Lepiej w mecz weszli gospodarze, którzy wykorzystywali swoje lepsze warunki fizyczne. W 7. minucie Jakub Dryjański nie miał problemów z trafieniem do kosza mając przed sobą dużo niższego Marcina Dymałę. W tym momencie Open Florentyna osiągnął najwyższe prowadzenie w tym spotkaniu – 19:10. Najwyraźniej ta akcja poddenerwowała skrzydłowego "Stalówki" bo kolejne minuty pojedynku należały właśnie do niego. Prawdziwe strzeleckie show Dymała zaprezentował w drugiej kwarcie rzucając swoim przeciwnikom aż 17 punktów (4x3)! Kibice zgromadzeni w pleszewskiej hali zastanawiali się czy 20-latek już nie po raz pierwszy okaże się katem dla Open Florentyny. To za jego sprawą przyjezdni odrobili straty a następnie ku zaskoczeniu miejscowych fanów wyszli na prowadzenie i z każdą kolejną akcją odskakiwali gospodarzom.
Podopiecznym Duszana Radovica a także jemu samemu puszczały nerwy (przywoływany przez sędziów o zachowanie spokoju na ławce rezerwowych). W prostych sytuacjach mylił się Marcin Ecka, bezradny pod atakowanym koszem był ostatni nabytek pleszewskiego zespołu Łukasz Ratajczak. Gracz mający za sobą występy na parkietach ekstraklasy nie radził sobie z mającymi mniejsze doświadczenie ostrowianami.
Goście natomiast robili to co do nich należało, grali konsekwentnie i powiększali swoją przewagę. W 24. minucie BM Węgiel Stal wygrywał już 54:41 i ogromna sensacja wisiała w powietrzu. Zespół gospodarzy do walki celnymi rzutami z dystansu poderwał Adam Kaczmarzyk. W końcu zaczął trafiać także Ecka. 5 minut przed końcem pleszewianom udała się pogoń za rywalami i doprowadzili do remisu 75:75. W szeregi graczy Stali wkradło się w tym momencie trochę nerwowości, zaczęli popełniać błędy, ale zdołali odskoczyć jeszcze przeciwnikom na 3 "oczka". Emocje sięgnęły zenitu w ostatnich fragmentach meczu. 19 sekund przed końcem Ecka doprowadza do stanu 79:80. Piłkę z linii końcowej źle wznowili goście i trafiła ona w ręce Piotra Gacka, który został sfaulowany i przysługiwały mu dwa rzuty wolne. W trakcie upadku nabawił się jednak drobnego urazu i jego miejsce na linii rzutów osobistych zajął Bartłomiej Czarkowski. Ten nie pomylił się i gospodarze w tym momencie wygrywali 81:80. Piłka znalazła się w posiadaniu przyjezdnych. 3 sekundy przed końcem Rafał Wojciechowski zbyt mocno podał piłkę do Kamila Sierańskiego i ta wylądowała za linią końcową boiska.
W tym momencie na środek parkietu wtargnął jeden z miejscowych kibiców pragnący już świętować końcowy sukces swojej drużyny. Takie zachowanie i nie dopilnowanie przez organizatorów z pewnością znalazło się w sprawozdaniu komisarza meczu. Wracając do ostatnich, sportowych wydarzeń na parkiecie to goście szukali jeszcze swojej, nikłej szansy faulując Sławomira Nowaka. Gracz Open Florentyny na niespełna sekundę przed końcem meczu trafił jeden rzut wolny i ustalił rezultat spotkania na 82:80 dla lidera grupy B II ligi.
- Można powiedzieć, że mieliśmy już zwycięstwo w kieszeni. Popełniliśmy kilka głupich błędów, które zaważyły na końcowym wyniku - powiedział Marcin Dymała, gracz drużyny z Ostrowa Wielkopolskiego.
- Pozwoliliśmy na zbyt łatwe zdobywanie punktów Adamowi Kaczmarzykowi i Marcinowi Ecce. Ustawiliśmy naszą ostatnią akcję pod rzut Kamila Sierańskiego, jednak piłka zamiast trafić do jego rąk wylądowała poza boiskiem. To jeden z naszych błędów, który zaważył o końcowym wyniku - dodał Mikołaj Czaja, trener BM Węgiel Stali.
Na koniec dodajmy, że sobotnie spotkanie rozgrywane było przy wypełnionych trybunach pleszewskiej hali. Nie zabrakło 100-osobowej grupy kibiców z Ostrowa Wielkopolskiego. Jednym słowem było to święto basketu. - Oba zespoły zasługują na to aby spotkać się w wielkim finale play off - podsumował Tomasz Nowaczyk, prezes pleszewskiego klubu.
Open Florentyna Pleszew - BM Węgiel Stal Ostrów Wlkp. 82:80 (21:17, 20:32, 16:14, 25:17)
Open: Kaczmarzyk 28, Ecka 20, Nowak 12, Gacek 9, Dryjański 6, Czarkowki 2, Kikowski 2, Ratajczak 2, Szymczak 1,
Stal: Dymała 21, Wojciechowski 18, Kałowski 17, Olejnik 7, Gruszka 6, Sierański 5, Zębski 4, Ptak 2, K.Spała 0.