśniła. - W pierwszej połowie nie było też najlepiej z obroną, rozstrzelała się Koehn. W przerwie trener nam kilka słów powiedział, wyjaśnił jak bronić i w drugiej połowie było już całkiem fajnie, stąd taki wynik.
Mecz z UTEX ROW Rybnik był dla poznanianek niezwykle ważny z uwagi na układ tabeli. Dzięki zwycięstwu Akademiczki poprawiły nieco swoją pozycję. - Wcześniej dużo ważnych meczów przegrałyśmy frajersko. Gdyby jeszcze dzisiaj była porażka, to chyba miałybyśmy "dolinę" aż do świąt - przyznała Makowska. - Na szczęście się udało i mam nadzieję, że jeszcze przed świętami uda nam się coś wygrać, przykładowo z Pruszkowem. Wtedy koniec roku będzie całkiem radosny - zakończyła.