- Szkoda, że przegrałyśmy ten mecz, bo wiadomo, że liczy się on w kolejnym etapie. Wydaje mi się, że był do wygrania, bo rywalki zagrały na niskiej skuteczności - mówi Elżbieta Mowlik, rzucająca reprezentacji Polski. Polki przez trzy kwarty rywalizowały jak równy z równym w starciu przeciwko wielkim Hiszpankom, ale niestety w czwartej kwarcie faworytki pokazały klasę i odjechały biało-czerwonym. Podopieczne Dariusza Maciejewskiego pokazały jednak, że potrafią grać w koszykówkę i rywalizować z najlepszymi.
- Szkoda tego meczu. Zdawałyśmy sobie doskonale sprawę, że Hiszpania to bardzo dobra drużyna, ale jak widać na tym turnieju, można ją pokonać i z każdym można podjąć walkę. My miałyśmy dobre fragmenty, niestety przytrafiły się również te złe. Brakuje chyba doświadczenia, bo w kluczowych momentach popełniłyśmy takie głupie straty, a Hiszpanki to doświadczony zespół, który wykorzystał to natychmiast - ocenia Mowlik.
Kluczowym fragmentem dla meczu z Hiszpankami była końcówka trzeciej kwarty. Polkom udało się odskoczyć na pięć punktów i były szanse, żeby ta przewaga była jeszcze większa. Niestety kilka błędnych decyzji spowodowało, że na decydującą cześć meczu obie reprezentacje wychodziły przy wyniku remisowym. - Myślę, że ten fragment był kluczowy, bo zamiast odskoczyć na siedem punktów, rywalki doprowadziły do remisu. Mamy niestety przestoje, popełniamy głupie straty i błędy. Doświadczone zespoły to wykorzystują i kończy się dla nas źle - komentuje nasza rzucająca.
Defensywa Niemek szukała różnych sposobów na zatrzymanie Elżbiety Mowlik
W starciu z Hiszpanią Polki miały również inny problem. Rywalki bowiem może i nie zagrały na wysokiej skuteczności, ale w rzutach zza połowy nie myliły się. Laia Palau tego dnia zaskoczyła wszystkich, a jej rzuty równo z końcową syreną pierwszej i czwartej kwarty były ozdobą tego meczu. - Myślę, że nikt nie spodziewa się takich rzutów, ale one się zdarzają. To jest przypadek, a w tym meczu zdarzył się on dwukrotnie - mówi z lekkim uśmiechem Mowlik. Palau po meczu również mówiła w podobnym tonie. - Takich rzeczy nie da się wytrenować. Cieszę się niezwykle, że udało się dwukrotnie trafić takie rzuty, ale to raczej z gatunku przypadku - skomentowała swoje rzuty rozgrywająca reprezentacji Hiszpanii.
Mecz z rywalkami z półwyspu Iberyjskiego to już jednak przeszłość. W środę rozpoczyna się druga faza turnieju, w której biało-czerwone zagrają z Łotwą, Francją i Chorwacją. - Czekają nas teraz ciężkie mecze. Łotyszki to dobre zawodniczki, a Francja to znakomity zespół. Każdy mecz będzie trudny i ciężki, ale do każdego przygotujemy się bardzo dobrze - mówi Mowlik. - Teraz po każdym meczu jest też dzień przerwy, dlatego możemy dać z siebie wszystko, bo jest czas na odpoczynek. Ja jestem dobrej myśli, bo z meczu na mecz się rozkręcamy i gramy lepiej.
Rywalki mocne, pozycja wyjściowa niezbyt idealna, ale wiara i nadzieja w dobry wynik ogromna. - Łódź jest realna i wszystkie bardzo mocno wierzymy, że tam zagramy - kończy Mowlik. Gra w Atlas Arenie jest przepustką do walki nie tylko o wymarzoną kwalifikację olimpijską, ale i o medale mistrzostw Europy. Na razie trzeba jednak ograć Łotyszki, które już w środę w katowickim Spodku będą chciały pokrzyżować plany biało-czerwonym.