Maciej Kmiecik: Rozmawiamy po meczu z Piotrcovią Piotrków, która jeszcze w tym sezonie nie wygrała, ale wam napsuła sporo krwi. Spodziewaliście się tak ciężkiej przeprawy z outsiderem rozgrywek?
Wojciech Szawarski: Faktycznie nie było łatwo. Rywal zagrał bardzo ambitnie. Ciężko czegokolwiek spodziewać się po rywalach, bo ja tych zespołów nie znam. W niektórych meczach zwycięstwa nie przychodzą nam łatwo. Kiedy jednak gramy swoje, potrafimy odskoczyć rywalowi i później kontrolować mecz. Najważniejsze, że nie notujemy niespodziewanych porażek.
Przyzwyczaiłeś się już do drugoligowej koszykówki?
- Nie zwracam uwagi na poziom koszykówki w drugiej lidze. Staram się nie myśleć o tym, na jakim poziomie rozgrywkowym odbywają się nasze mecze. Staram się grać jak najlepiej. Nie zawsze może to wychodzi, ale zespół wygrywa i to jest najważniejsze. Trzeba się z tego cieszyć. Jak będziemy grać lepiej, to i nasza gra będzie ładniejsza dla oka.
Niektórzy myśleli, że jak do drugiej ligi przechodzi koszykarz z reprezentacyjną przeszłością, występujący ostatnio w czołowym klubie ekstraklasy, to będzie notował znakomite statystyki. Po Twoich statystycznych osiągnięciach tego jednak nie widać...
- Mam nadzieję, że nikt nie będzie patrzył tylko na liczby. Od początku przestrzegałem przed tym, by myśleć o mnie w kategoriach superstrzelca. Nigdy nie byłem tego typu koszykarzem. Nie brałem piłki i w pojedynkę "jechałem" na kosz. Staram się grać jak najlepiej dla drużyny, żeby zespół wygrywał. Czy rzucę 5, 10 czy więcej punktów, to nie ma znaczenia. Ważne, żeby na koniec tablica wyników pokazywała korzystny rezultat dla "Stalówki".
Jesteście mieszanką rutyny i młodości. Dobrze dogadujecie się także poza parkietem?
- Oczywiście. Wszyscy się lubią. Nie ma żadnych animozji. Atmosfera jest dobra. Trenujemy solidnie i mam nadzieję, że przyniesie to efekty. Wierzę, że zaczniemy także grać ładną koszykówkę, bo na razie wygrywamy, ale ta gra może nie wygląda najlepiej. Z pewnością kibice, ale także my sami, chcielibyśmy podnieść poziom naszej gry, bo jest parę rzeczy do poprawienia.
Grałeś w Ostrowie w ekstraklasie. Powróciłeś do drugiej ligi, ale atmosfera na trybunach wciąż taka sama. Ostrowscy kibice to chyba fenomen w naszym kraju?
- Jest tutaj ta silna grupa, która nas zawsze głośno dopinguje. Dziękujemy im za to. Nie tylko zresztą fanclub jest słyszalny. Wszyscy kibice nas wspierają, licznie przychodząc na nasze mecze. Wiedziałem jak było w przeszłości w Ostrowie i wracając tutaj, nie zawiodłem się. Atmosfera jest wspaniała i myślę, że już wszyscy w Polsce wiedzą, że przyjeżdżając do Ostrowa mogą spodziewać się gorącego terenu. Jeszcze raz wielkie dzięki naszym fanom za to, co robią podczas meczów.
Jak do tej pory przegraliście tylko ze Śląskiem Wrocław. Czy właśnie z tą drużyną - Twoim zdaniem - będziecie walczyć o pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej?
- Mam nadzieję, że będziemy cały czas na szczycie. Szkoda tej porażki we Wrocławiu, bo mogliśmy tam też zwyciężyć. Mielibyśmy teraz dwa punkty przewagi nad Śląskiem. Nie ma sensu jednak tego rozpamiętywać. Wrocławianie potknęli się w Katowicach. Nie myślimy o tym, z kim walczymy o pierwsze miejsce. Skupiamy się na każdym kolejnym przeciwniku. Przed nami bardzo trudny mecz w Prudniku i teraz myślimy o tym rywalu. I tak przed każdym meczem, aż do końca sezonu.
Pogoń Prudnik wydaje się być najtrudniejszym rywalem obok Śląska Wrocław. Podzielasz tę opinię?
- Też tak słyszałem. Szczerze przyznam, że nie znam drugoligowych rywali. Dopytuję się jednak kolegów i trenerów o kolejnego przeciwnika. Słyszałem, że w Prudniku zawsze jest ciężko wygrać. Na pewno przez cały tydzień będziemy solidnie przygotowywać się do tego meczu i mam nadzieję, że sobie poradzimy.
Z czego wynikają te wasze przestoje. Mecz z Piotrcovią wygraliście praktycznie jedną bardzo dobrą kwartą. Wcześniej w Kłodzku dwie znakomite kwarty dały wygraną, przy dwóch znacznie gorszych częściach. Nie zawsze jednak grając takimi falami uda się zwyciężyć...
- To jest charakterystyczne dla zespołów, które nie mają jeszcze formy. Musimy jeszcze ustabilizować naszą grę, utrzymać koncentrację przez pełne 40 minut. To przyjdzie z czasem. Nie ma co panikować. Niektórzy już kręcą nosem, ale przecież my wygrywamy. Piotrcovię, choć nie graliśmy najlepiej, pokonaliśmy różnicą 20 punktów. Oczywiście, jest wiele rzeczy do poprawienia. Zdajemy sobie z tego sprawę. Wiemy, nad czym musimy pracować. Spokojnie jednak do tego podchodzimy. Nie chodzi o to, żeby teraz być w szczytowej formie, ale by w play-off pokazać, kto jest najlepszy w tej lidze. Mam jednak nadzieję, że wkrótce osiągniemy taką formę, że nie dość, że będziemy wygrać, to na dodatek będziemy robić to w ładnym stylu.