Dwie trójki przesądziły o wygranej - relacja z meczu MKS Dąbrowa Górnicza - Górnik Wałbrzych

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Radosław Lemański i Łukasz Szczypka zatrzymali kroczących po wiktorię wałbrzyszan. Zdobyte przez nich dwie trójki skutecznie zatrzymały przyjezdnych, którzy zaczęli grać nerwowo, a o wyniku zadecydowała psychika. Swój marsz po wygraną dąbrowianie rozpoczęli jednak po przerwie, która odmieniła ich na lepsze.

Spotkanie lepiej rozpoczęli przyjezdni, których gra wyglądała bardzo dobrze, ale brakowało im skuteczności, co ratowało dąbrowian przez wysoką stratą już na początku. Jednak obudzili się oni po minucie i gra się wyrównała, ale tylko pod względem optycznym. W 4 minucie dwóch stuprocentowych sytuacji sam na sam nie wykorzystał Paweł Zmarlak, co doskonale oddawało fatalną skuteczność obu drużyn (2:2). Czas, o który poprosił szkoleniowiec Górnika ruszył grę z miejsca, a jego podopieczni zaczęli cierpliwie budować przewagę przy dużej pomocy swoich rywali, którzy popełniali mnóstwo prostych błędów (6:13). Postawy MKS-u nie odmieniły roszady w składzie, a wałbrzyszanie na parkiecie robili, co chcieli (10:19).

Pierwsze niedokładności w szeregach Górnika pojawiły się po 1,5 minuty drugiej kwarty, ale gospodarze nie potrafili ich wykorzystać, co więcej sami nie poprawili swojej gry, a to ułatwiało wałbrzyszanom utrzymywanie prowadzenia (15:28). Skuteczność dąbrowian wołała o pomstę do nieba, a kibice prosili o pomoc obecnego na trybunach prezydenta miasta Zbigniewa Podrazę. Jednak ani on, ani trener Wojciech Wieczorek nie byli w stanie odmienić gry miejscowych koszykarzy (15:30). Nagle coś drgnęło w ich grze i zniwelowali straty do pięciu punktów (25:30). Dzięki temu oddaliło się widmo blamażu, a do szatni schodzili z nadzieją (26:33).

Trzecia kwarta była początkiem pogoni Zagłębiaków, którzy metodą małych kroków rozpoczęli zmniejszanie różnicy punktowej. Dwa "oczka" Łukasza Muszyńskiego przy ośmiu MKS-u były niczym wołanie o pomoc. Przy stanie 34:35 Arkadiusz Chlebda poprosił więc o czas. Wolne Radosława Basińskiego po 5,5 minuty pościgu dały gospodarzom pierwsze prowadzenie w meczu (36:35). Ku uciesze wałbrzyskich kibiców Jakub Kietliński trafił po kilkuminutowej niemocy przyjezdnych, ale Górnik nie przypominał już drużyny z pierwszej połowy (39:37). Taka zmiana ról obudziła przyjezdnych, którzy okazali się być lepsi w grze błędów (43:45).

Dominacja w ostatnich 10 minutach była sprawą otwartą, ale walka była rzeczą przewną. Było ją widać nie tylko na parkiecie, ale i w wyniku, który oscylował w okolicach remisu. Problemem gospodarzy była dobra skuteczność rzutowa Górnika i zbyt duża ilość niedokładności w ich szeregach (50:50). Po łatwym przejęciu piłki przez Łukasza Muszyńskiego o czas poprosił trener MKS-u, ale większa nerowość była po stronie przyjezdnych, upust swojej złości dał Jakub Kietliński, który... kopnął niewinną ławkę (50:54). Złość na pewno nie pomaga w grze, co było widać na parkiecie, a dzięki dwóm trójkom w wykonaniu Radosława Lemańskiego i Łukasza Szczypki również w wyniku (56:54). Nie pomagały rady szkoleniowców, bo wałbrzyszanie popełniali błędy 24 sekund i sami gubili się w obronie. Dąbrowianie ze spokojem wyprowadzali kolejne ataki, które były skuteczne (65:54). Równo z syreną końcową Damian Pieloch oddał rzut rozpaczy i trafił, ale nie miało to żadnego wpływu na wynik (65:57).

Podopieczni Wojciecha Wieczorka po raz kolejny udowodnili, że słaba pierwsza połowa w ich wykonaniu nic nie znaczy. W przerwie w szatni potrafią się bowiem zmobilizować na tyle, by wyjść na boisko i grać swoją koszykówkę, a to wystarcza do wygranej. Jednak w sobotę MKS zmierzy się z Asseco Prokom 2 Gdynia i taka "taktyka" może nie przynieść już dwóch punktów do ligowej tabeli.

MKS Dąbrowa Górnicza - Victoria Górnik Wałbrzych

65:57 (10:19, 16:14, 17:12, 22:12)

MKS: Mariusz Piotrkowski 14, Radosław Basiński 13, Adam Lisewski 10 (10 zb), Łukasz Szczypka 9, Radosław Lemański 8, Paweł Zmarlak 8, Paweł Bogdanowicz 3, Tomasz Wróbel 0, Marcin Piechowicz 0.

Górnik: Mateusz Nitsche 17 (6 zb), Damian Pieloch 9, Łukasz Muszyński 9, Marcin Wróbel 7, Jakub Kietliński 5, Marcin Kowalski 4, Adrian Stochmiałek 4, Łukasz Grzywa 2.

Źródło artykułu: