W końcu mamy pełen komfort - rozmowa z Milką Bjelicą, zawodniczką Wisły Can - Pack Kraków

W sobotnie popołudnie Wiślaczki zmierzą się z rewelacją obecnego sezonu FGE, KK ROW Rybnik. O nastawieniu do tego spotkania, wygranej w Chorwacji, a także zbliżających się derbach Belgradu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada Milka Bjelica, środkowa ekipy mistrza Polski.

Adam Popek: Za wami kolejny trudny bój na euroligowych parkietach. Jak oceniasz spotkanie z ekipą Gospić CO i poziom jaki zaprezentowałyście?

Milka Bjelica: Na tak trudnym terenie, jakim jest Chorwacja dobre wyniki nigdy nie przychodzą łatwo. My również musiałyśmy włożyć sporo wysiłku w to, by zgarnąć komplet punktów i na pewno cieszę się, że ten cel udało się osiągnąć. Generalnie jestem bardzo zadowolona z tego, że cały zespół potrafił udowodnić swoją wyższość i w najważniejszych momentach stanął na wysokości zadania. Dzięki temu też poniekąd odkupiłyśmy winy za porażkę z Rivas Ecopolis, która delikatnie mówiąc nie była dla nas miła. Zresztą między innymi takie było nasze założenie, by możliwie jak najszybciej nadrobić tą stratę. Ważne jest zatem to, że mimo dość ciężkich warunków odniosłyśmy zwycięstwo i powróciłyśmy na tą właściwą nam drogę. Choć ogólnie rzecz biorąc nie można przeceniać rangi tego pojedynku, bo też nie był on dla nas jakimś wybitnie skomplikowanym sprawdzianem.

Ale to rywal przez znaczną część meczu był na prowadzeniu, więc przypuszczam, że trochę obawiałyście się o końcowy rezultat.

- Było to efektem naszej dość chwiejnej postawy. W jednym fragmencie grałyśmy bardzo dobrze, zdobywałyśmy po kilka punktów pod rząd, po czym spuszczałyśmy z tonu, przez co przeciwnik dochodził do głosu. Wiadomo, że momenty słabszej gry rywal zawsze będzie chciał wykorzystać, tym bardziej, jeśli gra u siebie i ma za sobą doping publiczności. W tym wszystkim ważne jest jednak, że nie zapominałyśmy o twardej obronie, która wielokrotnie ratowała nas z opresji. To właśnie dzięki niej po przerwie w dużym stopniu ograniczyłyśmy pole manewru przeciwnikowi, który nie miał już tyle swobody przy oddawaniu rzutów co wcześniej i co za tym idzie, z czasem zaczęłyśmy przejmować inicjatywę.

Duże znaczenie w kontekście wyniku z pewnością miał fakt, że zespół Gospić miał dość wąską ławkę.

- To prawda, że Chorwatki miały bardzo wąską rotację w składzie, efektem czego w decydujących momentach z pewnością zabrakło im sił. To jednak nie był nasz problem. My wobec faktu, że do zdrowia powróciły właściwie wszystkie zawodniczki, miałyśmy komfort wystąpić w niemal pełnym zestawieniu i liczę, że taka sytuacja będzie się w naszych szeregach utrzymywać jak najdłużej. A warto przy tym dodać, że w tym momencie nawet dziewczyny wchodzące z ławki potrafią wiele dać zespołowi, o czym można się przekonać choćby na przykładzie Joanny Czarneckiej, która mimo roli dublera ostatnimi czasy wykonuje na parkiecie mnóstwo pożytecznej pracy.

W tym środowym meczu bardzo dobry w waszym wykonaniu był szczególnie początek kiedy to po niespełna 2 minutach prowadziłyście 9-2.

- Zgadza się i mogło się wydawać, że skoro na wejściu narzuciłyśmy takie tempo, to w dalszej części rywalizacji pójdzie z górki. Rzeczywistość szybko jednak zweryfikowała te poglądy, bo wynik kilka chwil później oscylował już wokół remisu. Szczerze mówiąc nie wiem do końca z czego to wynika, że po tak dobrych fragmentach w naszym wykonaniu przychodzą słabsze chwile i ten trud wcześniej podjęty można powiedzieć idzie na marne. To wydaje się niestety takim nieodłącznym elementem naszego zespołu, bo już któryś raz taka historia się powtarza. Niejednokrotnie można było już zaobserwować takie sytuacje, gdzie przez powiedzmy pięć minut gramy wręcz bezbłędnie, dominujemy nad rywalem pod każdym względem, a potem popełniamy kilka błędów z rzędu i po przewadze nie ma ani śladu. Może problem polega na tym, że jak znajdziemy się w bardziej komfortowym położeniu to w naszych szeregach szybko pojawia się rozluźnienie, które jest jednoznaczne z obniżeniem prezentowanego poziomu i popełnianiem większej ilości prostych błędów. Musimy się zatem postarać, by coś takiego możliwie jak najrzadziej nam się przytrafiało i spróbować przez pełne 40 minut zachować w miarę przyzwoity pułap. A wobec faktu, że w drużynie normalnie trenują już prawie wszystkie zawodniczki, jesteśmy w stanie dokonać tej sztuki już teraz.

Mam nadzieję, bo w sobotę czeka was również nie lada wyzwanie. Do Krakowa zawita, bowiem największa niespodzianka tegorocznej edycji ekstraklasy, KK ROW Rybnik.

- Do tego spotkania staramy się podejść ze skupieniem i jesteśmy nastawione na ciężką pracę. Zresztą za każdym razem myślimy podobnie, więc w tym względzie nie ma wyjątku. Prawdą jest, iż parę razy zdarzyło się, że mecz nie ułożył się po naszej myśli, ale na to wpływała składowa wielu czynników. Teraz, tak jak wspomniałam, mamy już pełen komfort jeśli chodzi o liczbę koszykarek, więc będziemy też starały się w pełni pokazać nasz potencjał. Na pewno ewentualna wygrana nie przyjdzie nam łatwo, ale szczerze na nią liczę. Tym bardziej, że wystąpimy na naszym parkiecie i przy wsparciu swoich kibiców. A dodatkowo przemawia za nami fakt, że jesteśmy przecież najlepszym zespołem w Polsce.

Postawa Ślązaczek w dużej mierze uzależniona będzie od Sybil Dosty. Amerykańska środkowa jak na razie świetnie poczyna sobie na polskich parkietach i nie da się ukryć, że trudno wam będzie ją powstrzymać.

- Wszystko tak naprawdę zweryfikuje sam mecz. Wtedy zobaczymy czy Amerykanka faktycznie jest taka dobra. Oczywiście jej indywidualne statystyki robią wrażenie, ale nie oznacza to, że mamy się jej nie wiadomo jak obawiać. My znamy swoją wartość i wiemy na co nas stać, więc z takim podejściem wyjdziemy w sobotę na parkiet. A jak się potoczy nasza rywalizacja? Czas pokaże.

Na koniec odbiegając nieco od tematu zapytam, jaki wynik obstawiasz w sobotnich derbach Belgradu? W końcu futbol to twoja druga pasja.

- Przypuszczam, że lepszy będzie Partizan. Na chwilę obecną ma o wiele lepszą sytuację ekonomiczną i co za tym idzie, sam skład personalny niż Crvena. Zresztą pierwsza pozycja w tabeli jaką zajmuje mówi sama za siebie. Crvenie w tym roku trudno będzie wygrać lokalną rywalizację choćby z tego względu, że zmaga się z wieloma problemami pozasportowymi i to utrudnia jej dynamiczny rozwój. W kolejnych latach być może te proporcje się odwrócą, ale na chwilę obecną tak to się kształtuje. Niemniej, żadne pieniądze nie zastąpią prawdziwego ducha walki i ambicji. Wierzę, że w moim byłym klubie te cechy są obecne i ci młodzi zawodnicy, którzy w niej występują zaprezentują się właśnie z takiej strony. Oczywiście kibicuję Crvenie, bo zarówno ja, jak i cała moja rodzina jest z nią związana, więc nie może w tej kwestii być inaczej. Niemniej realia są takie, a nie inne i to Partizan jest faworytem. Ale dopóki piłka w grze…

Komentarze (0)