Karol Wasiek: Pana w rywalizacji z Turowem Zgorzelec oglądaliśmy bardzo rzadko. Wcześniej był pan przecież jednym z liderów Trefla Sopot. Skąd taka zamiana? Decydowały względy taktyczne czy coś innego?
Marcin Stefański: Taka była decyzja trenera. Wyszło jak wyszło. Była trochę inna koncepcja. Ja to rozumiem. Cieszę się, że w meczu z Czarnymi mogłem dłużej pograć.
Spotkanie było dosyć ostre, sędziowie często musieli was upominać. Dlaczego?
- Ja myślę, że każdy chciał wygrać. Jedni i drudzy za wszelką cenę chcieli po prostu wygrać. Może tak to z boku wyglądało, że troszkę niesportowej walki było, ale myślę że sędziowie nad tym zapanowali. Myślę, że każdemu emocje się udzielają, bo to jest jakby nie patrzeć walka o brązowy medal.
Na ile porażka w niedzielnym meczu była efektem zmęczenia?
- Ja myślę, że miało to istotne znaczenie. Oczywiście szanuję drużynę Czarnych Słupsk i to nie jest tak, że to jest słaba drużyna, ale nasze siedem meczów można było czuć w nogach i odbiło się to trochę na nas. Teraz mamy trzy dni odpoczynku, mam nadzieję, że dojdziemy do siebie i na pewno nie jedziemy do Słupska po to by przegrać.
Marcin Stefański (śr. 7,4 pkt, 4,8 zb) zanotował udany sezon w Treflu Sopot
Podobnie jak w meczu z Turowem Zgorzelec często pudłowaliście z rzutów wolnych.
- Tak to prawda. Zabrakło trochę moich punktów i parę strat głupich całej drużyny doszło. Sam przestrzeliłem cztery rzuty wolne, ale to było na początku spotkania i myślę, że nie miało to jakiegoś większego znaczenia.
Chyba decydującym momentem w tym spotkaniu był początek czwartej kwarty, gdzie Czarni odjechali wam na dziewięć punktów przewagi.
- Już końcówka trzeciej kwarty była dosyć nieciekawa, pięć punktów z rzędu zdobył Roszyk i Avery się otworzył zdobywając osiem punktów. Dało to dużo otuchy Czarnym i pozwoliło się rozpędzić w czwartej kwarcie. Tak jak mówię jest 1:0 dla Czarnych, przegraliśmy mecz u siebie, ale zapewniam, że jedziemy do Słupska po zwycięstwo.
W drużynie ze Słupska jest kilku graczy, którzy lubią prowokować przeciwników. Pan chyba jest w Treflu takim graczem, który lubi sobie pogadać z rywalami.
- No tak. Davis i Blassingame lubią sobie pogadać i prowokować. Nie uda się tego ukryć. My też mamy takich zawodników. Jednak to nie mało wpływu na mecz i niestety nie udało się, może to oni lepiej prowokowali(śmiech).
Co trzeba zrobić by powrócić na trzeci mecz do Ergo Areny?
- Jest dużo do poprawienia, przegraliśmy znowu zbiórkę dużą różnicą. Musimy zagęścić strefę pod koszem, by nie pozwalać rywalom na tyle zbiórek w ataku. Davis zebrał, aż siedem piłek w ataku, ale to nie jest tylko wina wysokich, wszyscy musimy walczyć w tym elemencie. Będziemy też bardziej wypoczęci, co może nam pomóc.