Utrzymanie na wyciągnięcie ręki, czyli Polonia 2011 przed decydującym starciem

Jedno zwycięstwo dzieli Polonię 2011 od zachowania ligowego bytu. W sobotę młodzi warszawiacy pokonali we własnej hali SKK Siedlce i w rywalizacji o utrzymanie prowadzą 2:1.

- Jestem bardzo zadowolony - mówi szkoleniowiec stołecznej ekipy, Arkadiusz Miłoszewski. Jego podopieczni zwyciężyli 86:75, choć przed rozpoczęciem rywalizacji o zachowanie ligowego bytu nikt na jego drużynę nie stawiał. Teraz to jednak Polonia ma przewagę, od utrzymania dzieli ją jedno zwycięstwo. Czy warszawiakom uda się zakończyć sezon już w teraz? - O końcowym rozstrzygnięciu zadecyduje psychologia, mamy przewagę własnego parkietu. Nie chciałbym być teraz w skórze naszych rywali - nie kryje 38-letni trener w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Co było kluczem do sobotniego zwycięstwa? - Nie mamy nad przeciwnikiem żadnej przewagi fizycznej, próbowaliśmy ich więc podwajać, wprowadzając rotację oraz wzajemną pomoc, zarówno w obronie, jak i w ataku. Chłopcy zrozumieli, że to jest droga do sukcesu - cieszy się Miłoszewski. - Nasz pierwszy mecz w Siedlcach wyglądał mniej więcej tak samo, jak sobotni w Warszawie. Rywale popełniali dużo strat, wciągnęli się w naszą grę. Dopiero w końcówce byli w stanie obnażyć nasze braki pod koszem, Wojtek Glabas grał jednak z gorączką, szacunek dla niego - uśmiecha się.

Stołeczni koszykarze mają powody do radości, utrzymanie jest coraz bliżej

- Jeśli prezentujemy się tak, jak w sobotę, to mamy szanse. Gdy jednak pójdziemy na wymianę ciosów i mądrą rozgrywkę pod koszem, to pojawia się problem. Musimy za wszelką cenę grę napędzać - tłumaczy Miłoszewski. Przy Marymonckiej jego podopiecznym udawało się to perfekcyjnie, przyjezdni grali nerwowo, rzucali z nieprzygotowanych pozycji, podawali niecelnie. - Presja może sparaliżować nawet tak doświadczonego zawodnika, oni przecież walczą o życie. My byliśmy przez grono fachowców skazywani na pożarcie, pokazaliśmy jednak, że potrafimy walczyć i to rywale są teraz w poważnym kłopocie.

W sobotę Miłoszewski na dobrą sprawę korzystał z usług ośmiu zawodników - liderem zespołu tradycyjnie był Michał Jankowski, swoje punkty rzucił Michał Michalak, kilka ważnych wejść zaliczył Maciej Kucharek, pod koszem dobrze grał Adam Linowski. Okrojony skład i braki fizyczne przed tygodniem spowodowały, że po zwycięstwie warszawiacy opadli z sił i kolejny mecz oddali łatwo. Teraz Miłoszewski musi zadbać o to, by sytuacja się nie powtórzyła. - Mam obawy, ale myślę, że adrenalina związana z walką o utrzymanie jutro na chłopaków podziała i mimo braku centymetrów zagrają dobre zawody - kończy.

Niedzielny mecz w hali przy Marymonckiej rozpocznie się o godzinie 18:30.

Komentarze (0)