Karol Wasiek: Dla pana był to już drugi rok w Treflu, znów czwarte miejsce. Proszę powiedzieć, który sezon będzie pan wspominał lepiej?
Marcin Stefański: Myślę, że te oba sezony były dobre zarówno dla drużyny jak i dla mnie. Klub dał mi szansę, którą w miarę wykorzystałem. W tamtym roku byliśmy tzw. beniaminkiem, więc to czwarte miejsce było na pewno dużym sukcesem. W tym roku liga była jeszcze bardziej wyrównana. Na cztery kolejki przed końcem sezonu zasadniczego gdybyśmy przegrali bodajże dwa mecze to moglibyśmy nawet wylądować na siódmym miejscu. Była szansa na finał, ale ciężkie, siedem meczów z Turowem trochę nas wymęczyło. Zgorzelec okazał się lepszy i wygrał z nami. Często jest tak, że jak grasz siedem meczów i masz finał na wyciągnięcie ręki to później w meczu o brązowy medal trochę brakuje motywacji. Ja uważam, że to czwarte miejsce to też nie jest złe miejsce, ale najgorsze z tych czterech. W przeciągu całego sezonu można jednak być zadowolonym.
W tym sezonie w Treflu występowało wiele dobrych zawodników, jaka panowała atmosfera w szatni w czasie sezonu?
- Atmosfera była bardzo dobra. Mieliśmy dziewięciu graczy do grania. Każdy dostawał swoje minuty, czasem więcej, czasem mniej. Nie było żadnych konfliktów, byliśmy zespołem w każdym spotkaniu.
Pan jako jeden z najbardziej doświadczonych zawodników miał zapewne najwięcej do powiedzenia w szatni?
- Zdarzało się często, że miałem jakieś uwagi do zawodników. To była jednak próba poprawienia jakiś elementów. Zwykle były to rozmowy między samymi graczami, czasem także z trenerem. Oczywiście kiedy siedziało mi coś na sercu to powiedziałem, co myślę.
Wiem, że w trakcie sezonu pojawiały się problemy finansowe. Proszę powiedzieć, czy na parkiecie koszykarze myślą o takich sprawach, czy raczej koncentrują się wyłącznie na wydarzeniach boiskowych?
- Generalnie w każdej dziedzinie zdarzają się opóźnienia, ale myślę, że Trefl jest na tyle solidną firmą, że mieliśmy płacone i wyglądało to dobrze.
W rywalizacji z Turowem i Czarnymi zabrakło raczej sił, szczęścia czy może umiejętności?
- Myślę, że z jednej strony można powiedzieć, że sił z drugiej trochę umiejętności w danych sytuacjach. Generalnie to ciężko powiedzieć. Gra się siedem meczów, drużyny są wyrównane na każdej pozycji i czasem decyduje po prostu szczęście, że ktoś na przykład trafi ważną "trójkę" i zrobi przewagę. Turów okazał się lepszy i przegraliśmy.
Jak wyglądają sprawy kontraktowe w pana wypadku? Zostaje pan na przyszły sezon?
- Ja mam kontrakt na kolejny sezon, podobnie jak Adam Waczyński.
Sopot - to idealne miejsce na uprawianie tej dyscypliny sportu?
- Myślę, że tak. Sopot to bardzo fajne miasto, bardzo mi się tutaj podoba. Nie mam na co narzekać.
Śląsk Wrocław się reaktywuje i w przyszłym sezonie zamierza powrócić do elity, ma pan chęć powrócić tam jeszcze?
- Szczerze, to nie wiem czy się reaktywuje. Słyszę różne głosy ze środowiska, ale generalnie bardzo dobrze mi tutaj w Sopocie i skupiam się przede wszystkim na grze w Treflu.