Lotos jednak bez Swanier!

Czarnych wiadomości ciąg dalszy dla Lotosu Gdynia. Już w piątek obrończynie mistrzowskiego tytułu zmierzą się w trzecim meczu półfinałów z Wisłą Can Pack Kraków, a lista kontuzjowanych zawodniczek w kadrze trenera Georgiosa Dikauoulakosa ponownie się powiększyła. Trafiła bowiem na nią amerykańska rozgrywająca Ketia Swanier.

Półfinałowa rywalizacja w Ford Germaz Ekstraklasie pomiędzy Wisłą Can Pack Kraków oraz Lotosem Gdynia uważane było za przedwczesny finał. Pierwsze dwa mecze rozegrane pod Wawelem dostarczyły wielu emocji, ale z obu potyczek zwycięsko wyszedł zespół spod znaku Białej Gwiazdy.

W drugim meczu podopieczne Georgiosa Dikaioulakosa były o krok od wygranej, a jednym z czynników, który miał wpływ na porażkę, był uraz Ketii Swanier. Zawodniczka w czwartej kwarcie dwukrotnie dość poważnie upadła na parkiet po efektownych wejściach pod kosza. O ile po pierwszym starciu była jeszcze w stanie wstać i wrócić do gry, o tyle drugi upadek okazał się już jej ostatnim akcentem w tamtym meczu.

- Ketia ma rozcięcie w wewnętrznej części jamy ustnej. Mam nadzieję, że uraz ten nie jest na poważny - mówił po tamtym meczu szkoleniowiec Lotosu. Jak się jednak okazało, zawodniczka przy okazji pierwszego z upadków, nabawiła się poważniejszej kontuzji. Chodzi bowiem o kolano.

Uraz Ketii Swanier okazał się poważniejszy, niż przypuszczano

- Problem Ketii jest zdecydowanie poważniejszy, niż nam się to wydawało na początku - komentuje Dikaioulakos. - W momencie, kiedy upadała na parkiet w Krakowie, nabawiła się jeszcze urazu kolana, który okazał się zdecydowanie poważniejszy, w porównaniu z przecięciem jamy ustnej. Zawodniczka jest poza treningami od tamtego meczu, a jej przerwa ma potrwać jeszcze przez kolejny tydzień.

Sytuacja kadrowa Lotosu jest zatem nie do pozazdroszczenia. Grać przecież nie mogą już Daria Mieloszyńska, Marta Jujka oraz Magdalena Kaczmarska. Już bez tych zawodniczek rotacja składem Lotosu była praktycznie niemożliwa. Teraz, gdy do niedysponowanych doszła jeszcze Swanier, sytuację śmiało można nazwać dramatyczną. Nikt jednak w drużynie nie załamuje rąk, a na pewno nie trener.

- Obiecuję, że będziemy walczyć! Musimy taktycznie zdominować to spotkanie, to jedyne wyjście. Mam nadzieję, że wielkie nazwiska Wisły nie wezmą góry i postaramy się wygrać - kończy Dikaioulakos.

Po dwóch meczach Lotos przegrywa w serii do trzech zwycięstw 2:0 i nie ma już miejsca na porażki. Musi wygrać nie tylko w piątek, ale i w sobotę we własnej hali, a potem poszukać triumfu w decydującym meczu w Krakowie. Czy sztuka ta jest możliwa z takimi problemami kadrowymi?

Komentarze (0)