W ostatnich kilkunastu dniach zawodniczki małopolskiego zespołu nie mogły narzekać na nudę. Najpierw przeszły bowiem, bardzo intensywny cykl treningowy, a potem rozpoczęły zmagania zarówno w FGE, jak i elitarnej Eurolidze. I choć z pojedynku z INEĄ Poznań trudno wyciągać daleko idące wnioski, to jednak będący pierwszym prawdziwym sprawdzianem tegorocznej formy Wiślaczek mecz w europejskich pucharach dostarczył trochę materiału do przemyśleń. Co ważne, wśród wniosków nie zabrakło także pozytywnych aspektów. - Moim zdaniem zagrałyśmy tego wieczoru niezłe zawody. Oczywiście my nigdy nie czujemy się w pełni usatysfakcjonowane, bo też cały czas mierzymy wyżej, ale mam wrażenie, że w stosunku do naszego występu sprzed kilku dni zaprezentowałyśmy się o wiele lepiej. Faktem jest, że zaliczyliśmy kilka głupich strat czy błędów, lecz ogólnie rzecz biorąc nie ma sensu na siłę narzekać. Najważniejsze, że wygrałyśmy i teraz z dobrym nastawieniem pojedziemy do Torunia - dodaje pochodząca z Węgier koszykarka.
Nie da się ukryć, że lepsza postawa krakowianek była również efektem nieco mniejszych obciążeń treningowych. Po kilku dniach wytężonej pracy dostały one trochę czasu na odpoczynek oraz regenerację sił, w związku z czym widać było po nich po prostu większą świeżość. - Miało to ogromny wpływ na jakość naszych poczynań. W poprzednim tygodniu codziennie spędzałyśmy na zajęciach po kilka godzin i przyznam, że pod względem fizycznym byłyśmy zmęczone. Taki cykl jednak miał za zadanie zbudować odpowiednie podstawy motoryczne na całą drugą rundę, a także pomóc nam w powrocie do wysokiej formy po świątecznej przerwie. Obecnie nasze treningi wyglądają nieco inaczej i bardziej skupiamy się na przygotowaniu do poszczególnych występów. Mam zatem nadzieję, że wobec zakończenia tego trudnego okresu przygotowawczego nasza dyspozycja będzie zwyżkować z każdą chwilą i w nadchodzącym starciu z Energą pokażemy na co nas naprawdę stać - z optymizmem mówi Ujhelyi.
W odniesieniu do rywalizacji z Czeszkami ważne jest też to, że podopieczne Jose Ignacio Hernandeza pokazały, iż są w stanie dominować na parkiecie, zachowując przy tym równy, wysoki poziom gry. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć, że przez 30 minut Frisco ani przez chwilę im nie zagrażało, w związku z czym wydaje się, że mistrzynie Polski nie muszą obawiać się bardziej wymagających oponentów. Przed hurraoptymizmem przestrzega jednak 31 letnia środkowa. - Zgadza się, że od drugiej kwarty przeciwnik w zasadzie nam nie zagrażał, aczkolwiek należy pamiętać o tym, że był on zdziesiątkowany kontuzjami. W jego szeregach wystąpiło zaledwie sześć zawodniczek, podczas gdy u nas trener co chwilę rotował składem. Myślę, że nasza przewaga w dużej mierze wynikała właśnie z tego, więc poczekajmy z takimi osądami.
Niezaprzeczalnym mankamentem w przypadku Wisły pozostaje natomiast fakt, że na liście kontuzjowanych znajdują się Katarzyna Krężel oraz Erin Phillips. Zarówno Polka, jak i Australijka w najbliższym czasie na pewno nie wybiegną na boisko, w związku z czym drużyna przynajmniej przez pewien okres będzie musiała radzić sobie bez nich. - W Krakowie to już chyba tradycja, że za każdym razem którejś z zawodniczek musi przytrafić się jakaś kontuzja. Pod tym względem los nas akurat nie oszczędza. Niemniej jednak mam nadzieję, że już żadnej z koleżanek spotka podobny pech i mimo tych niedogodności, powalczymy o korzystne rezultaty - analizuje center ekipy spod Wawelu.
Czy zatem ekipie spod Wawelu uda się zwyciężyć na niezwykle trudnym terenie? - Na pewno musimy się dobrze przygotować do tego spotkania. Ja, co prawda nie miałam jeszcze okazji wystąpić w Toruniu, ale pamiętam doskonale jak w zeszłej rundzie mierzyłyśmy się z Energą na własnym parkiecie i muszę przyznać, że jest ona bardzo niewygodnym rywalem. Pomimo tego liczę, że nasza ciężka praca przyniesie efekty i wobec zwyżkującej formy nie damy się zaskoczyć - dodaje na koniec była zawodniczka Minnesota Lynx.