Adam Popek: Wobec kontuzji jakiej doznałeś w ostatnich dniach nie mogłeś wspomóc kolegów w wygranym pojedynku derbowym. Trudno było ci z boku obserwować całe zawody?
Maciej Klima: Na pewno tak, zwłaszcza że jeśli nie można wziąć w czymś udziału, osobiście pomóc to nerwy są wręcz podwójne. Nie ma się co temu dziwić, bo w końcu w takich momentach nie ma się wpływu na rozwój wydarzeń. Faktem jest jednak, że zarówno ja, jak i wszyscy kibice mogli obserwować naprawdę pasjonujący pojedynek i przyznam, że dawno nie miałem okazji podziwiać tak emocjonującego starcia. Chwała zatem wszystkim moim kolegom z drużyny, którzy wytrzymali to napięcie, do końca nie poddali się i ostatecznie wywalczyli zwycięstwo, które dla nas jest niezwykle cenne. Przyznam szczerzę, iż myślałem, że trzy minuty przed końcem kiedy nasza przewaga była dosyć spora, przeciwnik nie będzie nam już w stanie zagrozić, a tymczasem stało się inaczej. Przemyski zespół pokazał wielką ambicję i udowodnił, że mimo wszystko walczy do ostatniej syreny. Niemniej w obliczu tych wydarzeń tym bardziej warto docenić naszych chłopaków, którzy zostawili serce na parkiecie i nie pozwolili wyrwać sobie wygranej. Wielkie słowa uznania należą się Jarkowi Szurlejowi, który w decydujących momentach zagrał kilka świetnych piłek, oszukując tym samym całą defensywę Polonii. Poza tym nie da się ukryć, że troszkę też nam pomogło szczęście, które w takich chwilach zawsze jest potrzebne. Niemniej, najważniejsze, że udało nam się zwyciężyć i komplet punktów pozostał w Łańcucie.
Wasz rywal jednak, tego wieczoru wysoko zawiesił wam poprzeczkę.
- Oczywiście, nie da się tego zaprzeczyć. Tak jak już wspomniałem, Polonia jest bardzo mocnym i ambitnym zespołem, w związku z czym mimo wielokrotnie niekorzystnej sytuacji, walczyła do samego końca. Przeciwko takim drużynom zawsze gra się bardzo trudno, tym bardziej, że najdrobniejszy błąd z twojej strony zaraz może zostać skrzętnie wykorzystany przez przeciwnika. Poza tym, przemyślanie mają w swoich szeregach wielu doświadczonych zawodników, którzy grali także przez wiele lat na parkietach ekstraklasy, więc już samo to może budzić respekt. My jednak, mimo to potrafiliśmy postawić na swoim i ostatecznie byliśmy lepsi o te cztery punkty.
Początkowo jednak trudno było o większy optymizm, głównie ze względu na kontuzję Bartosza Dubiela.
- To na pewno było spore osłabienie. Jednakże wiele mówi się o tym, że mamy bardzo wyrównany skład i tym razem nadarzyła się okazja, by zaprezentować ten atut. Na pewno brak Bartka, który jest czołowym trybem w naszej maszynie nie okazał się pomocny i w zasadzie od razu jak go zobaczyłem to wiedziałem, że uraz jest dość poważny. Oczywiście nie ma sensu wyrokować póki nie znamy konkretnej diagnozy, ale przykre jest to, że przytrafiła mu się taka kontuzja. Wiadomo, że żadna kontuzja nie jest mile widziana, ale aż widać było jak on sam cierpi z powodu tego, co się stało. Taki jest jednak sport. Tutaj tego typu sytuacje są czynnikiem, który jest wkalkulowany w całą rywalizację, więc trzeba sobie umieć radzić również z tym. Mam nadzieję, że okres świąteczny pomoże mu dojść do pełnej sprawności. Niemniej jednak wracając do samego meczu to trzeba jasno powiedzieć, że zmiennicy pokazali, iż również potrafią świetnie grać w koszykówkę i mogą wnieść do zespołu tak samo dużą wartość jak zawodnicy pierwszoplanowi. W tym trudnym momencie stanęli na wysokości zadania, nie przestraszyli się presji i podołali całemu wyzwaniu. Dzięki temu możemy teraz rozmawiać o naszym zwycięstwie.
Wiele wysiłku w to spotkanie włożyli też Marcel Wilczek i Ireneusz Chromicz, którzy pod nieobecność podstawowych podkoszowych wzięli na siebie ogromną odpowiedzialność.
- Zgadza się. Ten duet wykonał wielką i co ważne pożyteczną pracę w trakcie całej rywalizacji i również w dużym stopniu przyczynił się do pokonania ekipy z Przemyśla. A to nie było łatwe biorąc pod uwagę fakt, że wobec absencji Bartka Dubiela o czym już wspominaliśmy pozostało nam właściwie dwóch wysokich zawodników, na których po prostu trzeba było oprzeć grę pod tablicami. Dlatego też na ich konto trzeba zapisać wielki plus, bo mimo iż pozostali sami w tej całej sytuacji, to nie dali plamy i wzorowo wykonali swoje obowiązki. Wytrzymali trudny całego spotkania pod względem kondycyjnym, nie ustąpili w walce fizycznej i co ważne, skutecznie potrafili przeciwstawić się graczom Polonii. To wszystko najlepiej obrazuje ich klasę i dowodzi, że są jednymi z lepszych graczy na swoich pozycjach w całej lidze.
Dla was ta wygrana jest też o tyle ważna, że wobec porażki w poprzedniej kolejce spokojnie spędzicie święta.
- To fakt. Nie ukrywam, że przegrana z AZS-em Kutno wyzwoliła w nas taką sportową złość i pewnie w ten środowy wieczór daliśmy temu upust. Prawdą jest jednak, że już od jakiegoś czasu można było obserwować u nas taką tendencję zniżkową. Moim zdaniem ten regres trwał już jakieś dwa, trzy tygodnie i pojedynek z AZS-em zakończony niekorzystnym dla nas rezultatem był swego rodzaju apogeum słabszej formy. Mam nadzieję zatem, że tą wygraną z Polonią ponownie podbudujemy morale naszego zespołu, a nadchodzący okres świąteczny pozwoli nam troszkę odpocząć, zregenerować siły po to, by w następnych tygodniach powrócić do wysokiego poziomu, jaki prezentowaliśmy przez większą cześć całej rundy. Muszę przyznać, iż po fantastycznym początku sezonu uwierzyłem, że po prostu nie ma na nas mocnych. Byliśmy bowiem w tak dobrej dyspozycji, że mogliśmy pokonać na swojej drodze w zasadzie każdego. Po przegranej z drużyną z Kutna zaś takie przeświadczenie z mojej głowy zostało wybite i nie ukrywam, że dla nas wszystkich był to taki zimny prysznic.
Ale co ważne, po upadkach potraficie się podnosić.
- No cóż, jak mawiał premier Leszek Miller, najważniejsze w przypadku mężczyzny jest to, jak kończy, a nie zaczyna (śmiech). Moim zdaniem w tym wszystkim najważniejsze jest, by po wszelkich niepowodzeniach umieć wziąć w garść i dalej walczyć o swoje. Jestem zatem bardzo zadowolony z tego, że ta porażka nas nie przygniotła, a wręcz przeciwnie, wyzwoliła dodatkową wolę walki, energię i chęć ponownego zwyciężania. Cieszę się w związku z tym, że takie nastawienie potrafiliśmy przekuć w jak najlepszą postawę na parkiecie i odnieśliśmy kolejną wygraną, która mam nadzieję sprawi, że powrócimy na właściwie tory.
W takim razie wobec zbliżającej się przerwy świąteczno-noworocznej pozostaje wam życzyć przede wszystkim zdrowia, a także wszelkiej pomyślności, by kolejne miesiące były co najmniej tak udane jak poprzednie.
- Dziękuję pięknie i ja również, korzystając z okazji chciałbym pożyczyć wesołych świąt tym, dla których tak naprawdę gramy, czyli kibicom. I nie tylko naszym, ale też wszystkim fanom basketu, którzy interesują się tymi rozgrywkami. Mam nadzieję, że zobaczymy się również w przyszłym roku!