Bez rozgrywającego ani rusz - relacja z meczu Górnik Wałbrzych - GKS Tychy

Nie udało się wałbrzyszanom odnieść drugiego zwycięstwa z rzędu przed własną publicznością. Górnik przegrał wysoko z GKS-em Tychy 52:79, ale o wyniku zadecydowała głównie czwarta kwarta, w której goście dominowali w każdym elemencie gry. Wałbrzyszanie przystąpili do meczu bez Jakuba Kietlińskiego i z chorym Marcinem Kowalskim, co oznacza, że zagrali bez rozgrywającego. GKS wykorzystał braki kadrowe rywali.

Mateusz Zborowski
Mateusz Zborowski

Już przed meczem wiadomo było, że Górnik zagra osłabiony brakiem kilku zawodników, ale takiego składu, jaki miał do dyspozycji trener Arkadiusz Chlebda nie przewidziałby żaden ekspert. Chory Jakub Kietliński, na ławce z konieczności Marcin Kowalski, ale wiadomo było, że ten gracz także jest niedysponowany. Do tego kontuzjowani Bartłomiej Józefowicz i Adrian Stochmiałek. W Wałbrzychu kontuzje nie odpuszczają. Idealnie sprawdza się w II rundzie w przypadku Górnika przysłowie, że "biednemu zawsze wiatr w oczy"...

Początek pierwszej kwarty zdominowali gospodarze. Dobrze prezentował się Łukasz Muszyński, który nie tylko rzucał, ale też dominował w grze na deskach. Muszyńskiemu wtórował Mateusz Nitsche, który z konieczności występował na pozycji rozgrywającego. Podopieczni trenera Tomasza Służałka punktowali spod kosza głównie za sprawą Mariusza Markowicza. Kiedy celną trójką popisał się Damian Pieloch, ciężar gry zespołu z Tych na swoje barki wziął Jacek Jarecki. Były zawodnik Turowa był wszędzie gdzie być powinien. Po trzecim faulu popełnionym przez Marcina Wróbla, trener Chlebda sięgnął po Oskara Pawlikowskiego. To pokazało, że tego dnia Górnik naprawdę nie ma ławki na miarę I ligi. Dodatkowo przewinieniem technicznym ukarany został właśnie trener gospodarzy, a Jarecki nie pomylił się z wolnych. Jarecki zakończył kwartę celną trójką i goście wygrywali 20:13.

Druga odsłona to już mnóstwo strat po obu stronach i koncert gry w ataku Damiana Pielocha, który najwyraźniej chciał odkupić swoją grą słaby występ z meczu ze Startem. Najpierw skończył kontrę wałbrzyszan, a po chwili dorzucił trzy punkty i Górnik gonił przyjezdnych. Goście nie mieli zbytnio pomysłu na grę w ataku, a wobec agresywniejszej obrony Górnika mylili się i tracili piłki. Wykorzystywał to Pieloch, który dwukrotnie trafił z półdystansu. Optymizmu GKS-owi dodał rzut za trzy Markowicza, ale wtedy Pielocha wspomógł w ataku Wróbel, który trafił spod samego kosza, a po chwili dorzucił kolejne dwa punkty z linii osobistych. Końcówka kwarty znów należała do tyszan. Paweł Olczak zapunktował za dwa, ale wałbrzyszanie odrobili trzy punkty i na przerwę zespoły schodziły przy wyniku 26:30.

Kolejne dziesięć minut gry zaczęło się od dwóch punktów Łukasza Kwiatkowskiego. Odpowiedział trójką Nitsche, który zmuszony kreować pozycje partnerom w pierwszej połowie nie miał wielu okazji do rzutów. Po chwili znów dał znać o sobie Jarecki i tylko można żałować, że Turów zrezygnował z jego usług... Kwiatkowski znów trafił i przewaga gości stała się coraz bardziej wyraźna. Wtedy do głosu doszli górnicy. Najpierw za dwa trafił Pieloch, a po chwili za trzy Wróbel, ale szybko nadzieję na dojście GKS-u zgasił Piotr Hałas w akcji 2+1. Pieloch znów odpowiedział trójką, ale akcje Kwiatkowskiego, Jareckiego i Hałasa dały pewną przewagę w granicach 10 punktów dla podopiecznych trenera Służałka. Na koniec kwarty efektowny wsad wykonał nie kto inny jak Łukasz Muszyński. To zagranie miało zmobilizować wałbrzyszan do lepszej gry w IV kwarcie.

Nie zmobilizowało... Ostatnia odsłona była festiwalem strzeleckim zespołu z Tychów. Rozpoczęli tradycyjnie już Kwiatkowski z Markowiczem. Górnik odpowiedział kolejną trójką, ale to tylko rozdrażniło gości i Dawida Witosa. Witos przez trzy kwarty nie imponował skutecznością, ale kiedy się wstrzelił to już na dobre. Jego trzy celne rzuty z dystansu podcięły całkowicie skrzydła Górnikowi. Po chwili tym samym popisali się kolejno Olczak i Jarecki i przewaga gości sięgnęła już prawie 30 punktów! Trener Chlebda pogodzony z porażką dał szansę młodym, co wykorzystał Hubert Murzacz, zdobywając swój pierwszy punkt na pierwszoligowych parkietach, trafiając z linii wolnych. Na koniec skuteczną kontrę przeprowadził niezawodny tego dnia Pieloch, ale to było za mało na gości tego dnia. GKS Tychy po znakomitej czwartej kwarcie ostatecznie wygrał w Wałbrzychu 79:52 i opuścił ostatnie miejsce w tabeli.

Górnik Wałbrzych - GKS Tychy 52:79 (13:20, 13:10, 17:21, 9:28)

Górnik Wałbrzych: Pieloch 19 (3x3), Wróbel 12 (2x3), Nitsche 9 (1x3), Muszyński 7, Sterenga 4, Murzacz 1, Grzywa 0, Pawlikowski 0, Ratajczak 0.

GKS Tychy: Jarecki 27 (3x3), Kwiatkowski 14, Markowicz 13 (1x3), Witos 12 (3x3), Hałas 6, Olczak 5 (1x3), Kijanowski 2, Bzdyra 0, Goldammer 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×