Detale, które uległy poprawie - wywiad z Chrisem Thomasem, rozgrywającym Anwilu Włocławek

Pod względem umiejętności indywidualnych rozgrywający Anwilu Włocławek, Chris Thomas może rywalizować z każdym koszykarzem w Polsce. Problem w tym, że do niedawna Amerykanin gubił się w grze swojego zespołu, a ten przegrywał. Meczem przeciwko Pepsi Casercie koszykarz udowodnił, że tak być nie musi - zdobył 10 punktów, rozdał siedem asyst i miał cztery przechwyty. A po ostatniej syrenie udzielił wywiadu specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl, w którym opowiedział o zmianach na lepsze we włocławskim klubie, a także o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Zwycięstwo nad Pepsi Casertą trochę na osłodę łez...

Chris Thomas: No tak można powiedzieć. Fajnie jednak, że udało nam się zakończyć rok ze zwycięstwem na koncie. Nie ma co ukrywać, że gdybyśmy przegrali i ten mecz, atmosfera w zespole nie byłaby za ciekawa. Nie dość, że nie wygralibyśmy żadnego spotkania w Pucharze Europy, to kończylibyśmy jeszcze rok 2010 z dorobkiem kilku przegranych z rzędu.

Dokładnie mówiąc - sześciu. Anwil nie wygrał bowiem dwóch ostatnich meczów ligowych i trzech w Pucharze.

- No właśnie. Dlatego musimy się cieszyć z tego co mamy, choć nasz bilans 5-5 w lidze i 1-5 w rozgrywkach europejskich jest zdecydowanie poniżej jakichkolwiek ambicji i myślę, że też możliwości. Nie ma co ukrywać, że jak dotąd nie graliśmy tak, jak powinniśmy, co jest dla mnie w pewnym sensie sporym zaskoczeniem. Oczywiście negatywnym, bo nie tak wyobrażałem sobie powrót do Włocławka po trzech latach przerwy.

A jak sobie wyobrażałeś?

- Miałem nadzieję, a właściwie po prostu byłem pewien, że sytuacja będzie podobna do tej z przeszłości. To znaczy przyjdę do zespołu, w którym wszystko jest poukładane i będziemy pokonywać kolejne drużyny. Tak się jednak nie stało.

Zwycięstwo nad Casertą można traktować jednak jako dobry prognostyk na przyszłość.

- Na pewno zagraliśmy zdecydowanie lepiej w obronie i to mnie cieszy najbardziej. W pierwszej połowie straciliśmy tylko 35 punktów, a w drugiej - 36. To oczywiście nie jest optimum, ale poprawa jest widoczna. Mam wrażenie, biorąc pod uwagę kilka ostatnich spotkań, że w każdym z nich graliśmy trochę lepiej. Oczywiście nie chodzi tutaj o ogólną postawę całego zespołu, ale o pewne detale, elementy, które uległy poprawie.

Jakie to detale?

- Przede wszystkim nie chodzi o rzeczy typowo koszykarskie, ale o sprawy, które na parkiecie mają wyjątkowe znaczenie, ale których nie widać gołym okiem. Mam wrażenie, że wreszcie zaczęliśmy ze sobą rozmawiać podczas gry w obronie, zaczęliśmy do siebie krzyczeć i komunikować się. Ponadto chyba coś się zmieniło w kwestii zaufania, bo z tym też bywało różnie. Teraz nie gramy na siłę, nie oddajemy bezsensownych rzutów, ale przede wszystkim ufamy sobie i wierzymy we własne umiejętności. To wszystko przekłada się na fakt, że jest w nas dobra energia. Te wszystkie czynniki było widać w meczu z Pepsi. Nawet gdy przeciwnicy nas dochodzili, wierzyliśmy, że możemy wygrać.

Wreszcie wygraliście też w Hali Mistrzów, która w tym sezonie nie jest twierdzą nie do zdobycia...

- No to jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Kiedy byłem w Anwilu kilka lat temu, to po prostu nie mieściło się nikomu w głowie, że możemy przegrać jakiekolwiek spotkanie u siebie. Nikt w klubie, nikt z koszykarzy, a także nikt z fanów nie dopuszczał do siebie myśli, że do Hali Mistrzów może przyjechać jakaś drużyna i wyrwać nam zwycięstwo. Teraz to co innego, choć mam nadzieję, że porażki w domu są już za nami. Nie możemy przegrywać więcej spotkań u siebie w hali. Musi być tak samo, jak w sezonie 2006/2007.

Ten progres w grze jest wynikiem tego, że zespół został objęty przez nowego trenera przed niespełna dwoma tygodniami?

- Trochę tak, trochę nie. Na pewno nowy trener uspokoił niecą zagęszczoną atmosferę, która była w zespole po kilku porażkach. Na pewno wpłynął również na poprawę naszej gry zarówno w ataku, jak i w obronie, wprowadził wiele nowinek i drobnych zmian, która miały usprawnić i upłynnić naszą grę. Z drugiej jednak strony my, zawodnicy, wiedzieliśmy, że czas najwyższy przestać przegrywać. Po prostu znaleźliśmy się w sytuacji, z której była tylko jedna droga wyjścia. Innymi słowy, gorzej być już nie mogło, stąd poprawa naszej gry.

Wiele mówi się o tym, że Anwil w tym sezonie jest drużyną przede wszystkim ataku, która zapomina o defensywie. W meczu z Pepsi pokazaliście solidniejszą defensywę...

- Defensywa to rzecz najważniejsza, ale z drugiej strony nie da się wygrywać meczów bez zdobywania punktów. O ile jednak rzeczywiście w ataku prezentowaliśmy się w pierwszej części sezonu całkiem solidnie, o tyle obrona pozostawiała wiele do życzenia.

Wiele zmieniła się Polska i polska ekstraklasa w ciągu tych trzech lat?

- Sam Włocławek zmienił się bardzo mocno na lepsze. A jeśli chodzi o koszykówkę, to mam wrażenie, że teraz liga jest zdecydowanie bardziej wyrównana. Nie mówię, że to wyższy, albo niższy poziom w porównaniu z tamtym okresem, ale ekstraklasa z pewnością jest bardziej wyrównana. To znaczy dzisiaj każdy może wygrać z każdym, nie ma stuprocentowych faworytów, a pierwsze skrzypce grają ekipy, która kilka lat temu były przeciętne. Kiedyś w lidze liczyły się praktycznie tylko Anwil i Prokom Trefl Sopot, no może jeszcze Turów. Tak jak już powiedziałem - grając u siebie, praktycznie nie przegrywaliśmy, na wyjeździe zresztą było podobnie, a w międzyczasie wygraliśmy Puchar Polski.

Jakbyś porównał te dwa włocławskie zespoły? Tamten z sezonu 2006/2007 z obecnym.

- To są dwa różne światy. Tamta drużyna, gdy do niej dołączyłem, była już poukładana i trzeba było tylko czekać na dobre rezultaty. Obecny zespół w dalszym ciągu szuka swojej tożsamości i jest w trakcie przebudowy. Z tamtego Anwilu nadal w zespole jest właściwie tylko Andrzej Pluta, który wtedy był jednak trochę młodszy. Ja też zresztą byłem młodszy...

Teraz jednak jesteście obaj bardziej doświadczeni...

- No tak. Te trzy lata spędzone w Hiszpanii dały mi bardzo dużo. To był kapitalny czas rywalizacji z najlepszymi zespołami Europy, który nauczył mnie wielu przydatnych rzeczy. I rzeczywiście, teraz mam więcej doświadczenia, tak samo jak Andrzej, więc te elementy powinny działać dla Anwilu tylko na plus.

Powróćmy do porównania zespołów.

- Tak naprawdę ciężko porównywać składy. Drużyny powinny być zestawiane ze sobą tylko wtedy, gdy można by porównać ich szczytowe formy. O ile wiemy jak prezentowała się ekipa sprzed czterech sezonów, o tyle cały czas wszyscy czekamy na pełnię formy obecnego Anwilu. Weźmy takiego D.J. Thompsona. To najszybszy koszykarz, z jakim kiedykolwiek grałem, ale gdy nie uwypukli się jego talentu, będzie nieprzydatny. I tak właściwie jest z każdym koszykarzem. Stąd takie trudne jest stworzenie kolektywu z grupy ludzi.

Poza swoją grą, ty możesz pomóc zespołowi w inny sposób. Powiedz jak wygląda kwestia otrzymania przez ciebie polskiego paszportu.

- Szczerze mówiąc - nie wiem. Sprawa jest cały czas w toku, ale praca papierkowa, którą trzeba wykonać przy tego typu okolicznościach, jest bardzo czasochłonna. Na chwilę obecną nie mam jakichś szczególnych wiadomości, ale czekam na wieści już po nowym roku. Wtedy będę mógł powiedzieć coś więcej na ten temat. Ale rzeczywiście, mój polski paszport bardzo mocno mógłby pomóc nam w rotacji.

Ostatni mecz w starym roku za wami. Wracasz do domu na święta?

- Tak i bardzo się z tego faktu cieszę. Boże Narodzenie to szczególny czas, który powinno się spędzać z najbliższymi. Jestem bardzo szczęśliwy, że wracam do Stanów Zjednoczonych i spotkam się z moją rodziną, przyjaciółmi i trochę z nimi odpocznę. Nie spędzę jednak w moim kraju dużo czasu, bowiem już 27 grudnia mamy wszyscy stawić się na pierwszym poświątecznym treningu i rozpocząć przygotowania do nowego roku, który z pewnością będzie bardzo trudny. Ale mam też nadzieję, że zdecydowanie lepszy od obecnego. Ogółem będę w Stanach tylko cztery dni, ale uważam, że to wystarczająca ilość czasu. Znam swoich rodaków, którzy najchętniej wracaliby do domu tydzień przed świętami i meldowali się w klubie długo po sylwestrze. Ja nie mam z tym problemu. Koszykówka to moja praca, dlatego już niedługo znowu się zobaczymy.

Czego życzyć ci z okazji zbliżających się świąt?

- Przede wszystkim dużo zdrowia, radości z życia, wiary w lepsze jutro i pomyślności w życiu rodzinnym oraz zawodowym. Czego zresztą życzę i tobie, i wszystkim fanom Anwilu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×