Historia lubi się powtarzać - relacja z meczu Polpharma Starogard Gdański - Kotwica Kołobrzeg

Starogardzka Polpharma już po raz drugi w tym sezonie przegrała cztery spotkania z rzędu, blokując sobie drogę do pierwszej czwórki na koniec sezonu zasadniczego. Nadzieję na awans do play-off przedłużyli natomiast Czarodzieje z Wydm, choć nadal podopieczni Dariusza Szczubiała mają niewielkie szanse na wskoczenie na ósmą lokatę.

Brązowi medaliści zmarnowali kolejną okazję na wygraną. Znowu w decydujących sekundach popełnili błąd, stracili piłkę i ulegli sensacyjnie kołobrzeżanom. To już trzeci taki przypadek w ostatnim czasie, dodatkowo brzemienny w skutkach.

Zresztą ten mecz od samego początku nie toczył się po myśli podopiecznych Zorana Sretenovicia. Polpharma - podobnie jak przed tygodniem w starciu z AZS Koszalin - zapuściła się w kozi róg, poszła na wymianę ciosów z Kotwicą, która rewelacyjnie czuje się w konfrontacjach jeden na jednego.

Czarodzieje z Wydm nadwyrężyli dobre imię defensywy starogardzian. Najlepszy strzelec i drużyny, i całej ligi - Ted Scott z dziecinną łatwością mijał swoich rywali a następnie zdobywał punkty. W strefie podkoszowej nie miał sobie równych Darrell Harris, który perfekcyjnie wykorzystywał gargantuiczny zasięg ramion.

Kociewskie Diabły występowały w roli goniącego od pierwszych minut. Niekiedy graczom Sretenovicia udawało się wyjść na prowadzenie, jak nieco ponad trzy minuty przed końcem premierowej odsłony, lecz tylko na chwilę. Zespół Dariusza Szczubiała był bowiem zbyt szybki, zarazem skuteczny.

Efektywność przyjezdnych spadła dopiero w drugiej kwarcie, choć to nie była zasługa gospodarzy. Kołobrzeżanie po prostu zmarnowali wiele dogodnych sytuacji. Nie bez wpływu na dorobek Kotwicy przed przerwą były decyzje trenera Szczubiała, który dał chwilę wytchnienia i Scottowi, i Harrisowi. Ich miejsce zajęli inni Amerykanie, również świetnie czujący się w bezpośredniej walce, ale mniej wydajni.

Polpharma w tym momencie sporo zyskała, bo korzystała na równie nieszczelnej defensywie gości. Motorem napędowym byli Uros Mirković i Deonta Vaughn, choć nie tylko, bo punkty zdobywali tez Kamil Chanas czy Brian Gilmore. W każdym razie SKS nie tylko zniwelował wszelkie straty, ale wyszedł na prowadzenie i po raz pierwszy w tym meczu odskoczył.

Po przerwie Czarodzieje z Wydm ponownie grali tak, jak w pierwszej odsłonie. Podopieczni Szczubiała za wszelką cenę starali się napędzać spotkanie, przechodzić ekspresowo do ataku, łowiąc w ten sposób łatwe oczka. Nie zawsze się udawało, ale wielokrotnie dochodziło do sytuacji, że jeden z graczy Kotwicy na czystej pozycji.

Mimo wszystko Farmaceuci tyleż toczyli wyrówany bój, co raczej próbowali za wszelką cenę uciec. W pewnym momencie po osobistym Roberta Skibniewskiego Polpharma miała już siedem oczek przewagi, ale fantastyczny Scott i Polacy byli w pogotowiu i szybko wyciągnęli swoją drużynę z tarapatów.

W decydującej kwarcie obie strony stanęły w miejscu. Ciężko powiedzieć, czy na tak niski dorobek przełożyło się zmęczenie szybkim tempem w poprzednich partiach, czy po prostu nieudolność zawodników. Wiemy natomiast, że wcale nie królowała wtenczas defensywa.

Kołobrzeżanie nie mogli polegać na Scottcie. Lider Kotwicy był mniej widoczny i coraz mniej skuteczny. Większe zagrożenie stanowili Jessie Sapp i Anthony Fisher. Niespodziewanie niezłe zawody rozgrywał Sławomir Sikora.

Gospodarze przez długi czas byli na prowadzeniu, lecz u progu ostatniej prostej spisali się wręcz tragicznie w ataku, marnując kilka okazji, popełniając kosztowne błędy. Tymczasem goście przechylili szalę na swoją stronę czternaście sekund, gdy Łukasz Diduszko wykorzystał oba rzuty osobiste.

Waleczna, nieobliczalna Kotwica inkasując na swoje konto dwa punkty, podtrzymała iskierkę nadziei na play-off. - Przedłużyliśmy resztki szans na walkę o ósemkę, co wydawało się wręcz niemożliwe. Przegraliśmy takich meczów jak ten chyba z siedem. W związku z tym należy się nam nagroda - przyznał Szczubiał.

Po raz drugi w tym sezonie brązowi medaliści notują fatalną passę czterech porażek. Po raz pierwszy miało to miejsce na starcie rozgrywek, jeszcze pod wodzą Pawła Turkiewicza. Teraz kryzys starogardzian dopadł tuż po bodaj największym sukcesie w historii klubu - wywalczeniu Pucharu Polski.

- To drugi mecz, w którym nie gramy takiej obrony, jak trzeba. Nie ma koncentracji, to jest problem nad którym musimy pracować - mówił Sretenović.

Polpharma Starogard Gdański - Kotwica Kołobrzeg

78:79

(24:27, 20:14, 23:24, 11:14)

Polpharma: Deonta Vaughn 16, Uros Mirkovic 13, Michael Hicks 11, Brian Gilmore 10, Robert Skibniewski 9, Kirk Archibeque 9, Kamil Chanas 6, Tomasz Cielebąk 4.

Kotwica: Ted Scott 24, Darrell Harris 14 (15 zb), Anthony Fisher 13, Jessie Sapp 10, Sławomir Sikora 9, Łukasz Diduszko 4, Michał Wołoszyn 3, Bartosz Sarzało 2, Kenneth Henderson 0.

Komentarze (0)