To był szalony tydzień - komentarze po meczu ŁKS Siemens AGD Łódź - KSSSE AZS PWSZ Gorzów

W sobotę do Łodzi przyjechał zespół gorzowskich Akademiczek. Drużyny te w tym sezonie prezentują równy poziom, co dało się zauważyć podczas tego spotkania. W szeregach ŁKS-u rządziła Stephanie Raymond, która poprowadziła swój zespół do zwycięstwa, a nowy trener, Jarosław Zyskowski, mógł się cieszyć z pierwszej wygranej na ławce łódzkiej ekipy.

Jarosław Zyskowski (trener ŁKS Siemens AGD Łódź): Przede wszystkim gratulacje dla całego zespołu. Drużyna przeżywa trudny okres, a dziewczyny się zmobilizowały i zagrały bardzo dobrze. Z Stephanie Raymond umówiliśmy się, bo ja jestem tutaj od dwóch dni i nie do końca znam zagrywki w ataku, to umówiliśmy się, że ona odpowiada za atak, ja zajmę się obroną. Być może troszeczkę egoistycznie podeszła do tematu i rzuciła 34 punkty (śmiech). Zrobiła fantastyczną robotę. Wszystkie dziewczyny dołożyły cegiełkę do tego zwycięstwa.

Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów): Mieliśmy fragment dobrej gry, szczególnie w defensywie. Dobrze realizowaliśmy swoje założenia, które przed meczem założyliśmy. Kontrolowaliśmy mecz przez półtorej kwarty. Później zrobiliśmy kilka bardzo głupich strat albo po zbiórkach albo po przechwycie. Daliśmy się rozpędzić wszystkim zawodniczkom, a w szczególności Raymond, która zagrała koncertowo i była matką tego zwycięstwa. Zespół ŁKS-u z przebiegu meczu w końcówce zdecydowanie prowadził i zasłużenie wygrał.

Stephanie Raymond (ŁKS Siemens AGD Łódź): To był szalony tydzień. Jeden trener odszedł. Ten wielki gość (Jarosław Zyskowski - dop. red.) dołączył do nas kilka dni przed meczem i był mocno przejęty naszą grą. Zaufał mi oraz Katarzynie Kenig, kapitan zespołu. Powiedział, że mamy zająć się atakiem. W pierwszej połowie zagrałyśmy nieco słabiej. Jednak nie poddałyśmy się. Po przerwie zmieniłyśmy obronę, zagrałyśmy razem jako zespół i udało nam się zwyciężyć w tym trudnym meczu.

Chioma Nnamaka (KSSSE AZS PWSZ Gorzów): Wiedziałyśmy, że mają dobry zespół i znakomitych strzelców. W pierwszych dziesięciu minutach zagrałyśmy dobrze, zarówno w ataku i obronie. Po tym niestety Stephanie Raymond zaczęła rządzić na parkiecie. Nie byłyśmy w stanie jej zatrzymać. Żadna z naszych obron na nią nie działała.

Komentarze (0)