Twierdza lidera nie została zdobyta - relacja z meczu Sokół Łańcut - Rosa Radom

Na najciekawiej zapowiadające się spotkanie 18. kolejki radomianie jechali w bojowych nastrojach. Wiadomo jednak było, iż mają duże problemy kadrowe. Choć po pierwszej połowie prowadzili, to trzecia kwarta zdecydowanie należała do Sokoła. Lider tabeli rozwiał wątpliwości, kto jest na dzień dzisiejszy w lepszej dyspozycji.

Podopieczni Mariusza Karola do Łańcuta udali się podbudowani dwoma zwycięstwami w ciągu ostatnich paru dni, w tym bardzo ważnym triumfem nad Spójnią Stargard Szczeciński w poprzedniej kolejce. Przed spotkaniem z Sokołem mieli spore problemy kadrowe. Gdy okazało się, że uraz Artura Donigiewicza, odniesiony w środowym meczu o Puchar PZKosz, nie jest poważny, kibice Rosy odetchnęli z ulgą. W ostatniej chwili do zespołu rezerw przesunięty został jednak Paweł Wiekiera.

Miłe złego początki
- Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu dość udana

- informuje szkoleniowiec gości. Świadczą o tym wyniki dwóch kwart. Radomianie dobrze prezentowali się w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła, raz za razem trafiał Marcin Kosiński. Zawodnik, jakby "rozpędzony" postawą z ubiegłotygodniowego starcia, podtrzymywał skuteczność.

W drugiej części dała znać o sobie defensywa obu ekip. Łącznie rzuciły tylko 20 punktów. - We wcześniejszych dziesięciu minutach zarówno Rosa, jak i Sokół, trafiły 6 "trójek". Później coś się "zacięło" w ich grze - podkreśla Michał Wolczyk, rzecznik prasowy radomian.

Spadek skuteczności

Kolejne kwarty należały już do gospodarzy. - Przeciwnik rozpoczął drugą połowę bardzo mocno. W naszych szeregach brakowało zespołowości, spadła skuteczność - relacjonuje Mariusz Karol. Łańcucianie powstrzymali Kosińskiego. - Rzucaliśmy z dystansu, co było pójściem na łatwiznę. Z szesnastu prób trafiliśmy jedynie jedną - zaznacza trener gości.

"Zimna krew" gospodarzy

Co prawda radomianie starali się "dogonić" wynik, ale zabrakło nieco czasu. Inna sprawa, że przegrali na własne życzenie, ponieważ mieli kilka kontrataków, których nie udało się wykorzystać. W decydującym momencie dwukrotnie zza linii 6,75m trafił Jaromir Szurlej. - Zwykle nie rzuca "za trzy". Teraz miał wymuszone sytuacje, trochę może dopisało mu szczęście i się udało - szkoleniowiec przyjezdnych opisuje kluczowy fragment spotkania. Jak jednak zapewnia Michał Wolczyk: - Ten mecz na pewno może zasługiwać na miano szlagieru kolejki.

NETO PTG Sokół Łańcut - Rosa Radom 72:68 (21:24, 8:12, 23:14, 20:18)

Sokół: Wilczek 21 (3x3), Szurlej 14 (2x3), Klima 13, W. Pisarczyk 10 (2x3), Fortuna 7 (1x3), Bogdanowicz 3 (1x3), Hałas 2, Chromicz 2

Rosa: Kosiński 15 (2x3), Donigiewicz 14, Kardaś 11 (2x3), Radke 10, Zalewski 7 (1x3), Nikiel 5, Piros 3 (1x3), Kapturski 3 (1x3), Maj 0.

Źródło artykułu: