Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze, ale to właśnie po ich błędzie piłkę przejął Bartłomiej Szczepaniak i po indywidualnej akcji otworzył wynik (0:2). Mimo że gra dąbrowian wyglądała lepiej, to przegrywali 4:7. Na ich korzyść przemawiała statystyka fauli - 0:4 już po niespełna 3 minutach. Jednak od momentu drugiej prostej straty postawa łodzian zaczynała być coraz lepsza, a ich grę napędzali Bartłomiej Szczepaniak i Piotr Trepka, którzy zdobyli wszystkie punkty (6:11). Przyjezdni coraz swobodniej czuli się na dąbrowskim parkiecie (10:16). Sytuacja MKS-u nie była beznadziejna, potrafili bowiem utrzymywać sześciopunktową różnicę. Natomiast rzuty pozwoliły im zniwelować straty (18:22). Tuż przed końcową syreną trafił Tomasz Wróbel, który ustalił wynik na 20:22.
Już po minucie następnej odsłony spotkania Michał Krajewski odzyskał czteropunktowe prowadzenie (20:24). Chwilowa niemoc przyjezdnych szybko minęła, natomiast dąbrowianie wciąż nie potrafili trafić nawet w stu procentowych sytuacjach, a dodatkowo źle wykańczali swoje akcje (23:26). Gdyby nie przechwyty łodzian, to gospodarze szybko wyszliby na prowadzenie. Tymczasem dwójka Krzysztofa Sulimy dała wyraz ich bezradności w obronie (27:30). Przy stanie 30:32 trener MKS-u poprosił o czas, ale nie przyniósł on oczekiwanego efektu. Łodzianie nadal szaleli na parkiecie dosłownie miażdżąc swoich rywali (27:34). Niemoc MKS-u po kilku minutach przerwał dopiero Paweł Zmarlak (29:34). Do szatni zawodnicy obu drużyn schodzili w diametralnie różnych nastrojach (31:40).
Po przerwie mobilizacja w zagłębiowskich szeregach była ogromna, ale natrafiła na przeszkodę nie do przejścia - celne trójki ŁKS-u (35:50). Przechwyt i dwa punkty Łukasza Szczypki pobudziły dąbrowian do walki (37:50). W wyniku takiego obrotu spraw o czas zmuszony był poprosić Piotr Zych (43:50). Niemoc ŁKS-u dobitnie wyraziła akcja Bartłomieja Szczepaniaka, który fatalnie spudłował, mimo że dostał idealne podanie i w dodatku nie był kryty. Przy stanie 47:50 można było już mówić o renesansie koszykarzy MKS-u. Dowodem były straty i niecelność ich rywali, ale przede wszystkim trójka Marka Piechowicza, która ustaliła wynik po tej kwarcie (54:54).
Czwartą odsłonę meczu rozpoczął Marek Piechowicz, który wyprowadził swoją ekipę na pierwsze prowadzenie w meczu (56:54). Jednak przyjezdni nie zamierzali się poddawać. Wynik oscylował w okolicach remisu, ale minimalną przewagę punktową mieli gospodarze (63:62). Po trójce Marcina Salamonika ŁKS odskoczył na cztery "oczka" (66:70). Jednak dwie akcje Łukasza Szczypki pozwoliły odzyskać dąbrowianom przewagę (71:70). Na 2 minuty przed końcową syreną przy stanie 74:75 o czas poprosił szkoleniowiec łodzian. Walka toczyła się rzut za rzut, zbiórka za zbiórkę, a w powietrzu wisiała dogrywka. Na 17 sekund przed końcem Łukasz Szczypka rzucił na 79:77, a Piotr Zych poprosił o czas, by ustalić ostatnią akcję swojej drużyny. Jednak jego podopieczni 12,5 sekundy przed syreną sfaulowali Marka Piechowicza i tym samym praktycznie pogrzebali swoje szanse na punkty. Dąbrowianie nie zdobyli już żadnego punktu, ale po końcowym gwizdku sędziego w ich szeregach wybuchła wielka radość.
79:77 (20:22, 11:18, 23:14, 25:23)
MKS: Mariusz Piotrkowski 21, Łukasz Szczypka 17, Marek Piechowicz 9, Adam Lisewski 7 (6 zb), Piotr Zieliński 6, Tomasz Wróbel 5, Radosław Basiński 5 (9 zb), Paweł Zmarlak 5, Paweł Bogdanowicz 4, Radosław Lemański 0.
ŁKS: Marcin Salamonik 16 (8 zb), Bartłomiej Szczepaniak 14 (8 zb), Krzysztof Sulima 13, Piotr Trepka 11, Dariusz Kalinowski 8, Michał Krajewski 5, Krzysztof Morawiec 5, Filip Kenig 3, Jakub Dłuski 2.