Nie da się ukryć, że listopadowa porażka z ekipą z Brna do dziś tkwi w pamięci wielu związanych z krakowskim klubem. Wszak przed tamtą konfrontacją wiślaczki uchodziły za bezsprzecznego faworyta i wydawało się, że bez trudu zanotują kolejne zwycięstwo. Takie myślenie jednak okazało się błędne i polski team, po dziewięciu triumfach z rzędu, został dość brutalnie sprowadzony na ziemię. - Wydaje mi się, że wyszłyśmy wtedy na parkiet zbyt rozluźnione. Miałyśmy wówczas na koncie trzy wygrane, a Frisco ani jednej, co okazało się mylące. Świadomość tego spowodowała, że nie zaczęłyśmy dobrze tego spotkania, a później trudno nam już było wrócić na właściwe tory. Dzięki temu potknięciu jednak uwypuklone zostały nasze mankamenty, które potem chciałyśmy możliwie jak najszybciej zniwelować i co za tym idzie, dążyć do poprawy - ocenia z perspektywy czasu tamte wydarzenia Ana Dabović.
Jak się okazało, mistrzynie Polski wyciągnęły z tej potyczki niezwykle cenną lekcję i w kolejnych tygodniach systematycznie czyniły postępy. Co ciekawe, wysoką dyspozycję utrzymały aż do końca rundy, efektem czego na półmetku sezonu zajmują pierwsze miejsce zarówno w FGE, jak i w Eurolidze. - Prowadzimy w każdych rozgrywkach, w których bierzemy udział, więc na pewno daje to pewnego rodzaju poczucie komfortu. Niemniej jednak w trakcie drugiej rundy, która de facto już się rozpoczęła, czeka nas podwójnie ciężka praca, bo w końcu to właśnie w niej nastąpi wiele bardzo ważnych rozstrzygnięć. A my na pewno nie zamierzamy przegrywać - dodaje jedna z ważniejszych zawodniczek w szeregach małopolskiego teamu, Paulina Pawlak.
Warto nadmienić przy tym, że oprócz samej pracy na treningach wiślaczki będą musiały także wiele energii poświęcić poszczególnym spotkaniom, które znów przyjdzie im rozgrywać co trzy dni. Wydaje się, że po dość łatwym triumfie nad INEĄ Poznań, euroligowy mecz będzie dla nich pierwszym prawdziwym sprawdzianem poświątecznej formy. - Rzeczywiście tak to można potraktować. Do spotkania z INEĄ nie musiałyśmy się zbyt skrupulatnie przygotowywać, w związku z czym przez cały zeszły tydzień skupiłyśmy się głównie na szlifowaniu motoryki, a co za tym idzie ogólnej kondycji. Teraz powoli schodzimy już z obciążeń i myślę, że w środowy wieczór zaprezentujemy się na tyle korzystnie, by zdobyć komplet punktów, a także zrewanżować się Czeszkom za tą nieszczęsną porażkę sprzed nieco ponad dwóch miesięcy - mówi podstawowa playmaker Wisły.
Wszystkie zawodniczki Białej Gwiazdy zgodnie powtarzają, iż porażka tego wieczoru nie wchodzi w grę. Duży wpływ na to, czy taki scenariusz faktycznie się sprawdzi, bez wątpienia będzie miała Ewelina Kobryn. Jedna z najlepszych środkowych w całej Europie od kilku tygodni zachwyca formą i nawet dwunastodniowa przerwa świąteczna nie wybiła jej z rytmu. Na potwierdzenie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że w minioną sobotę w trakcie występu przeciwko poznaniankom zdobyła 24 punkty, notując przy tym 12 zbiórek. I mimo, że klasa rywala nie była imponująca, to jednak wyczyn "Ewci" można potraktować jako dobry zwiastun.
Na parkiecie wiele do powiedzenia będzie miała także Nicole Powell. Amerykanka co prawda dopiero w zeszły czwartek rozpoczęła treningi z koleżankami, ale zdążyła w tym czasie dojść do na tyle dobrej dyspozycji, że przeciwniczki będą musiały się sporo natrudzić, by ją powstrzymać. Wisły natomiast tym razem nie wesprze Katarzyna Krężel oraz Erin Phillips. Australijka wciąż przebywa w swojej ojczyźnie po zabiegu artroskopii stawu skokowego i w Krakowie spodziewana jest nie wcześniej niż w połowie miesiąca. - Jest to spore osłabienie i nie ukrywam, że troszkę zaskoczyła nas wiadomość o jej dłuższej niż przewidywano przerwie, ale z drugiej strony wiedziałyśmy też o jej problemach zdrowotnych – uzupełnia Pawlak.
Patrząc na Frisco z kolei, nie da się ukryć, że poszczególne koszykarki mogą przysporzyć miejscowym trochę problemów. Wśród nich do wyróżniających się należy bez wątpienia Jasmine Thomas, która jest jak na razie najlepszym strzelcem zespołu. Wobec tego defensorki z Krakowa będą musiały mieć na nią baczną uwagę w trakcie rywalizacji. Minusem 22-letniej zawodniczki jest jednak to, że niezbyt dobrze radzi sobie w przypadku bardziej agresywnej obrony. Wtedy nie tylko ma trudności z wypracowaniem sobie pozycji do rzutu, ale też znacznie rzadziej trafia do kosza.
W takiej sytuacji ciężar gry na swoje barki będzie próbowała wziąć Romana Hejdova. Czeszka, która przez całą seniorską karierę związana była z Brnem, kilkakrotnie w tej edycji rozgrywek pokazała się już z dobrej strony. Na pewno będzie chciała potwierdzić wysoką dyspozycję również w grodzie Kraka. A o tym, że potrafi grać przeciwko silnym klubom świadczy choćby to, że w meczu ze Spartakiem Moskwa zdobyła aż 19 punktów.
Czy zatem gospodynie zdołają przeciwstawić się temu duetowi i zmażą plamę z zeszłorocznej porażki?
O tym dowiemy się już w środę. Początek meczu w Krakowie o godzinie 18.30.