Dominik Derwisz: Magiczna granica

Start Lublin poniósł drugą porażkę we własnej hali. W sobotni wieczór uległ MKS-owi Dąbrowa Górnicza 83:91. Ta przegrana nie przyniosła wstydu gospodarzom, gdyż zaprezentowali się z niezłej strony.

Lubelski zespół fatalnie rozpoczął mecz i w I kwarcie przegrywał już 4:20. Podniósł się mimo takiego ciosu, po czym toczył wyrównany bój z wyżej notowanym przeciwnikiem. - Całe szczęście, że udało nam się wrócić do gry. W zasadzie od tego momentu złapaliśmy kontakt punktowy, ale nie mogliśmy odrobić straty około 6 punktów. To była taka magiczna granica. Nie ukrywam, że miałem nadzieję na wygraną. MKS Dąbrowa Górnicza jest bardzo zbilansowaną drużyną - sześciu ludzi zdobyło dwucyfrową liczbę punktów - ocenia Dominik Derwisz.

Gospodarze pierwszy raz w obecnym sezonie przełamali barierę 80 punktów. Zaprezentowali również przyzwoitą, ponad 47-procentową skuteczność rzutów z gry. To wszystko nie wystarczyło jednak, aby zgarnąć 2 punkty. - Wydaje mi się, że zagraliśmy dosyć przyzwoicie w ataku. Momentami gubiliśmy się w defensywie, ale ciężko jest mieć zastrzeżenia do większości akcji obronnych. Zrobiliśmy wszystko, co można było, a przeciwnicy po prostu trafiali w trudnych sytuacjach z obrońcą, przez ręce. Od początku sezonu borykamy się z brakami na dwóch pozycjach i takie mecze bardzo wyraźnie to ukazują. Gdybyśmy rzucili 40 punktów i wygralibyśmy 40:39, to byłbym naprawdę szczęśliwszy, niż gdy zdobyliśmy 83 punkty. To nie jest problem ile zdobędziemy punktów, ale istotne jest czy wygramy mecz - przekonuje 37-letni szkoleniowiec.

Niemal połowę dorobku Startu w sobotnim starciu - 39 punktów zdobyli gracze rezerwowi. Część koszykarzy nie spełniła jednak oczekiwań trenera, gdyż zabrakło im niezbędnej koncentracji. - Nie wszyscy zawodnicy udowadniają, że zasługują na to, żeby dostawać minuty gry. To nie po raz pierwszy rozpoczynają mecz rozkojarzeni. Może myślą o Barcelonie, która miała grać z Realem, bo też takie sytuacje były w szatni przed meczem - uważa Derwisz.

Komentarze (0)