Rosjanki polskiego turnieju nie rozpoczęły w imponującym stylu, ale już w rundzie finałowej w łódzkiej Atlas Arenie były poza zasięgiem rywalek, wygrywając w finale z Turczynkami aż 59:42. - To było wielkie zwycięstwo. Turcja to doskonały zespół, ale swoje siły straciła w półfinałowej potyczce z Francją - mówi Elena Danilochkina, jedna z bohaterek rosyjskiej reprezentacji.
Zawodniczka, która podczas całego turnieju raziła rywalki doskonałą egzekucją rzutów zza łutu, notowała na swoim koncie średnio 13,9 punktu, 1,1 zbiórki i 1,1 asysty. Ze skutecznością 54,5 procent w rzutach zza linii 6,75 nie miała sobie równych. - Może mój numer na plecach był szczęśliwy? Przed turniejem zapytałam mamy z jakim mam grać. Powiedziała, że z ósemką bo będzie szczęśliwa i tak właśnie się stało - mówi rosyjska zawodniczka.
Była już zawodniczka BC Chevakata Vologa nie ma wątpliwości, że ostatni sezon tak w Rosji, jak i na europejskich parkietach bardzo mocno pomógł jej w doskonałym występie na Women EuroBasket. - Dzięki możliwości gry w ostatnim sezonie w lidze i Pucharze Europy miał duże znaczenie. Dostałam wiele szans gry, co pozwoliło mi się rozwijać i pokazać wszystkim swoją wartość. Dodatkowo nabrałam pewności siebie, co nie jest bez znaczenia - ocenia zawodniczka.
Najlepsza piątka turnieju Women EuroBasket 2011 z Eliną Danilochkiną (pierwsza z prawej) na czele
Danilochkina już w przeszłości święciła sukcesy na arenie europejskiej, gdy święciła sukcesy w młodzieżowych reprezentacjach. Tak było w kadrze U-18 w 2002 roku czy w U-20 w latach 2004 i 2006. - Złoty medale wywalczony tutaj w Polsce w seniorskiej kadrze ma zdecydowanie większe znaczenie. To poważniejszy tytuł w porównaniu z tymi młodzieżowymi, które też jednak są dla mnie bardzo cenne - mówi Danilochkina. Ta po doskonałym turnieju w Polsce nie musiała długo czekać na zainteresowanie ze strony możnych w Europie, a w nowym sezonie zagra w ekipie Nadieżdy Orenburg, czyli trzeciej sile rosyjskiej koszykówki.
Nowa koszykarka Nadieżdy długo czekała na możliwość bycia pierwszą rozgrywającą swojej kadry, bowiem w ostatnich latach na tej pozycji grała naturalizowana Amerykanka Becky Hammon. Tegoroczny turniej pokazał jednak, że Rosja bez wzmocnień również grać potrafi bardzo dobrze. - Na Mistrzostwach Świata w 2010 roku byłam zmienniczką dla Hammon. Wiadomo, że ona nie może grać 40 minut i musiałam czekać na swoje szanse, ale dużo ich nie było. Nie miałam jednak innego wyboru - wspomina Danilochkina. Młodej i niezbyt doświadczonej zawodniczce bano powierzyć się roli pierwszej rozgrywającej aż do teraz. - Zdaję sobie sprawę, jak odpowiedzialna jest to pozycja na boisku. W Polsce na "jedynce" miała grać Svetlana Abrosimova, ale na turnieju było inaczej. Co prawda moją naturalną pozycją jest pozycja rzucające, ale na rozegraniu również potrafię dać sobie radę - dodaje.
Zawodniczka nie ma wątpliwości również, że nie tylko gra na rozegraniu wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Dla niej w ogóle gra dla swojego kraju jest dużym wyzwaniem i odpowiedzialnością. - Gra w takich międzynarodowych turniejach jest niesamowicie ekscytujące. Nierzadko podczas ich trwania nie mogę spać myśląc o zbliżających się meczach. Z drugiej strony, takie sytuacje uczą cię kontroli nad emocjami - mówi Danilochkina, która podczas pierwszej rundy Women EuroBasket 2011 opuściła jeden z meczów z powodu problemów zdrowotnych. - Miałam problemy, ale na szczęście zdołałam się pozbierać na decydujące mecze, w których wszystko było już w porządku - wspomina.
Na zakończenie Danilochkina nie szczędziła również słów uznania i podziękowania dla trenera Borisa Sokolovskiego, któremu, jak sama mówi, bardzo dużo zawdzięcza. - Bardzo ważną rolę w grze zawodnika odgrywa zaufanie ze strony trenera, a ja właśnie takie otrzymałam, na co bardzo pracowałam - mówi MVP 33. mistrzostw Europy. - Trener dał mi do zrozumienia, że mi ufa i za to mu dziękuję. To ważne gdy wiesz, że po zrobieniu pierwszego błędu nie wędrujesz od razu na ławkę rezerwowych. W takiej sytuacji czujesz pewności i gra się łatwiej - kończy.