Wszystko trzeba udowodnić na parkiecie - rozmowa z Marcinem Stefańskim, zawodnikiem Trefla Sopot

Dla Marcina Stefańskiego będzie to już trzeci sezon w Treflu Sopot. Jak dotąd drużynie znad morza nie udało się zdobyć medalu. Teraz sopocian interesuje tylko i wyłącznie miejsce na "pudle".

Karol Wasiek: Dla pana to już trzeci rok w Treflu Sopot. Dwa poprzednie były niezłe, ale zabrakło medalu. Teraz cel chyba jest jasny - zdobyć upragniony medal.

Marcin Stefański: Tak, do trzech razy sztuka, jak to się popularnie mówi. Zobaczymy, jak to będzie. Wszyscy widzimy, że w meczach przedsezonowych idzie nam całkiem nieźle. Potencjał jest na pewno całkiem spory. Dużo jest do poprawienia, ale uważam, że na tę chwilę jest całkiem nieźle. Czy będzie ten medal? To się okaże później. Liga zweryfikuje wszystko, bo sparingi nic nie znaczą. Wierzę, że ten medal będzie.

Według wielu fachowców ten skład, którym dysponujecie jest najlepszy w waszej trzyletniej historii. Zgodzi się pan z takim stwierdzeniem?

- Tak. Jeśli chodzi o potencjał z tych trzech lat to na pewno. Ja miałem możliwość występować już przez dwa lata to z całym szacunkiem dla kolegów, co tutaj grali wcześniej to potencjał teraz jest na pewno większy. Ten potencjał tak naprawdę nic nie znaczy, ponieważ wszystko trzeba udowodnić na parkiecie. Nie zawsze potencjał wygrywa mecze.

W dodatku takie nazwiska jak Koszarek, Dylewicz, Stefański czy Burgess są magnesem do przyciągania kibiców na trybunach.

- Wierzę w to, że tak będzie. Hala Ergo Arena będzie się trochę bardziej zapełniała niż w poprzednim sezonie. Liczę na to, że będziemy ich przyciągać nie tylko nazwiskami, ale przede wszystkim dobrą grą, walką i determinacją. Myślę, że ci kibice będą przychodzić.

Jak pan ocenia okres przygotowawczy do sezonu? Nowością w porównaniu do poprzedniego sezonu był obóz w Kołobrzegu. Co taki obóz daje drużynie?

- Taki obóz daje bardzo dużo. Drużyna integruje się ze sobą, żyje ze sobą przez 24 godziny. Poznajemy się i szybciej możemy się zgrać ze sobą.

A indywidualnie nad jakimi elementami pracował pan przez wakacje?

- Teraz, gdy częściej będę występował pod koszem to pracowałem trochę więcej na siłowni. Pracowałem z naszym trenerem do przygotowania fizycznego nad motoryką. Ćwiczyłem także rzuty, mam nadzieję, że moja skuteczność będzie rosła z meczu na mecz.

A jak pan zareagował na informację, że klub podpisał umowę z Johnem Turkiem? Pan z nim grał wcześniej w Turowie Zgorzelec.

- Ja byłem bardzo zadowolony. Johna znałem z Turowa Zgorzelec. Razem zdobywaliśmy brązowe medale. Jest to bardzo doświadczony gracz, który grał w Europie. Bardzo dobrze przystosował się do gry tutaj. Bill Amis chociaż jest dobrym koszykarzem, ale nie potrafił się przystosować do warunków koszykówki europejskiej. Turek jest na pewno bardziej doświadczonym koszykarzem. Więcej może wnieść do zespołu. Jest innym graczem niż Chris Burgess, który bardziej ucieka na obwód. Dla całego zespołu to na pewno dobra decyzja.

Terminarz w tym sezonie jest bardzo napięty. Nie boi się pan takiej sytuacji, że w połowie sezonu może zabraknąć sił?

- Jest dziesięciu graczy wartościowych. Ktoś jeszcze ma dojechać do nas. Mamy jeszcze młodych zawodników. Zdarzają się wiadomo kontuzje, ale okienko transferowe jest otwarte. Ewentualnie można kogoś sprowadzić. Wierzę w to, że będę nas omijały kontuzje. Fajnie jest tak, że będziemy grali dużo.

Możemy jedynie żałować, że w sezonie zasadniczym nie będzie derbów Trójmiasta. Jak pan zareagował na decyzję, że Asseco Prokom nie zagra w sezonie regularnym?

- Po pierwsze cieszę się z tego, że będzie druga faza i dziesięć dodatkowych drużyn. Lepiej jest więcej grać niż trenować. Jeśli chodzi o Asseco to jest sprawa ligi. Szkoda, że nie będzie tych meczów derbowych. Bo jednak derby to derby. To są wspaniałe mecze i atmosfera na nich jest wspaniała. Musimy awansować do tej najlepszej szóstki i wygrać oba mecze z Asseco.

Komentarze (0)