Walka od nowa - zapowiedź meczu MKS Polonia Przemyśl - Znicz Basket Pruszków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po efektownej wygranej nad Startem Lublin wydawało się, że przemyska Polonia w końcu złapie wiatr w żagle. Tymczasem kilka dni później znów znalazła się po stronie przegranych, przez co spotkanie ze Zniczem Pruszków będzie dla niej niezwykle ważne, w kontekście walki o ligowe lokaty. Czy podopieczni Macieja Milana wespną się na wyżyny swoich umiejętności i po raz drugi na przestrzeni tygodnia dostarczą swoim kibicom powodów do radości?

W tym artykule dowiesz się o:

W Przemyślu bez wątpienia wszyscy na to liczą. Wszak zaledwie jedna wygrana, jaką do tej pory odnieśli Poloniści jest wynikiem nieco poniżej oczekiwań i aby spokojnie patrzeć w przyszłość, ekipa z Podkarpacia po prostu potrzebuje kompletu punktów. Wydawało się, że pewien przełom w jej szeregach nastąpił po zeszłotygodniowym triumfie nad Startem Lublin, kiedy to cały kolektyw zagrał dobre zawody i udowodnił, że może być naprawdę groźny. Jednakże w środę przyszła porażka z MKS-em Dąbrowa Górnicza i harmonia ponownie została zaburzona.

W tej konfrontacji w ekipie znad wschodniej granicy szwankowała przede wszystkim skuteczność. To stwierdzenie tyczyło się głównie jej najlepszego strzelca, Huberta Mazura, który co prawda zdobył 15 punktów, ale chybił przy tym tyle samo rzutów z gry. Jeśli teraz podobny scenariusz ma się nie powtórzyć, to Polonia bez wątpienia musi być bardziej skoncentrowana na poczynaniach ofensywnych i wyprowadzać swoich graczy na czyste rzutowe pozycje. W innym przypadku, próżno jej wróżyć jakikolwiek sukces.

Dla wielu z pewnością sporym rozczarowaniem jest postawa Marka Miszczuka, który z każdym kolejnym meczem wcale nie prezentuje się lepiej i ma znikomy wkład w pracę zespołu. Po tak doświadczonym graczu z pewnością można było się więcej spodziewać, tym bardziej, że ma za sobą wiele lat spędzonych na parkietach polskiej i węgierskiej ekstraklasy. Niemniej jednak, pozytywną wiadomością dla obozu Polonii jest to, że wobec słabej dyspozycji wychowanka Startu Lublin, pod koszem coraz lepiej radzi sobie inny były ekstraklasowicz, Artur Mikołajko. Nie da się zatem ukryć, że w konfrontacji ze Zniczem popularny "Mikołaj" może być jednym z głównych aktorów widowiska.

Poza tym, optymizmem może napawać też gra Pawła Pydycha, który w Dąbrowie Górniczej mimo porażki pokazał się z całkiem niezłej strony, udowadniając tym samym, że potrafi jeszcze nawiązać do swoich najlepszych lat kariery. Jego mocna pozycja w drużynie martwi za to wychowanka Polonii, Michała Musijowskiego, który mimo sporych ambicji, wciąż pozostaje rezerwowym playmakerem i musi się póki co zadowolić jedynie rolą zmiennika.

Problemów dużej konkurencji nie mają za to w Pruszkowie, gdzie team oparty jest przede wszystkim na graczach pierwszopiątkowych, których pozycja jest niepodważalna. To właśnie dzięki ich dobrej współpracy Znicz wygrał jak dotąd dwa z trzech rozegranych pojedynków i plasuje się na bezpiecznej, dziesiątej pozycji, mając w zanadrzu jeszcze jedno zaległe spotkanie. Wśród zawodników pruszkowskiej drużyny na uwagę zasługuje szczególnie młody Marek Szumełda - Krzycki. Dwudziestolatek, który koszykarskiego rzemiosła uczył się w Krakowie nie miał najmniejszych problemów z przestawieniem się na poziom pierwszej ligi i jak dotąd notuje imponujące statystyki na poziomie ponad 17 punktów na mecz. Jeśli tak świetną dyspozycję potwierdzi również w Przemyślu, to defensorzy Polonii będą mieć bez wątpienia pełne ręce roboty.

Ponadto nie można zapominać o Andrzeju Misiewiczu, który swego czasu miał okazję występować również w Tauron Basket Lidze. 27 letni zawodnik, choć czasem bywa niepozorny, potrafi wykonać na parkiecie mnóstwo solidnej pracy i skutecznie walczyć z wyższymi od siebie w polu trzech sekund, co niekiedy może przynieść bardzo korzystne rezultaty. Gdy do tego dodamy jeszcze przebojowego Adriana Sulińskiego i doświadczonego Dominika Czubka nie dziwi, dlaczego Znicz w tym sezonie odprawiał z kwitkiem takie kluby jak AZS Kutno czy SIDEn Toruń.

Minusem podwarszawskiej ekipy pozostaje jednak brak wielu wartościowych dublerów, co przy trudach długich spotkań może dać o sobie znać w negatywny sposób. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że trener Michał Spychała najczęściej korzysta jedynie z siódemki graczy.

Czy mimo to Znicz odniesie pierwszą wyjazdową wygraną i to na tak trudnym terenie?

Przekonamy się już w sobotę o godzinie 18.

Źródło artykułu: