Zadyszka Zastalowców - relacja z meczu Zastal Zielona Góra - Śląsk Wrocław

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Czwartą porażkę z rzędu ponieśli koszykarze Zastalu Zielona Góra. Podopieczni Tomasza Jankowskiego w meczu 15. kolejki Tauron Basket Ligi ulegli wrocławskiemu Śląskowi 74:78.

To był kolejny mecz z serii, kiedy Zastal na początku spotkania był na jak najlepszej drodze do triumfu, a jednak uległ. Zielonogórzanie w drugiej kwarcie prowadzili już nawet piętnastoma punktami (27:12), co stawiało ich w bardzo dobrej sytuacji przed drugą połową. Przy tym wyniku podopieczni Tomasza Jankowskiego powinni być bardzo skoncentrowani, aby nie roztrwonić tej przewagi. Zielonogórscy fani basketu liczyli, że właśnie tak się stanie, ponieważ myśleli, że ich ulubieńcy wyciągnęli wnioski z poprzednich potyczek i nie dopuszczą już do takich sytuacji jak podczas meczu z ŁKS-em Łódź czy Kotwicą Kołobrzeg.

Mimo tego prowadzenie gospodarzy topniało z każdą kolejną minutą. Co prawda "Zastalowcy" mając wysoką przewagę nie lekceważyli rywala, ale Śląsk złapał wiatr w żagle i wystarczyło zaledwie kilka akcji, aby z jednostronnego przebiegu spotkania zrobił się rezultat bliski remisu. Pierwsze dwadzieścia minut tej konfrontacji zakończyło się wynikiem 40:37, co było sygnałem dla Zastalu, że wrocławianie do Winnego Grodu nie przyjechali tylko na wycieczkę.

Po przerwie zielonogórscy koszykarze nie mieli już tak dobrych fragmentów gry, żeby po raz kolejny wypracować sobie wysoką przewagę. Ekipa z Wrocławia po prostu na to nie pozwalała, dlatego też można było oglądać równorzędną walkę pomiędzy oba zespołami. W 25. minucie było 48:48 i od tego momentu na placu boju zaczęło robić się gorąco. Taki stan rzeczy można było zawdzięczać sędziom, którzy podejmowali niezrozumiałe decyzje, z którymi kłócili się fani z Winnego Grodu. Sytuacja sięgnęła zenitu, kiedy faulem technicznym został "obdarowany" Piotr Stelmach, który był bardzo oburzony tą decyzją, gdyż w zasadzie nie wiadomo za co otrzymał przewinienie.

To nie był ostatni taki incydent, a Zastal kilka minut później dostał kolejnego "technika". Takiej okazji nie mogli przegapić wrocławianie i po rzutach osobistych i dwóch celnych "trójkach" objęli prowadzenie 68:61. Przy tym stanie do końca meczu pozostawało jeszcze dwie i pół minuty, więc było jasne, że miejscowym o końcowy sukces będzie bardzo trudno. Mimo tego zielonogórzanie się nie załamali i kilka razy trafili za trzy "oczka". Raz uczynił to Marcin Sroka, a dwukrotnie takim wyczynem popisał się Walter Hodge. Do tego skuteczną akcję przeprowadził Kamil Chanas, i na 25 sekund przed końcową syreną Zastal przegrywał tylko 74:75. Śląsk od tego momentu trafił tylko jeden rzut osobisty (74:76) i gospodarze znów mieli piłkę. Drużyna przyjezdna faulowała Hodge'a, ale ten nie wykorzystał dwóch prób rzutów wolnych. Niespodziewanie po "pudłach" Portorykańczyka zielonogórzanie znów wyłuskali piłkę, ale nie potrafiła ona znaleźć drogi do kosza. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 74:78.

- Szkoda tego meczu, bo naprawdę ciężko w nim pracowaliśmy. Znowu doszło do sytuacji, że musieliśmy gonić rywala w samej końcówce. Mieliśmy też problem z faulami technicznymi i to trochę nas wybiło z rytmu - powiedział po spotkaniu zawodnik Zastalu, Kamil Chanas.

Zastal Zielona Góra - Śląsk Wrocław 74:78 (22:12, 18:25, 15:18, 19:23)

Zastal: Walter Hodge 22, Jakub Dłoniak 10, Rafał Rajewicz 8, Uros Mirković 8, Marcin Sroka 8, Kamil Chanas 7, Kirk Archibeque 6, Piotr Stelmach 5, Marcin Chodkiewicz 0, Marcin Flieger 0.

Śląsk: Slavisa Bogavac 19, Akselis Vairogs 13, Aleksandar Mladenović 11,

Robert Skibniewski 9, Bartosz Diduszko 9, Quarraan Calhoun 9, Bartosz Bochno 5, Piotr Niedźwiedzki 2, Paul Graham 1, Paweł Buczak 0.

Źródło artykułu: