- Miałbym dużo do powiedzenia, ale widzę, że atmosfera jest jakaś bardzo nerwowa tutaj - rozpoczął pomeczową konferencję Dariusz Maciejewski, trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. Szkoleniowiec drużyny przyjezdnej nie był chętny do udzielania wypowiedzi ze względu na panującą nerwową atmosferę. Po kilku minutach, gdy emocje nieco opadły, Maciejewski zdecydował się wyrazić swoje zdanie dotyczące sobotniej rywalizacji. - Myślę, że w tej chwili te dwa zespoły nie grają dobrej koszykówki. Było widać, że kto uspokoi nerwy szybciej, ten wyjdzie zwycięsko z tej gry - skomentował mecz pomiędzy Energą Toruń a KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.
Trener gorzowskich Akademiczek był zadowolony przede wszystkim z defensywy swojego zespołu. Koszykarki z Gorzowa skutecznie zatrzymały między innymi Leah Metcalf oraz Bridgette Mitchell, które uchodziły za jedne z najlepiej punktujących zawodniczek w lidze. - My mieliśmy dużo dobrych momentów, jeżeli chodzi o defensywę. Powstrzymaliśmy Metcalf i Mitchell na cztery i dziewięć punktów, a to było dla nas podstawowe zadanie - wspominał o przedmeczowych założeniach szkoleniowiec zwycięskiej ekipy.
Jednak zespół, który jak do tej pory na swoim koncie ma tylko jedną porażkę, w Toruniu miał też słabe momenty. W tej kwestii zażalenia trenera spadły na jedną zawodniczkę - Paris Johnson. To właśnie Amerykanka odpowiedzialna była za grę Jeleny Maksimovic. Niestety, nie dość skutecznie wykonywała swoją pracę i po kolejnym słabszym meczu Johnson może opuścić szeregi gorzowskiego zespołu. W tym meczu spędziła ona niecałe dziesięć minut na parkiecie i później szkoleniowiec już nie wpuścił Amerykanki do gry. - Jedyne co nam się nie udało, to powstrzymać Maksimovic. Pewna osoba, która miała za to odpowiadać już nie zagrała więcej w moim zespole. Miała grać i odcinać podania do Maksimovic. Maksimovic zrobiła z nas wiatrak i zdobyła 20 punktów - mówił zdenerwowany Maciejewski.
Udało się jednak wyeliminować podstawowe zawodniczki toruńskiej drużyny z gry. Za piąte przewinienie parkiet opuściły Maksimovic oraz Julie Page, a w ostatnich sekundach meczu także Mitchell. - Zrealizowaliśmy drugie zadanie. Sprowokowaliśmy do przewinień dwóch najsilniejszych graczy, a więc Maksimovic i Page. Tak naprawdę to wszystko, i te osobiste w przełomowym momencie, złożyło się na naszą wygraną - oceniał przebieg meczu szkoleniowiec przyjezdnych. Z drugiej strony Dariusz Maciejewski zaznaczył, że jego podopieczne za szybko uwierzyły w wygraną i w łatwy sposób dopuściły Weronikę Idczak do pozycji rzutowych. - Za szybko uwierzyliśmy, że ten mecz już się skończył. Zamiast grać mądrze do końca to pozwoliliśmy Weronice oddać rzuty z łatwych pozycji. Ona jest graczem rzutowym, nie penetrującym. Zrobiło się przez to nerwowo - dodawał Maciejewski.
Wynik sobotniego meczu rozstrzygnął się dopiero w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry, a zwycięstwo Akademiczkom dała Tatum Brown. To właśnie ta zawodniczka lub Agnieszka Skobel miała wykończyć akcję, którą ustawił podczas przerwy trener gorzowianek. - Tatum zagrała rozrysowaną akcję w końcówce. Byłem pewien, że przy tych switchach ktoś się zagubi i albo Agnieszka Skobel albo Tatum zdobędzie te punkty - opisywał swoje założenia szkoleniowiec trzeciego zespołu poprzednich rozgrywek.
Drużyna z Gorzowa po dotychczasowych meczach ma pięć wygranych i jedną porażkę na swoim koncie. Jednak ten zespół stać na jeszcze lepsze wyniki, ponieważ trener rzadko ma cały team do swojej dyspozycji podczas treningów. - Mogę powiedzieć ze swojej strony, że nie jesteśmy zespołem tak silnym jak ostatnio jeżeli chodzi o układ personalny. Dużo pracy wymaga nasza gra. Jak policzyłem ostatnio na 27 dni, od kiedy mamy pełen zestaw zawodniczek, to mieliśmy tylko 5 treningów zespołowych. To widać na parkiecie. Z taką przeciętną grą daleko nie zajdziemy - tłumaczy Dariusz Maciejewski. - Stać nas na to, żeby grać o czwórkę. Zrobimy wszystko, żeby tak było. Na razie pięć zwycięstw i jedna porażka to jest bardzo dobra sytuacja jak na problemy, jakie mamy w tej chwili. Mieliśmy lepsze zespoły w zeszłym roku i dwa lata temu, ale nie potrafiliśmy wygrać w Toruniu. To zwycięstwo bardzo mnie cieszy - oceniał trener przyjezdnych.
Trener Dariusz Maciejewski odniósł się także do sytuacji pomiędzy szkoleniowcem miejscowych, a więc Elmedinem Omanicem a sędzią Tomaszem Trawickim. - Sędzia Tomasz Trawicki jest jednym z najlepszych sędziów w Polsce. Znam go od wielu lat i nigdy bym się w taki sposób nie zachował, bo wiem, że on jest bardzo czuły na pewne gesty. Wiem, że jak mnie raz uspokoi, to już nie prowokuje sytuacji, bo wiem czym to się kończy. To jest tak doświadczony sędzia, że on sobie nie pozwoli, żeby ktoś do niego podskoczył. Trzeba znać sędziego, żeby wiedzieć na ile można sobie pozwolić - tłumaczył szkoleniowiec KSSSE AZS PWSZ.
- Nie oceniam trenera Omanica, bo jesteśmy dobrymi kolegami. Każdy robi jak uważa, każdy kieruje zespołem, jak potrafi najlepiej. Każdy wywiera wpływ na sędziów tak, jak uważa to za stosowne. W tym momencie ta reakcja okazała się błędna - zakończył Dariusz Maciejewski.