Marcin Gortat w rozmowie z Alicją Sękowską na kanale Gentleman TV w serwisie YouTube odniósł się do tematu pomocy dla walczącej Ukrainy, po inwazji zbrojnej Rosji w lutym 2022 r.
- Popularne wtedy było jechać na granicę, złapać pierwszą rodzinę ukraińską, przywieźć ją do domu i dać jej mieszkanie. Ludzie pakowali swoje ubrania i wysyłali na granicę, co było oczywiście szlachetne. Nie jestem jednak fanem czegoś takiego, wolę przekazać pieniądze na zweryfikowaną zbiórkę - podkreślił były zawodnik NBA i reprezentacji Polski.
40-letni Gortat dodał, że od początku miał świadomość tego, że największą pomocą będzie ta przekazana dla wojska. Tak też zrobił, ale okazało się, że nie wszystko odbyło się tak, jak być powinno.
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
- Pech sprawił, że w pierwszych tygodniach wojny ta pomoc została wysłana do ludzi, którzy nawet nie byli blisko frontu. I podejrzewam, że do dziś nawet nie są na froncie. Cieszymy się, że pomogliśmy, ale obawiamy się, iż te parę aut, które wysłaliśmy do dziś - tak podejrzewam - nie jeżdżą na froncie, tylko służą pewnie jakiemuś oficerowi do jazdy z biura do domu - wyjawił.
Były koszykarz potem sam wybrał się za wschodnią granicę, żeby przyjrzeć się wojnie z bliska. W okolicach Bachmutu poznał prawdziwych żołnierzy i dowódców, którzy walczyli z rosyjskim okupantem. Wielu z nich zginęło.
- Byli to ludzie, którzy potem przyjechali mnie odwiedzić na meczu Gortat Team kontra Wojsko Polskie, a potem Gortat Team kontra NATO. Wspieramy te osoby do dziś, ale kompletnie w innej formie. Nie wysyłamy kanapek, nie wysyłamy zużytych ciuchów. Wspieramy ich głównie przez moje prywatne pieniądze - podsumował.