Turniej w Trutnovie jest pierwszym sprawdzianem dla nowej Wisły Can Pack Kraków, która 1 października rozpocznie swój marsz w kierunku obrony mistrzowskiego tytułu. Nowej, gdyż trener Jose Ignacio Hernandez ma do dyspozycji mocno odmieniony zespół, który na dodatek radzić mu się sobie bez swoich liderek. To jednak nie przeszkodziło, żeby jego podopieczne zdołały rozstrzygnąć na swoją korzyść dwa pierwsze pojedynki, w którym rywalami były drużyny MKB Rużomberok oraz Uni Seat Gyor.
Co jest jednak najważniejszą kwestią dla hiszpańskiego trenera patrząc na rywalizację w czeskim turnieju? - Zdecydowanie najważniejszą kwestią jest złapać meczowy rytm i poczuć ponownie tą rywalizację na parkiecie - ocenia Hernandez. - Tutaj zawodniczki grają już razem i rywalizują z silnymi rywalami. Jest dużo nowych koszykarek, dlatego one muszą się zgrać. Muszą też przyswoić nasze zasady gry tak w obronie, jak i ataku.
Nowych zawodniczek w ekipie spod Wawelu nie brakuje. W Trutnovie z Białą Gwiazdą na piersi debiutują Anke DeMondt, Milka Bjelica, Ana Dabovic, Petra Ujhelyi czy Joanna Czarnecka. Najlepsze wrażenie z pewnością zrobiły pierwsze dwie. Podkoszowa z Czarnogóry w obu spotkaniach okazała się m.in. pierwszym strzelcem zespołu.
Nowe nazwiska są równoznaczne z tym, że Wisła Can Pack Kraków będzie prezentowała inną jakość. Czy po kilku wspólnych treningach oraz dwóch meczach można powiedzieć co będzie najsilniejszą stroną mistrzyń Polski w nowym sezonie? - Trenowaliśmy razem kilka razy i można zauważyć dużo pozytywnych aspektów. Musimy grać bardzo agresywnie w defensywie i to musi być nasza broń - komentuje Hernandez. - Będziemy musieli ciężko walczyć w każdym meczu, bowiem musimy czymś zrekompensować nasze braki centymetrów pod koszem. W porównaniu z innymi rywalami, mamy bowiem niski skład.
W Trutnovie brakuje nie tylko centymetrów, ale i podstawowej środkowej Eweliny Kobryn. Nie ma również Nicole Powell, która grywała na pozycji silnej skrzydłowej, oraz największego walczaka w zespole, czyli Erin Phillips. Patrząc na te braki oraz wyniki, hiszpański duet szkoleniowców musi być zadowolony z triumfów.
- To nie jest łatwe grać bez tych zawodniczek. One stanowią o naszym obliczu i ciężko je zastąpić. Musimy się jednak oswoić z taką sytuacją, bowiem nie wiemy kiedy dołączą one do zespołu. Nie wiemy, czy będą one z nami na rozpoczęcie sezonu w Ford Germaz Ekstraklasie, co jest dla nas problemem - komentuje Hernandez. - Patrzymy jednak w przyszłość i czeka nas dużo pracy. W momencie gdy będą już z nami wszystkie koszykarki, wtedy zaczniemy kolejny etap pracy nad naszą grą.
Wisła Can Pack Kraków walkę o obronę mistrzowskiego tytułu rozpocznie 1 października, kiedy to pod Wawel zawita Lotos Gdynia. Nikogo nie trzeba przekonywać, jak ogromne znaczenie prestiżowe ma w Polsce rywalizacja tych dwóch klubów, dlatego też nikt nie chce rozpocząć sezonu od porażki.