W kuluarach mówiło się o tym, iż klubowi sternicy zaproponowali Kendrickowi Perkinsowi około 30 milionów dolarów za cztery lata gry. Sam zainteresowany w rozmowie z dziennikarzami zdementował te doniesienia.
- To nie było tak. Faktycznie miałbym grać przez cztery następne lata, ale za kwotę zbliżoną do 22 milionów dolarów. 30 milionów to co innego. Ogromna różnica - wyjaśnił "Perk".
Skąd taka niska propozycja? Została ona złożona w momencie, kiedy center był kontuzjowany i nie było wiadomo jak długo zajmie mu dojście do pełni formy.
W takiej sytuacji Perkins po zakończeniu sezonu stanie się wolnym agentem. Zapewnia jednak, że sprawy transferowe nie będą miały wpływu na jego grę. - To ważne, ale w tej chwili najbardziej liczy się zdobycie mistrzostwa. Pozostałe kwestie rozwiążą się same. Muszę tylko robić swoje - dodał koszykarz, który zapewnił, że bardzo chce pozostać w Bostonie.