Sokół zwycięża w debrach - MKS Polonia Przemyśl - PTG Sokół Łańcut

Sokół Łańcut zwyciężył w derbowym pojedynku z przemyską Polonią 82:67, dzięki czemu już w pierwszej kolejce zainkasował komplet punktów. Brązowego medalistę poprzednich rozgrywek do zwycięstwa poprowadził Maciej Klima. Były gracz m in. Stali Stalowa Wola w całym meczu zapisał na swoim koncie 20 punktów, co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich zawodników Sokoła.

Adam Popek
Adam Popek

Pierwsze minuty jednak wcale nie zapowiadały takiego scenariusza. To Polonia, wykorzystując atut własnego parkietu miała lekką przewagę i długo nie pozwalała rywalowi rozwinąć skrzydeł. W szeregach gospodarzy od początku bardzo aktywny był mierzący 213 cm Marek Miszczuk, na którego podopieczni Macieja Milana grali większość zagrywek. Oprócz niego, wielką chęć do gry przejawiał najlepszy strzelec Polonii z meczów sparingowych Hubert Mazur, ale tym razem jego próby bardzo często okazywały się niecelne. Tempo grze łańcucian nadawał natomiast Jaromir Szurlej, który w ostatnim czasie poczynił spore postępy i wywalczył sobie miejsce w pierwszej piątce swojego zespołu. Jednakże mimo wszelkich starań z jego strony, to Polonia wygrywała po pierwszej "ćwiartce" 20:17, w związku z czym na trybunach zapanowało spore ożywienie.

W drugiej części obie strony postawiły przede wszystkim na ofensywę, efektem czego kibice mogli podziwiać mnóstwo punktów zdobywanych przez każdy z zespołów. Sokół opierał swoją grę głównie na wspomnianym we wstępie Macieju Klimie, który mimo skromniejszych warunków fizycznych potrafił znaleźć sposób na swojego vis’a’vis, Marka Miszczuka. Zresztą środkowy Sokoła niejednokrotnie świetnie radził sobie w polu trzech sekund i to jemu goście zawdzięczali fakt, że po kilku chwilach na tablicy świetlnej widniał już remis. Taki stan rzeczy długo jednak się nie utrzymał. Z biegiem czasu, bowiem szala zwycięstwa zaczęła przesuwać się na stronę Sokoła, który do przerwy prowadził 49:46.

Mało kto przypuszczał jednak, że to minimalne prowadzenie tak mobilizująco podziała na łańcucian, którzy po zmianie stron dokonali wręcz dzieła zniszczenia beniaminka I ligi. Sokół w porównaniu z poprzednimi odsłonami zdecydowanie zacieśnił obronę i odcinał od podań podkoszowych graczy Polonii. Dzięki temu, miejscowi zaczęli popełniać sporo błędów, a łańcucianom pozostało tylko je wykorzystać. Przemyślanie próbowali, co prawda w pojedynczych akcjach odwrócić losy meczu, ale ich starania na niewiele się zdały. Bezproduktywny okazał się też Mazur, który choć miał ku temu okazje, nie potrafił seryjnie umieszczać piłki w koszu. To samo zresztą można powiedzieć na temat Artura Mikołajko. Wychowanek Skawy Wadowice przebywał, co prawda na boisku przez większość czasu, ale zdołał dołożyć jedynie 5 "oczek". A Sokół dowodzony przez niezawodnego Klimę oraz Wojciecha Pisarczyka w najlepsze powiększał prowadzenie i w tym momencie był już w bardzo dobrym położeniu. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że przed decydującą batalią to on wygrywał 70:54.

W ostatniej kwarcie nie wydarzyło się nic co mogłoby wpłynąć znacząco na losy spotkania. To faworyt konfrontacji przez cały czas kontrolował przebieg gry i ani przez chwilę nie pozwolił rywalowi, by ten mógł jeszcze uwierzyć w siebie. "Przemyskim Niedźwiadkom" nie pomogły też starania Michała Musijowskiego, który poprawnie spisał się jako drugi playmaker zespołu. Ostatecznie, bowiem to i tak goście po końcowej syrenie w pełni zasłużenie mogli rozpocząć świętowanie. Polonii natomiast, pozostaje skupić się na walce z rywalami słabszej klasy, bo tego dnia Sokół udowodnił, że do najlepszych trochę jej jeszcze brakuje.

MKS Polonia Przemyśl - PTG Sokół Łańcut 66:82 (20:17, 26:32, 8:21, 12:12)

Polonia: Miszczuk 17, Mazur 13, Pydych 11, Musijowski 10, Sołtysiak 6, Mikołajko 5, Zając 2, Urban 1

Sokół: Klima 20, Pisarczyk 14, Wilczek 13, Szurlej 11, Hałas 11, Dubiel 6, Fortuna 4, Bogdanowicz 3


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×