Patryk Neumann: Po trzech latach gry dla Spójni Stargard Szczeciński przeszedł pan do AZS-u Radex Szczecin. Co zadecydowało o takim wyborze?
Jerzy Koszuta: Myślę, że chęć spróbowania czegoś nowego. Trudno się wypowiadać o innych szczegółach. Tak los chciał i tak potoczyła się moja dalsza kariera.
Chciał pan grać na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Nie było, zatem ofert z klubów występujących w Tauron Basket Lidze?
- Na pewno jakieś się pojawiły, ale myślę, że propozycja AZS-u była bardzo ciekawa i jeszcze inne, pozasportowe czynniki złożyły się na moją decyzję.
Jak przyjęli pana nowi koledzy?
- Bardzo fajnie. Z większością zawodników AZS-u miało się już wcześniej jakiś kontakt. Z Łukaszem Pacochą graliśmy w jednym zespole, więc świetnie się znamy. Tak samo z Marcinem Zarzecznym miałem okazję zagrać w Spójni. Pozytywnie oceniam kontakt z chłopakami z zespołu.
Jakie cele stawiacie sobie na najbliższy sezon?
- Utrzymanie się w lidze, tylko trochę w innym stylu niż w poprzednim sezonie. Myślę, że powinniśmy grać w Play Offach. Najpierw musimy walczyć o ósemkę, a później jak się uda to może sprawimy niespodziankę. To wszystko na początku zweryfikuje liga i dopiero wtedy będziemy oceniać swoje możliwości.
Przygotowania rozpoczęliście na początku sierpnia. Nad czym pracowaliście do tej pory?
- Siłownia, kondycja, wytrzymałość, czyli bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie. W tym momencie więcej skupiamy się nad taktyką, ponieważ doszedłem ja oraz Łukasz Bąk. Trener wprowadza nowe rzeczy, których wszyscy się uczymy i powoli przygotowujemy się do sezonu.
Przyjechał pan zobaczyć w akcji swoich już byłych kolegów z zespołu. Jak podobała się panu przebudowana Spójnia?
- Jest czas wolny, człowiek zawsze za tą koszykówką jeździ, dlatego przyjechałem zobaczyć sparing kolegów. W meczu z Gorzowem zabrakło jeszcze dwóch podstawowych zawodników, czyli Witka Grudzińskiego i Arka Soczewskiego. Dlatego ten zespół trochę inaczej się prezentował, chociażby fizycznie. Na pewno pokazali to, czego można było się spodziewać, czyli obrona. Do przerwy nie pozwolili rzucić przeciwnikowi nawet trzydziestu punktów.
Wiemy już, że pierwszy mecz nowego sezonu zagracie ze Startem Lublin. Jak pan ocenia nowy terminarz?
- Wiadomo, że to jest kwestia przypadku. Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Myślę, że tydzień lub dwa przed sezonem, gdy już poznamy wyniki oficjalnych sparingów różnych zespołów będzie można podejrzewać, kto, jak będzie się liczył w lidze. Chociaż sparingi nie do końca odzwierciedlają faktyczną siłę zespołów.
Szczególna data to 10 grudnia. Wtedy odbędzie się pierwsze derbowe spotkanie i to na stargardzkim parkiecie. Dla pana będzie to wyjątkowy mecz?
- Nie chcę w szczególny sposób podchodzić do takiego meczu. Wiadomo, że to są derby i odszedłem do AZS-u. W związku z tym będą emocje dla kibiców. Jako profesjonalista nie powinienem do głowy wkładać sobie takich rzeczy. Zagramy już praktycznie pod koniec pierwszej rundy. Oba zespoły poznają swoje miejsce w tabeli. Wiadomo, że powalczymy o punkty, a jakieś emocje będą zawsze. Podobnie grając swój pierwszy mecz przeciwko mojemu macierzystemu klubowi, Sokołowi Łańcut też nie chciałem dopuszczać do siebie większych emocji. Myślę, że w tym roku postaram się zrobić podobnie.
Pana zdaniem fakt, że między oboma klubami panuje spora rywalizacja sprawi, że wokół pana występu atmosfera będzie gorąca, czy kibice pozytywnie przyjmą Jerzego Koszutę?
- Tego nie mogę przewidzieć. Wydaje mi się, że żadnych zatargów z fanami nie miałem. Mam nadzieję, że mnie fajnie przyjmą. To, co zrobią to już od nich będzie zależeć. Wcześniej spotkamy się w sparingach, to kibice też już będą coś chcieli pokazać.