Na myśl o dogrywce z pewnością koszykarze Polpharmy nie będą mieli dobrych wspomnieć. W Koszalinie znowu musieli walczyć w doliczonym czasie. I znowu przegrali. Starogardzianie są jednak sami sobie winni. W decydującym momencie popełnili kilka błędów. Największym było nieupilnowanie George'a Reese'ego. Amerykanin w dogrywce spisał się rewelacyjnie, zdobył aż 14 punktów, dając zwycięstwo AZS.
A jeszcze niespełna dwie minuty przed końcową syrenę po celnym rzucie Kamila Chanasa SKS przegrywał tylko 103:105 i nadal miał szansę na wygraną. Potem jednak Reese trafił z dystansu, a w kolejnej akcji stratę zaliczył Uros Mirković, którą na dwa oczka zamienił oczywiście Reese. W ten sposób koszalinianie odskoczyli i choć Chanas oraz Brian Gilmore starali się zniwelować straty, to zabrakło im wsparcia i lepszej postawy w obronie.
- Po prostu słabo broniliśmy. Staraliśmy się przygotować na to spotkanie właśnie pod względem strzelców dystansowych, czyli Reese'a, Arabasa i Fraziera, a ci zawodnicy trafiali na bardzo wysokiej skuteczności - przyznał Zoran Sretenović
Podopieczni Serba już na początku przyjęli warunki gospodarzy, czyli grali koszykówką szybką, w której obrona odgrywała wręcz marginalną rolę. To było spore zaskoczenie, bo dotąd brązowi medaliści kładli ogromny nacisk na twardą defensywę. Starogardzianie dobrze wystartowali, po nieco ponad półtorej minuty wygrywali z AZS 5:1. Ale rewelacyjny Igor Milicić świetnie nie tylko kierował grą akademików, lecz zdobywał również punkty. To w wielkiej mierze za jego sprawą gospodarze po kilku minutach wyszli na prowadzenie, choć niemały wkład miał też Grady Reynolds.
Goście kroku dotrzymywali, ale pod koniec partii mieli już z tym coraz większe problemy. Po celnym rzucie Mirosława Łopatki AZS miał już pięć oczek więcej niż Kociewskie Diabły, ale ich przewaga stopniała do trzech punktów, po tym jak swoich okazji nie zmarnowali Adam Metelski i Michael Hicks.
W kolejnych kwartach toczyła się wyrównana walka. Żadna ze stron nie była na tyle mocna, żeby zdominować i odskoczyć. Wprawdzie na prowadzeniu przez długi okres utrzymywali się gracze Mariusza Karola, lecz po każdym mocniejszym podrygu AZS przeciwnicy reagowali natychmiastowo.
Polpharma miała moment świetnej gry. Miało to miejsce w trzeciej kwarcie. Zdobywcy Pucharu Polski po trójce Gilmore'a prowadzili już 68:62, ale to wszystko na co było stać w tych zawodach gości. Bo potem czterokrotnie zza łuku celnie rzucił Winsome Frazier, podcinając skrzydła Farmaceutom. Akademicy sami wtedy zaatakowali, zresztą z całkiem niezłym skutkiem. Reynolds dopisał do dorobku gospodarzy cztery oczka, które sprawiły, że na tablicy wyników było 77:70.
Emocje pojawiły się w czwartej partii. Zawodnicy znowu toczyli bowiem zażarty bój, szli niemal łeb w łeb. Siedem minut przed końcową syreną w lepszych nastrojach byli koszalinianie, bo dwukrotnie prowadzili siedmioma oczkami. Zespół Sretenovicia nie zamierzał składać broni, więc ruszył do kontrofensywy, która przywróciła im nadzieje na dobry wynik. Pomogli im też gospodarze, nie trafiając do kosza przez blisko pięć minut.
Do trzech razy sztuka! AZS wreszcie zrewanżował się Polpharmie. Poprzednie dwa mecze - w lidze i pucharze - koszalinianie przegrali i to wyraźnie, lecz tym razem to oni cieszyli się ze zwycięstwa. Niezwykle cennego w tej fazie sezonu zasadniczego.
- Myślę, że zagraliśmy świetny mecz. Daliśmy z siebie wszystko, więcej niż sto procent, a w nagrodę za poświęcenie wygraliśmy to spotkanie - powiedział Milicić, który zapisał na swoje konto imponujące double-double, w postaci 14 punktów i aż 16 asyst. Chorwat z polskim paszportem został ponadto najlepszym podającym w lidze, wszak łącznie uzbierał już 906 asyst.
114:107
(29:26, 23:25, 25:24, 17:19, d. 20:13)
AZS: Grady Raynolds 28 (10 zb), George Reese 26, Winsome Frazier 18, Igor Milicic 14 (16 as), Grzegorz Arabas 13, Tomasz Śnieg 4, Sabastian Balcerzak 4, Mirosław Łopatka 4, Slavisa Bogavac 3.
Polpharma: Michael Hicks 20, Robert Skibniewski 17, Kamil Chanas 16, Brian Gilmore 14, Kirk Archibeque 13, Tomasz Cielebąk 9, Uros Mirkovic 8, Deonta Vaughn 7, Adam Metelski 3, Marcin Dutkiewicz 0.