Pierwszy mecz pomiędzy tymi drużynami, czyli wielkie derby Trójmiasta to było jedno z największych wydarzeń tego sezonu w Tauron Basket Lidze. Nie dość, że spotkaniu temu towarzyszyło wiele podtekstów sopocko-gdyńskich to jeszcze świadkiem tego wydarzenia było ponad 10 tysięcy osób - rekordowa liczba we wszystkich halowych ligowych rozgrywkach w Polsce. - Atmosfera w niedzielnym spotkaniu była naprawdę super. Grać przy takiej widowni jest samą przyjemnością. W dodatku było to wspaniałe widowisko i myślę, że kibice nie mogą mieć żalu do Trefla, że przegrali. Gramy w Eurolidze i tam na meczach też przychodzi podobna ilość widzów - mówił po tamtym spotkaniu Adam Hrycaniuk, środkowy Asseco Prokomu.
Wtedy górą byli mistrzowie Polski, którzy swoim doświadczeniem przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Trefl mógł zwyciężyć w regulaminowym czasie gry, ale nie wykorzystał szansy i w dogrywce przegrał. - Chciałbym podziękować moim zawodnikom za ciężką walkę, którą stoczyli przeciwko Asseco. W dogrywce graliśmy bardzo słabo, ale wynikało to ze zmęczenia. Mieliśmy wiele otwartych pozycji, a z takimi drużynami jak Prokom trzeba trafiać takie rzuty - stwierdził wtedy opiekun Trefla Sopot, Karlis Muiznieks.
Od tamtego momentu w obu zespołach sporo się pozmieniało. Więcej w Asseco Prokomie, w szeregach którego dokonano prawdziwej czystki i z grona zawodników, którzy pokonali wtedy Trefl Sopot teraz aż czterech nie gra już w drużynie trenera Tomasa Pacesasa. Trefl z kolei nie zrobił takiej rewolucji, gdyż tylko Michał Hlebowicki jest poza zespołem.
W całej historii spotkań tych drużyn, a pamiętajmy, że oficjalnie klub ten rozłamał się na dwa odrębne przed poprzednim sezonem, mieliśmy siedem meczów między Asseco Prokomem, a Treflem. Wszystkie z nich wygrał zespół z Gdyni, ale w dwóch z nich do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
Spotkanie to będzie szczególne dla dwóch koszykarzy. Mowa o Filipie Dylewiczu i Lorinzie Harringtonie. Obaj w przeszłości reprezentowali barwy Asseco Prokomu, a teraz grają dla Trefla. Dylewicz to wieloletnia podpora mistrza Polski, Harrington złoty medal na polskich parkietach wywalczył rok temu. - Mecz z Asseco nie jest szczególny, jest po prostu kolejnym meczem w terminarzu, musimy walczyć o play-off i jest dla mnie tak samo ważny jak pozostałe mecze - mówi Amerykanin. - Mam nadzieję, że zwycięsko wyjdziemy zarówno z konfrontacji na boisku, ale także nasi kibice okażą się głośniejsi od gospodarzy - tłumaczy z nadzieją Dylewicz.
Kogo Trefl może się obawiać? - Woodsa się nie boimy, ponieważ nie gra. Generalnie nawet jak zagra to podejrzewam, że nie będzie na tyle przygotowany kondycyjnie. Inaczej jest w kwestii umiejętności, ponieważ jego dwukrotnie przewyższają nasze nawet bez trenowania. Woods to jedna postać, tam jest wiele zawodników, którzy mogą ciągnąć ten zespół. Woods na pewno nie jest w takiej formie, żeby wziąć piłkę i zniszczyć całego Trefla - komentuje kapitan Trefla.
Obu drużynom na zwycięstwie zależy w takim samym stopniu. Gospodarze sobotniej potyczki cały czas chcą zachować przewagę nad Energą Czarnymi Słupsk i PGE Turowem Zgorzelec i do końca sezonu zasadniczego piastować pozycję lidera tabeli Tauron Basket Ligi. Trefl po okresie, w którym nie zachwycał swoich kibiców cały czas atakuje podium, do którego traci jedno zwycięstwo.
To powoduje, że mecz ten będzie niezwykle interesujący i emocjonujący. Początek zawodów o godzinie 20 w sobotę 26 lutego 2011 roku w Gdyni.