Zespół Energi Czarnych Słupsk przyjechał do Włocławka z jasno sprecyzowanym celem: wywieźć z Hali Mistrzów dwa punkty, które umocniłyby ich na fotelu lidera. I do trzeciej kwarty wydawało się, że przedmeczowe założenia zostaną zrealizowane w stu procentach. W 29. minucie spotkania goście prowadzili 69:61, a tuż na początku czwartej jeszcze 71:68. Niemniej w tym momencie to już Anwil grał zdecydowanie lepiej i dzięki dobrej grze w czwartej kwarcie, wygrał mecz.
- Popełniliśmy zbyt wiele błędów w obronie. Jakich? Och, to bardzo proste - przede wszystkim zostawialiśmy strzelców na wolnych pozycjach. To były takie głupie błędy, nie nadążaliśmy podczas rotowania w obronie, nie uzupełnialiśmy się i generalnie trochę zapomnieliśmy o tym, by grać kolektywnie - powiedział po ostatniej syrenie Darnell Hinson.
Amerykanin bardzo dobrze rozpoczął czwartkowe spotkanie - od dwóch celnych rzutów zza linii 6,75 metra, zaś trzecia taka próba wpadła do kosza jeszcze w drugiej kwarcie. To wszystko sprawiło, że już do przerwy Hinson miał na swoim koncie 11 oczek. I choć ostatecznie doświadczony snajper zdobył aż 24 punkty, będąc drugim strzelcem swojego zespołu po Stanley’u Burrellu (26), nie był w stanie zapewnić Czarnym trzynastej wygranej w sezonie.
- Już od początku meczu czułem się nieźle. Jednakże zawsze jest źle gdy rzucasz dużo punktów, a jednak przegrywasz jako zespół. Nie znoszę tego. Gdybyśmy wygrali, ucieklibyśmy nieco reszcie stawki, a ponadto mieliśmy niezłą zaliczkę psychologiczną w postaci wygranej na bardzo trudnym terenie i to tuż przed świętami - wyliczał Amerykanin, który w samej końcówce próbował jeszcze zmienić losy pojedynku indywidualnym wymuszaniem fauli, ale jego zagrania nie zmieniły rozstrzygnięcia.
Na czwartą kwartę słupszczanie schodzili wygrywając 69:65, ale w ostatniej odsłonie popełnili zbyt dużo strat oraz podjęli zbyt dużo błędnych decyzji rzutowych, by myśleć o zwycięstwie. Dodatkowo pozwolili znaleźć swoją klepkę Dardanowi Berishy. - Berisha rzucił nam chyba cztery trójki w drugiej połowie, a to jest taki koszykarz, że jak raz pozwolisz mu wejść w mecz, to możesz sobie już odpuścić, bo będzie w gazie do samego końca. My niestety dopuściliśmy do tego, że po jednej, dwóch celnych próbach, później trafiał niemalże z zamkniętymi oczami - komplementował rywala Amerykanin.
Warto dodać, że podopieczni Dainiusa Adomaitisa wygrali walkę o zbiórki (28-22) oraz grali bardziej zespołowo (13-9 w asystach), a mimo to przegrali, choć skuteczność z gry obu ekip okazała się bliźniaczo podobna. - Kiedy obejrzę DVD, będę mądrzejszy. Powiem jednak, że nie zawsze jest tak, że jak dobrze zbierasz piłki to od razu wygrywasz. Potrzebujesz jeszcze dobrej skuteczności z gry. A przede wszystkim, nie możesz popełnić 16 strat w meczu wyjazdowym. W takich okolicznościach nie da się wygrywać - wskazał Hinson kluczową przyczynę porażki.
- To mogłoby wyglądać, jak byśmy stracili koncentrację, ale chyba popełniliśmy po prostu zbyt dużo błędów, które nie były wynikiem braku koncentracji. Straty się popełnia i już, problem w tym, że u nas nagromadziły się w one w końcówce spotkania, kiedy czasu na naprawienie sytuacji było naprawdę niewiele - powiedział rzucający Energi Czarni, dodając na koniec swojej wypowiedzi - Ta porażka to dobry moment, żeby zacząć kolejną serię. Poprzednia, która liczyła sześć zwycięstw jest już historią, więc teraz musimy zacząć nową. Najlepiej od pokonania Trefla w Sopocie.